– Gdyby wszyscy byli świadomi, jakie konsekwencje będzie miało takie głosowanie to matematyka byłaby zupełnie inna – powiedział Grzegorz Schetyna po wczorajszym głosowaniu w sprawie zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej. Czy politycy PO wiedzą, co robią?
Nie wiedzą, co czynią?
Co miał na myśli polityk PO? Czy posłowie nie wiedzą, co robią? – Pan Schetyna powinien chyba przeprosić swoich kolegów z klubu, bo takie stwierdzenie uwłacza w oczywisty sposób ich kompetencjom i inteligencji – mówi z przekąsem Zbigniew Kuźmiuk z PiS. Wojciech Olejniczak bez ogródek sugeruje, że swoją wypowiedzią Schetyna starał się po prostu zaprzeczyć wewnętrznemu “pęknięciu” Platformy, bo o żadnych pomyłkach nie może być mowy. – Myślę, że posłowie PO wiedzieli, nad czym głosują. Słowa pana Schetyny świadczą przede wszystkim o tym, że jego partię trawią wewnętrzne spory. Pomyłki mogą się czasem zdarzyć, ale nie w tak ważnym głosowaniu – kwituje Olejniczak.
– Głosowałem w zgodzie ze swoim sumieniem, a spekulacje o podziałach wewnątrz partii tylko bardziej nas konsolidują – odpowiada Konstanty Miodowicz, jeden z tych posłów PO, którzy głosowali przeciwko odrzuceniu projektu Solidarnej Polski. Czy czuje się dotknięty słowami Schetyny? – Nie wiem, kogo dokładnie mógł mieć na myśli Grzegorz Schetyna. To on musiałby to wyjaśniać – kwituje. Niestety, były wicepremier i marszałek sejmu nie odbierał dziś telefonu.
Pomyłki się zdarzają
Fakt, że posłowie PO najprawdopodobniej głosowali w sprawie aborcji w pełni świadomie, nie oznacza, że sejmowe pomyłki się nie zdarzają. W maju tego roku Ewa Kopacz przez przypadek zagłosowała za odwołaniem minister edukacji Krystyny Szumilas.
Obie panie wkrótce wyjaśniły sobie nieporozumienie, a nawet (co nie umknęło kamerom) dały wyraz wzajemnej sympatii rzucając się sobie w objęcia na sejmowym korytarzu.
W jednym z głosowań pomylił się nawet taki weteran polskiego parlamentu, jak Tadeusz Iwiński. Wraz z Cezarym Olejniczakiem i Jerzym Wenderlichem zagłosowali za postulowanym przez PiS odrzuceniem projektu nowelizacji Kodeksu Karnego. Projekt ten zakładał m.in. wprowadzenie do Kodeksu zapisów o mowie nienawiści w kontekście orientacji seksualnej, płci czy wieku. Po tym, jak Stowarzyszenie “Pracownia Różnorodności” poprosiło posłów SLD o wyjaśnienie ich stanowiska, okazało się, że zagłosowali w taki właśnie sposób tylko przez przypadek.
– Rzeczywiście, czasem jest tak, że posłowie głosują wbrew linii swojego klubu. Może być to wyraz manifestacji ich odrębnych poglądów, ale i zwykła pomyłka. Przypadkowe oddanie głosu przydarza się zwłaszcza wtedy, kiedy głosowanie dotyczy poprawek Senatu, ponieważ wtedy głosuje się “odwrotnie” – tłumaczy w rozmowie ze mną sam poseł Iwiński.
Ściągawki i instrukcje
Czy fakt, że posłowie są w stanie oddawać “przypadkowe” głosy nie świadczy o tym, że w gruncie rzeczy nie podchodzą poważnie do swoich obowiązków? Tadeusz Iwiński argumentuje, że przy takiej ilości głosowań pomyłki są po prostu nieuniknione, zwłaszcza w przypadku większych klubów. – To wynika po prostu z rachunku prawdopodobieństwa – ocenia poseł. Zdradza mi też szczegóły sejmowej praktyki związanej z głosowaniami. – W każdym klubie jest osoba odpowiedzialna za dane głosowanie, która zasiada w widocznym miejscu i przypomina kolegom, kiedy mają podnieść rękę i wcisnąć przycisk. Od kilku lat posłowie dostają także “ściągawki”, na których przedstawione jest stanowisko klubu w danej sprawie – tłumaczy poseł SLD.
W mediach co jakiś czas pojawiają się statystyki dotyczące aktywności polskich posłów. Wielu z nich krytykowanych jest za to, że są jedynie “maszynkami do głosowania” i nie bierze udziału w pracach sejmu. Czy system, w którym wszyscy głosują wedle klubowej “ściągawki” nie sprzyja “rozleniwianiu” parlamentarzystów? – To, że posłowie oddają głosy wedle instrukcji klubu nie znaczy, że nie mają pojęcia o danej sprawie. Wcześniej stanowiska partii konsultowane są na posiedzeniach klubów, gdzie często prowadzone są zaciekłe dyskusje – mówi poseł Iwiński.
Jak więc mierzyć autentyczne zaangażowanie posłów w prace parlamentu? Zbigniew Kuźmiuk z Prawa i Sprawiedliwości, który jest jednym z najaktywniejszych sejmowych mówców tej kadencji, mówi, że to złożona kwestia. – Trzeba wziąć pod uwagę nie tylko wypowiedzi posłów, ale i ilość prowadzonych ustaw, interpelacji, zapytań poselskich – tłumaczy. Twierdzi też, że pusta sala sejmowa podczas ważnych debat nie zawsze źle świadczy o posłach. – Większość z nas pracuje w dwóch sejmowych komisjach, co sprawia, że na ich posiedzeniach jesteśmy nawet sześć razy w tygodniu. Często terminy prac w komisji kolidują z sejmowymi debatami, tak więc nie w każdym przypadku nieobecność na sali świadczy o lenistwie posła – kończy Zbigniew Kuźmiuk.
Myślę, że posłowie PO wiedzieli, nad czym głosują. Słowa pana Schetyny świadczą przede wszystkim o tym, że jego partię trawią wewnętrzne spory. Pomyłki mogą się czasem zdarzyć, ale nie w tak ważnym głosowaniu.
Tadeusz Iwiński
To, że posłowie oddają głosy wedle instrukcji klubu nie znaczy, że nie mają pojęcia o danej sprawie. Wcześniej stanowiska partii konsultowane są na posiedzeniach klubów, gdzie często prowadzone są zaciekłe dyskusje.