„Cześć, z tego co mi wiadomo to Tomalik kręci z jakąś Natalią, Sebastian nikogo nie ma ale podobno nieźle sobie imprezuje. Przelizał kogoś”. Kto z kim chodzi, kto się pokłócił i co działo się na imprezie. Tym żyje większość nastolatek. Nie wszyscy jednak pikantne plotki publikują w sieci. W Bielsku ruszył blog, na którym można dowiedzieć się szczegółów z życia nastoletniej części miasta. Od dziś nic już nie jest tajemnicą.
Zdjęcie Patu przyłapanej z nieznajomym w galerii handlowej, filmik z imprezy i setka „donosów”. Tak wygląda blog tajemniczej nastolatki, która od połowy września pod pseudonimem „gossip girl” informuje mieszkańców
śląskiego miasta Bielska-Białej o najgorętszych plotkach z życia miasta. Dziewczyna nikogo nie oszczędza. Opisuje osoby z imienia i nazwiska, pokazuje zdjęcia i daje numery telefonów. Bielska młodzież jest poruszona. Na blogu można znaleźć zarówno groźby ze strony tzw. elity, jak i zachęty do dalszego plotkowania. Cokolwiek jednak by się nie mówiło o blogu, to pomysł się sprzedał. W ciągu miesiąca stronę odwiedziło ponad 63 tysiące osób.
Bohaterami bloga jest tzw „elita”. Co ją wyróżnia od reszty nastolatków? Rzeczy dość błahe, własny pokój, iPhone czy dobre ubrania. „Mówię o ludziach, którzy się z tym rodzą o tych z nas, którzy mają wszystko, czego tylko człowiek mógłby chcieć, i uważają to za naturalne. Witajcie w Bielsku-Białej, gdzie ja i moi przyjaciele mieszkamy (lub dojeżdżamy z miejscowości obok Bielska, takich jak Bystra czy Jaworze),uczymy się, bawimy i śpimy - czasami ze sobą nawzajem. Mieszkamy w ładnych mieszkaniach, mamy własne pokoje. Mamy nieograniczony dostęp do kasy, alkoholu i wszystkiego, o czym zamarzymy. Nasi rodzice rzadko bywają w domu, więc mamy dużo swobody. Jesteśmy inteligentni, odziedziczyliśmy świetną aparycję, nosimy bajeczne ciuchy i wiemy, jak się bawić” – pisze.
W podobnym tonie utrzymana jest cały
blog, który choć brzmi jak chory wymysł zazdrosnej nastolatki, to chyba nie jest nim do końca. – W Bielsku rzeczywiście istnieje pewna elita, choć wolałabym o niej nie opowiadać – mówi mi anonimowo jeden z wymienionych na blogu uczniów. – Śledzę naszą „Plotkarę”, bo w tym mieście lepiej mieć oczy i uszy otwarte. Dzięki temu wiem co się dzieje za moimi plecami i komu mogę ufać – dodaje licealista. Choć brzmi to jak żart, to żartem chyba nie jest. Przynajmniej nastolatek, z którym rozmawiałam był bardzo przejęty. Nie dziwne. W końcu bielska młodzież nie próżnuje. „Ćpają”, „liżą się”, „rzygają” i „puszczają”. Język jakiego używają w swoich donosach potrafi zaboleć.
Kaprys? Próba zwrócenia na siebie uwagi? Prawda czy fałsz? Trudno powiedzieć jednoznacznie. Bielska „plotkara” to na pewno wdzięczny obiekt do socjologicznych i antropologicznych analiz. I nie chodzi o same plotki, które nie są zaskakująco ciekawe, ale o język, sposób spędzania czasu młodych ludzi i ich charakterystykę. Bielska plotkaro strzeż się. Od dziś śledzimy każdy twój ruch.