Rząd wysłał na Białoruś ciężarówkę z pomocą humanitarną dla koczujących na granicy polsko-białoruskiej migrantów. Samochód czeka na możliwość wjazdu na Białoruś na przejściu w Bobrownikach. Rządowy pojazd został opatrzony znakiem czerwonego krzyża, co może wprowadzać w błąd. Polski Czerwony Krzyż odcina się od akcji organizowanej przez przedstawicieli MSZ, PCK od ponad tygodnia stara się dotrzeć z pomocą dla migrantów.
"Informujemy, że transport humanitarny, przygotowany przez polski rząd, który stoi na granicy polsko-białoruskiej w Bobrownikach, nie ma nic wspólnego z Polskim Czerwonym Krzyżem. Otrzymujemy zdjęcia z mediów i informacje, że ciężarówka została oznakowana czerwonym krzyżem" – czytamy na profilu Polskiego Czerwonego Krzyża na Facebooku.
W poście pokazano też dowody na użycie znaku czerwonego krzyża – fragmenty z relacji w TVN24. Widać na nich, że ciężarówka, która przyjechała na granicę, miała wspomniany symbol umieszczony na przedniej szybie.
"Apelujemy do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przygotowało transport, o niezwłoczne usunięcie znaku czerwonego krzyża z samochodu i niewprowadzanie opinii publicznej w błąd. Znak ten jest chroniony prawem polskim i międzynarodowym (m.in. Konwencjami Genewskimi) i nie ma zastosowania w tej sytuacji" – dodali przedstawiciele PCK.
Jak zaznaczono, Polski Czerwony Krzyż nadal czeka na zgodę na legalne dostarczenie pomocy humanitarnej migrantom. Po stronie polskiej okazało się to jak dotąd niemożliwe, dlatego PCK nawiązał w tej sprawie współpracę z Białoruskim Czerwonym Krzyżem.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej
Przypomnijmy, że w Usnarzu Górnym, na granicy polsko-białoruskiej, po stronie Białorusi, od kilkunastu dni koczuje grupa cudzoziemców. Granicę zabezpiecza Straż Graniczna i żołnierze, a migranci nie są wpuszczani do Polski. Według aktualnych informacji Straży Granicznej, grupa koczujących liczy 24 osoby.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut