Piątkowe mecze w PKO Ekstraklasie przyniosły rozstrzygnięcia, których... można się było spodziewać. Coraz lepszą formę łapią piłkarze Stali Mielec. U siebie są bardzo groźni, tym razem odprawiając 2:0 (2:0) Górnika Łęczna. Trzeciego meczu ligowego z rzędu nie potrafiła wygrać za to Jagiellonia Białystok.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
U siebie Stal Mielec wygrała dwa z trzech meczów tego sezonu. Gospodarze tym razem odprawili Górnika Łęczna.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w pierwszym kwadransie spotkania. Zaledwie czterech minut w nowych barwach potrzebował wypożyczony ze Śląska Wrocław Fabian Piasecki.
Choć zastrzegamy, wbrew grafice, nowy snajper Stali grał w meczu... bez zegarka na ręku.
Drugiego gola dołożył Mateusz Mak. Co ciekawe, po drugiej stronie, w barwach Górnika Łęczna grał jego brat bliźniak Michał. On nie miał jednak tyle powodów do zadowolenia.
Gospodarze wygrali choć ostatni kwadrans musieli sobie radzić w osłabieniu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Mateusz Żyro.
Choć w tabeli PKO Ekstraklasy są w pierwszej piątce, piłkarze Jagiellonii Białystok nie potrafili wygrać trzeciego meczu z rzędu.
Tym razem drużyna trenera Ireneusza Mamrota zremisowała 1:1 z Wartą Poznań. Jeśli jednak robi się takie błędy w obronie...
...to trudno jest myśleć o pozytywnych rozstrzygnięciu. Goście szybko się jednak otrząsnęli. Gola na wagę jednego punktu dwie minuty później zdobył Fedor Cernych.
Warta też ma swoje problemy. W tym sezonie jeszcze nie wygrała w roli gospodarza. A ma za sobą już trzy mecze w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie rozgrywa swoje spotkania.