
Reklama.
W zeszłym tygodniu portal medRxiv opublikował streszczenie niezrecenzowanego jeszcze badania, które przeprowadziły: Narodowy Instytut Chorób Zakaźnych RPA (NICD) i KwaZulu-Natal Research. Dotyczy on nowego wariantu COVID-19 - o nazwie C.1.2.
Nowy wariant w maju stanowił 0,2 proc. wszystkich zakażeń koronawirusem w RPA, ale w lipcu było to już 2 proc. Naukowcy podkreślają, że w podobnym tempie zwiększał się udział wariantów Beta i Delta w ogólnej liczbie infekcji. C.1.2. odnotowano również w Wielkiej Brytanii, Portugalii, Szwajcarii, Chinach, Demokratycznej Republice Konga, na Mauritiusie i w Nowej Zelandii.
Czytaj także: W 1963 r. walczył z epidemią we Wrocławiu, dziś mówi: Przez niezaszczepionych ugrzęźniemy na lata
Wariant C.1.2. posiada wiele mutacji. Część z nich jest również zawarta w innych wariantach, takich jak Alfa, Beta i Gamma. Są to warianty alarmowe, czyli takie, które mogą być bardziej zakaźne, odporne na szczepionki lub mogą powodować poważniejszy przebieg choroby. Eksperci uważają, że właśnie tak może być z nowym wariantem COVID-19.
Obawy te opierają w największej mierze na tym, że wariant C.1.2. ma więcej mutacji niż wszystkie inne najbardziej alarmujące odmiany. Naukowcy z RPA podają, że ma od 44 do 59 więcej mutacji niż pierwszy wariant z Wuhan o nazwie Wuhan-Hu-1.