Lech Wałęsa pojawił się przed bramą nr 2, która kiedyś prowadziła do Stoczni Gdańskiej, w 41. rocznice podpisania porozumień sierpniowych. Były prezydent przypomniał o tym, jak ważny był to moment w historii kraju i zaznaczył, że obecna władza niszczy to, co udało się wtedy osiągnąć.
– Tamte zdarzenia kończyły pewną epokę podziału Polski, Europy i świata na bloki, granice i jednocześnie natychmiast po naszym zwycięstwie nastała epoka intelektu, informacji i globalizacji – powiedział na początku swojego przemówienia Lech Wałęsa.
– Wywalczyliśmy wtedy rzecz najważniejszą: trójpodział władzy, niezręczny, nieprecyzyjny, ale to był trójpodział władzy. Filozofia, która jest potrzebna na XXI wiek: wszędzie tam, gdzie wprowadzono dobry trójpodział władzy, równo podzielono na trzy części władzę i zapisano to w konstytucji. Kontrolę nad tym dano sądom, a prasie pozwolono pisać o tym, czy to się wszystko zgadza. To nam się zaczęło układać. To było największe zwycięstwo – wspominał były prezydent RP.
Opowiedział, że 41 lat temu Polacy nie walczyli bezpośrednio z przywódcami kraju, ale z systemem, który reprezentowali i który ich chronił.
– Wtedy walczyliśmy nie z Kiszczakiem, Jaruzelskim, a z systemem o inny system. Mówiłem im wtedy, że są takimi łobuzami, bo im system na to pozwala. Przyjdzie inny system i nie pozwoli im na takie działania. Dzisiaj jednak musimy powiedzieć, że jeszcze mamy ten system, ale niektórzy go niszczą – podkreślił były prezydent.
– Zaczęli tak średnio: od uwag, które widzieli w moim działaniu. Mnie też przeszkadzało wiele instytucji jak byłem prezydentem, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, aby je likwidować! A oni teoretycy zaczęli usuwać to, co im przeszkadza. Mieli zamiar tylko jedną rzecz usunąć, ale jak usunie się jedną, to trzeba usunąć drugą. I tak będą usuwać aż zniszczą to nasze zwycięstwo – zauważył Lech Wałęsa.