
W ciągu ostatnich dni amerykańskie media przekazują głównie doniesienia z Afganistanu, ale to nie znaczy, że problem nowych zachorowań na COVID-19 przestał istnieć. Wręcz przeciwnie. W kilku stanach nowych zakażeń jest więcej niż w zeszłym roku.
REKLAMA
W najgorszej sytuacji jest obecnie Floryda. W szpitalach przebywa - to średnia z ostatniego tygodnia - ok. 17 tysięcy chorych, z czego na intensywnej terapii jest ponad 3,6 tys. osób. W ostatni czwartek zmarło w tym stanie 940 osób - najwięcej od początku pandemii. W czternastu florydzkich szpitalach wykorzystano wszystkie miejsca w kostnicach. W sobotę zaczęto w tych placówkach montaż kostnic przenośnych.
W Orlando władze proszą, żeby każde gospodarstwo domowe maksymalnie ograniczyło pobieranie wody, dzięki czemu ciekły tlen używany do jej uzdatniania zostanie wykorzystany do leczenia pacjentów z COVID-19.
Najlepsze, co można zrobić
Gubernator stanu Floryda Ron DeSantis od początku pandemii uważa, że najlepsze, co można zrobić, to chodzić bez masek, bo odporność uzyska się chorując i stosując wczesne leczenie tzw. koktajlem z antyciał, jak potocznie nazywa się terapię polegającą na podawaniu we wlewach przeciwciał monoklonalnych.
W zeszłym roku, gdy w Nowym Jorku dochodziło do tysiąca zgonów dziennie, DeSantis zapraszał “uciekinierów” z miasta do swojego "Słonecznego Stanu", w którym ceni się wolność jednostki. Ostatnio, już w trakcie wzrostu zachorowań, zabronił szkołom nakazywania uczniom noszenia masek i wydał zarządzenie, zgodnie z którym jedynie rodzice mogą decydować, czy ich dziecko włoży maskę na zajęciach w klasie, czy nie. Zagroził też zabraniem pensji urzędnikom i nauczycielom próbującym wprowadzić taki nakaz w okręgu lub szkole.
Poróżnili się w tej sprawie ostro w mediach społecznościowych z prezydentem Joe Bidenem, który optuje za wprowadzeniem obowiązku noszenia masek w szkołach. Głowa państwa obiecała, że jeśli gubernator zabierze komuś pensje, to wynagrodzenie zostanie wypłacone ze środków federalnych.
W ostatnią środę gubernator DeSantis udzielił stacji Fox News wywiadu, w którym stwierdził między innymi, że Joe Biden powinien wzorować się na nim i jego systemie walki z COVID-19. W piątek ogłosił, że każdy chory, który jest zagrożony śmiercią lub ciężkimi powikłaniami, otrzyma bezpłatnie leczenie przeciwciałami monoklonalnymi wyprodukowanymi przez firmę biotechnologiczną Regeneron. Środek ten (był nim leczony Trump) uzyskał warunkową aprobatę U.S Food and Drug Administration do stosowania w ekstremalnych przypadkach, jako lek eksperymentalny.
Ron DeSantis ma ambicje prezydenckie. Najprawdopodobniej, jeśli Trump się nie zdecyduje, będzie ubiegał się o startowanie w wyborach prezydenckich z ramienia partii Republikańskiej.
Kalifornia zmęczona obostrzeniami
W Kalifornii w ciągu ostatniego tygodnia notuje się średnią powyżej 10 tysięcy nowych przypadków zakażeń dziennie. To mniej niż na Florydzie. Gubernator tego stanu, Demokrata Gavin Newsom, próbuje walczyć z nową falą wirusa metodami stosowanymi też w Nowym Jorku.
Newsom przypomina swoim wyborcom, że udało mu się ich uchronić przed tym wszystkim, co dzieje się na Florydzie i trzeba walczyć, żeby tego nie stracić.
Z badań opinii społecznej wynika jednak, że mieszkańcy Kalifornii są zmęczeni ograniczeniami związanymi z pandemią. 14 września ma się tam odbyć “recall election” - specyficzny dla tego stanu proces, w którym wyborcy mogą odwołać wybranego uprzednio na dany urząd.
Terapia za darmo, na własną odpowiedzialność
Średnio ponad 17 tysięcy zachorowań dziennie w ciągu ostatniego tygodnia zanotował Teksas. Republikański gubernator tego stanu, Greg Abbott nie chce jednak wprowadzić ani obowiązku noszenia masek, ani obowiązkowych szczepień dla żadnej grupy. Wydał zarządzenie, zgodnie z którym władze poszczególnych miejscowości będą karane mandatami, jeśli wprowadzą na swoim terenie obowiązek noszenia masek lub szczepień.Jednocześnie ogłosił, że zatrudni ponad 2,5 tysiąca pracowników medycznych spoza stanu do walki z coraz większą liczbą nowych zachorowań. Niedawno zatrudnił już prawie 6 tysięcy, ale to wciąż za mało.
Chorzy mają sami decydować, czy chcą się poddać terapii z antyciał. W razie wyrażenia takiej chęci biorą na siebie pełną odpowiedzialność za skutki, ale lek otrzymają za darmo.
Tymczasem w Nowym Jorku, który w zeszłym roku oberwał przez pandemię naprawdę mocno, ludzie chyba są bardziej przekonani do idei wspólnej odpowiedzialności.
George (to imię, którego używa w USA), nieudokumentowany imigrant: - Tak, wiem o wzroście zachorowań. Oboje z żoną jesteśmy zaszczepieni, ale nosimy maski już także na ulicy, odkażamy ręce. Uznaliśmy, że to nie zaszkodzi. Nic więcej nie możemy zrobić, czy też może raczej: robimy wszystko, co można w tej sytuacji - mówi.
Spanish Harlem, gdzie mieszka George to okolica, w której nowych zachorowań było więcej, a zaszczepionych mniej niż w innych częściach Manhattanu. Pojawiły się tam ulotki i billboardy wyjaśniające w kilku językach, że szczepienia są bezpłatne i dostępne dla każdego bez względu na status imigracyjny oraz że można się zaszczepić bez posiadania stanowego ID i numeru Social Security.
Uruchomiono sieć tłumaczy i obwoźne punkty szczepień oraz bezpłatnych testów. Sytuacja w tej okolicy uległa poprawie.
Aktualnie najwięcej nowych zachorowań przybywa na Rockaway - to dzielnica leżąca nad oceanem, z plażami ciągnącymi się kilometrami. W sezonie letnim zjeżdża tam pół miasta.
Coraz więcej osób w maseczkach, także na zewnątrz
W Greenwich Village, gdzie mieszka Julie Rupprecht, specjalistka handlu nieruchomościami, w ciągu ostatniego tygodnia notowano średnio 139 nowych przypadków dziennie. - Tak, boję się tej nowej odmiany wirusa, myślę, że wszyscy na świecie się boją. Bez względu na to, gdzie żyjemy, boimy się zakażenia. Jeśli trzeba będzie, zaszczepię się trzeci raz. Ludzie, którzy się nie zaszczepili, to szaleńcy - mówi.W nowojorskich szpitalach przebywa obecnie ok. 800 osób chorych na COVID-19, z czego 97% to zarażeni wariantem Delta. Prawie 180 chorych leży na intensywnej terapii. Umiera 5-7 osób dziennie.
W sklepach znów pojawiły się darmowe maseczki, gdyby ktoś zapomniał swojej. Pracownicy obsługujący kasy znów noszą rękawiczki. Pomimo dręczących upałów, coraz więcej ludzi nosi maski także na zewnątrz.
Protesty wzbudziły natomiast dwa postanowienia burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio, który chce, żeby cotygodniowym testom lub obowiązkowym szczepieniom poddali się wszyscy pracownicy komunalni - inaczej zostaną zwolnieni. Od 13 września ma być też wprowadzony działający już w niektórych miejscach przepis wymagający tzw. paszportu szczepień. Bez okazania dowodu szczepienia i potwierdzenia tożsamości poprzez okazanie ID nie wejdzie się do muzeów, restauracji, sal koncertowych i gimnastycznych.
Aneta Radziejewska z Nowego Jorku
Czytaj także:Aneta Radziejewska z Nowego Jorku