Organizatorzy tegorocznego Marszu Niepodległości nie tylko zapraszają na obchody 11 listopada, ale także apelują o pomoc finansową. Bluzy, koszulki, płyty, gazety, a nawet miejscy przy stoliku z Rafałem Ziemkiewiczem – tak chcą zarobić.
"Ciągle brakuje nam (…) funduszy, m.in. na nagłośnienie i wyposażenie straży Marszu. Liczy się każda złotówka. Dlatego zwracamy się o wsparcie naszych wysiłków" – mówił kilka dni temu Robert Winnicki, prezes Młodzieży Wszechpolskiej, która wraz z Obozem Narodowo-Radykalnym organizowała Marsz. Teraz organizacją i jednocześnie pozyskiwaniem funduszy zajmuje się nowopowołane stowarzyszenie Marsz Niepodległości.
"Gazeta Wyborcza" sprawdziła, jak organizatorzy zbierają pieniądze na Marsz.
W sklepie kupić można m.in. koszulki (40 złotych za sztukę), magazyn kibicowski "Supporters Extra" za 10 złotych i pismo narodowo-radykalne "Magna Polonia", jak kto chce z płytą w dodatku z płytą "Niewygodna prawda" .
Prawdziwym hitem okazała się aukcja… kolczyków. "Kobieta oddana idei niepodległej wykonała specjalnie dla nas przepiękne kolczyki Viva La Polonia. Całkowity zysk ze sprzedaży przeznaczony jest na tegoroczną edycję Marszu Niepodległości" – reklamowali organizatorzy. Kolczyki sprzedano na Allegro za 207 złotych.
399 złotych kosztuje z kolei miejsce przy stoliku z gościem honorowym podczas balu Noc Wolności, który odbędzie się po Marszu. Gościem może być, do wyboru, prof. Wojciech Roszkowski, Rafał Ziemkiewicz, Robert Kaczmarek albo Łukasz Warzecha.
Na internetowej stronie Marszu jest specjalny system do przekazywania datków za pomocą kart kredytowych. Ale wygląda na to, że narodowcy w tym roku liczą nie tylko na darowizny. Profil Marszu Niepodległości na Facebooku zamienił się w sklep internetowy z patriotycznymi gadżetami.
Witold Tumanowicz
prezes stowarzyszenia Marsz Niepodległości
Nie czerpiemy zysków ze sprzedaży bluz i koszulek. Ich producenci poprosili o zgodę na umieszczenie na nich logo marszu, które mamy zastrzeżone. Nie płacą nam za to, ale mogą nam wpłacić darowiznę.