„W miesiąc po ukończeniu trzydziestego roku życia, wrzuciłam do torebki cztery prezerwatywy, szczoteczkę do zębów, składaną szczotkę do włosów i udałam się na sex”. Rozczarowani single, utrudzeni rodzice, ale też spełnieni zawodowo karierowicze i zakochani freelancerzy. Bookopen to portal, na którym 30 i 40 latkowie opisuje jeden dzień ze swojego życia. Kim są? Co ich boli? I czego żałują najbardziej?
„Co jemy dzisiaj na kolację? Magda zagląda do lodówki, a ja mam wrażenie, że wszystkie dni, wszystkie kolejne dni ostatnich sześciu lat, mogłyby streścić się w tym jednym zdaniu. Co jemy dzisiaj na kolację? Każdego dnia, o tej samej porze, z tym samym przykucnięciem przy lodówce pada to sakramentalne zdanie. Nieważne, czy jest poniedziałek, piątek, czy niedziela. Problem kolacyjnego menu pojawia się codziennie. A ja codziennie odpowiadam, że nie wiem, żeby zobaczyła, co jest, że mogę coś ugotować, jeśli jest zmęczona, możemy też gdzieś wyjść. Wyjść. No właśnie. Magda… Mówię i sam się dziwię, że słyszę siebie, który to mówi. Wychodzę. Słucham? Mówi ona. A ja po prostu wychodzę na drinka. Z kolegami”.
Dzisiejszy trzydziestolatek boryka się z różnymi bolączkami. Jeden nie może znaleźć pracy, inny ma jej aż za dużo. Nad jednym znęca się szef, drugi sam nim jest i wyżywa się na pracownikach. Nie radzą sobie z nadmiarem odpowiedzialności, albo też z zupełnym jej brakiem. Szukają miłości, zdradzają, rodzą dzieci, które potem wychowują sami, albo tkwią w nieudanych związkach. Jedni są sfrustrowani, inni pełni nadziei, albo zbuntowani. Historii tyle, ile osób. Bookopen, internetowy dziennik, którego każda kartka zapisana jest przez innego trzydziesto czy czterdziestolatka, to próba pokazania pokolenia. Co je boli, co wkurza, a co cieszy. Znajdziemy tu wszystko.
Matki,żony, kochanki
„Pamiętaj, abyś dzień święty święcił. Święcę. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem. Papierosem, kawą i winem. Święcę”, „Nie cudzołóż. Cudzołożę. Kiedy mogę . W swoim łożu cudzołożę. Z nie swoim mężem z ojcem nie swojego dziecka. Biję się w piersi. Cudzołożę” czy „Nie pożądaj żony bliźniego swego. Żony nie. Choć może lepiej byłoby żony. Ale ja pożądam męża kobiety innej. Kobiety, która nie jest moim bliźnim”. Tak brzmi dekalog 33 latki, który można znaleźć wśród kart dziennika. Miłość to zdecydowanie najczęstszy temat wpisów. Niewierne żony, kochanki, singielki. Wygłodniałe z braku seksu, znudzone partnerami albo wściekłe na otoczenie, które oczekuje od nich tylko jednego: dziecka. Jak widać dla kobiety przekroczenie magicznej granicy 30 lat jest najtrudniejszym momentem w życiu.
Takie przynajmniej wnioski nasuwają się kiedy przeglądam same tytuły umieszczonych na portalu kart z pamiętnika. „Boli? To dobrze”, „Zapomniałam pod którą pościelą”, „Żadnego mężczyzny w gospodarstwie domowym” czy w końcu „I żyli długo i szczęśliwie”. Lektura dziennika pozwala podzielić trzydziestolatków, na tych, którzy męczą się po ślubie i tych, którzy męczą się bez niego. O dziwo pozytywnych wpisów jest tu stanowczo za mało. Jeżeli nawet nie traktują o wielkich miłosnych rozczarowaniach, to są historiami „z ostatniego piętra biurowca”. Opowieściami o straconych karierach, zawiedzionych ideałach i trudnych zawodowych wyborach.
Szklany sufit
Cóż, współczesny 30-latek nie ma lekko. Nawet jeśli mu wychodzi, ma za co zapłacić ratę kredytu, kogo przytulić rano i czym się zająć popołudniu wcale nie jest szczęśliwy. „Mam wszystkie atrybuty sukcesu, lekko zawstydza mnie mój samochód, gubię się we własnym mieszkaniu... W centrum handlowym znanym z polskich komedii romantycznych kupiłem sobie dziś spodnie. Teraz siedzę tylko w nich patrząc na zabudowany ekspres do kawy, którego nie umiem obsługiwać”. Poczucie zagubienia i wypalenia, to kolejna dominująca cecha. W końcu trzydziestka to moment w życiu, w którym należałoby w końcu dojrzeć, a z tym bywa różnie. Większość prób kończy się tu „kolejnym kacem” czy „uciekaniem z czyjejś pościeli". Jak po każdej życiowej decyzji.
„Co ciekawe, przekroczenia tej magicznej 30-tki, nie zajmuje piszących prawie wcale" mówi w wywiadzie dla gazety.pl Justyna Lach, współautorka projektu. "Pod tym względem teksty 30-40 - mają pewien wymiar uniwersalny. A oni sami piszą o tym, co ich boli, ciekawi, interesuje, intryguje, zastanawia i bawi. O życiu. Czasem jest to życie singla, który narzeka na samotność, czasem mamy dwójki dzieci, której tej samotności brakuje. Jest tekst copywritera i listonosza, pracownika uniwersytetu i bezrobotnego. Co dziwne, 30-40 - latkowie prawie w ogóle nie piszą o swojej pracy, czy robieniu kariery, a jeśli już to bardziej przy okazji. Na pierwszym miejscu zdecydowanie są emocje” - dodaje Lach.
Emocja to rzeczywiście motyw wszystkich wpisów. Czasem jest ciepła, jak w notatce „Ojce Wergiliusza”, który opowiada jak tłumaczy córce skąd się biorą dzieci, czasem pełna frustracji, jak w zabawnym wpisie Mandali, który piszę o tym, że od pewnego czasu nie spotyka się z przyjaciółmi, tylko z ich meblami, pieskami i nowymi samochodami, czasem bywa też bolesna, jak u Islington, która piszę otwarcie: "Jego włosy zawsze najbardziej przeszkadzają mi przy trzecim zaciągnięciu się cienkim papierosem. Wypalam go zaraz po podmyciu się po kolejnym niechcianym stosunku (…) Schodzi ze mnie całe lepkie i niechlujnie odgrywane podniecenie- o ile mogę użyć tego słowa w odniesieniu do nudnego spektaklu którym odpowiadam na recital nierównych pchnięć, sapania i stęków. Krótki schemat.”
Wszystko razem tworzy mieszankę trudną i nieuchwytną. Dziennik, którego zbiorowe pisanie zakończyło się tej jesieni, jest nierówny. Czasami mocny, zaskakująco świeży, czasami nudny i grafomański. Niektóre dni zlewają się ze sobą, inne wybuchają emocjami. Przeplatają się tu historie powrotów z emigracji, trudnych rozstań, szczęśliwych spotkań i złych końców. Jak w życiu. Wszyscy i wszystko. Niezależnie od wieku.