Kuriozum: Nauczycielka z 26-letnim stażem zawieszona. Powód? Poruszyła temat depresji
redakcja naTemat
12 września 2021, 21:41·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 września 2021, 21:41
Nauczycielka jednej z toruńskich szkół podstawowych została zawieszona, ponieważ na lekcji poruszyła temat depresji. O sprawie opowiedziałam mediom lokalnym, bo chce walczyć o sprawiedliwość.
Reklama.
Lekcja o depresji
Szczegóły sprawy opisała Karina Obara w reportażu dla "Gazety Pomorskiej". Pani Dorota jest nauczycielką języka polskiego z 26-letnim stażem. Na jednej z lekcji realizowała materiał z podręcznika. Znalazł się tam tekst o anoreksji. Nauczycielka postanowiła rozszerzyć temat problemów wśród nastolatków i poprosiła uczniów o napisanie krótkiego reportażu o depresji.
"Temat wywołał duże zainteresowanie. Powstały ciekawe, mądre reportaże. I rozpętało się piekło" – zapewnia kobieta i mówi, że przeprowadziła taką lekcję w "jak najlepszej wierze i nagle zostałam ukarana".
Okazuje się, że już wcześniej dyrektor nie był zadowolony z pracy pani Doroty: w styczniu 2020 roku oskarżył ją o spiskowanie przeciwko niemu, ponieważ ona, a także rodzice i inni nauczyciele nie chcieli zgodzić się na pomysł podzielenia uczniów na grupy (najlepszą, średnią i najgorszą) na lekcjach matematyki i polskiego.
"Oskarżył mnie o to, że kazałam napisać dzieciom wypracowanie, gdzie zakwestionowałyby podział na grupy. Tymczasem ja poprosiłam dzieci jedynie o to, aby napisały, co możemy zrobić na lekcjach, aby nam się lepiej pracowało. Groził mi naganą z wpisem do akt, obrażał i krzyczał, że jestem niemoralna i nigdy nie powinnam być nauczycielką" – mówi polonistka. Na tym jednak jej kłopoty się nie skończyły.
Później pani Dorota została reprezentantką związku zawodowego w szkole (17 osób). "Dyrektor uznał go za nielegalny i zagrażający dzieciom. (...) Później szef placówki zwolnił nieoczekiwanie troje nauczycieli, za którymi związek się wstawił" – relacjonuje Karina Obara. Kilku nauczycieli napisali list do urzędu miasta z prośbą o przyjrzenie się zachowaniu dyrektora. Inni woleli się nie narażać.
Nauczycielka szkodzi uczniom?
"Zawiesił mnie w czerwcu za cykl lekcji, które przeprowadziłam w marcu (w 2020 roku – przyp. red.), oparty na tekście z podręcznika i związany z problemami dorastania. Poruszaliśmy wiele zagadnień, m.in.: problemy z samoakceptacją, bulimię, anoreksję. Przy okazji mieliśmy też przećwiczyć tekst publicystyczny, reportaż. Najczęściej pojawiającym się problemem w odpowiedziach dzieci była depresja" – opowiada pani Dorota.
Dodaje, że był to początek pandemii i "cała Polska żyła wtedy tym, że ośmiolatek popełnił samobójstwo". Przytacza dane o tym, że 106 dzieci w naszym kraju odebrało sobie życie w czasie edukacji zdalnej. Chciała, żeby jej uczniowie dowiedzieli się, jak objawia się depresja i gdzie szukać pomocy.
Dyrektor uznał, że w ten sposób polonistka zaszkodziła dzieciom i przekroczyła swoje kompetencje, bo nie jest psychologiem. Oskarżył ją o to, że przez jej zadanie domowe przyczyniło się do depresji i samookaleczenia dwóch uczennic.
"On sam za to, na podstawie notatek służbowych, bez psychologicznych kompetencji, uznał jej winę i zabronił jej uczyć. Wykorzystał specjalną procedurę, która daje dyrektorowi prawo natychmiastowego zawieszenia nauczyciela, gdy zagraża on zdrowiu i życiu uczniów, bez wyjaśnienia z nim sprawy, poznania prawdziwych okoliczności i przebiegu lekcji" – czytamy w "Gazecie Pomorskiej".
Komisja Dyscyplinarna przy Kuratorium Oświaty w Bydgoszczy uchyliła decyzję dyrektora z powodu braku dowodów na winę nauczycielki, ten jednak złożył zażalenie do komisji dyscyplinarnej przy Ministerstwie Edukacji i Nauki w Warszawie. Komisja podtrzymała zawieszenie. Skupiono się na tym, czy pani Dorota miała prawo przeprowadzić lekcję, na tak "drażliwy temat".
Dyrektor podstawówki powiedział "Gazecie Pomorskiej", że pani Dorota "została zawieszona w wykonywaniu obowiązków zawodowych po licznych konsultacjach z powodu wagi i wiarygodności zarzutów skierowanych przeciwko nauczycielce przez kilkoro rodziców".