Mohamed Salah zaczął mecz od zmarnowanego rzutu karnego. Egipcjanin jednak szybko się zrehabilitował.
Mohamed Salah zaczął mecz od zmarnowanego rzutu karnego. Egipcjanin jednak szybko się zrehabilitował. Fot. Twitter/@ChampionsLeague

Grupa B to jeden z ciekawszych kwartetów w tej edycji Ligi Mistrzów. Potwierdził to mecz w Liverpoolu, gdzie gospodarze po emocjonującym widowisku ograli 3:2 (1:2) AC Milan. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Jordan Henderson. Za to w Madrycie zawiodło Atletico. Powodów do narzekań nie ma natomiast FC Porto.

REKLAMA
Szymon Marciniak, który powrócił do sędziowania w Lidze Mistrzów, dostał bardzo emocjonujący mecz do poprowadzenia. Liverpool narzucił od początku bardzo szybkie tempo, jak na angielskie warunki przystało.
AC Milan podobnie jak polski sędzia, również zaliczył powrót do Champions League. Przerwa była nieco dłuższa, bo od 2014 roku, ale włoski klub zaprezentował się przyzwoicie. Przynajmniej pod względem wyniku, który był lepszy niż występ przyjezdnych w mieście The Beatles.
Najlepszym dowodem była pierwsza połowa, w której gospodarze nacierali, kreując mnóstwo sytuacji do strzelenia więcej niż jednego gola. Wynik otworzył bowiem już w dziewiątej minucie... Fikayo Tomori.
Obrońca Milanu nieszczęśliwie dotknął piłkę, którą uderzył Trent Alexander-Arnold. Kilka minut później rzutu karnego nie wykorzystał Mohamed Salah. Zemściło to się w ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy. Milan dwukrotnie się zerwał, posyłając gospodarzy na deski. Ante Rebić i Brahim Diaz wlali w serca nadzieję.
Po przerwie zrehabilitował się Salah, trafiając cztery minuty po gwizdku. Decydującego gola zdobył za to - jak na kapitana przystało - Jordan Henderson. Ładnym, plasowanym strzałem po koźle, zza linii pola karnego.
Liverpool - AC Milan 3:2 (1:2)
Bramki: Fikayo Tomori (9-s), Mohamed Salah (49), Jordan Henderson (69) - Ante Rebić (42), Brahim Diaz (44).
W 14. minucie rzutu karnego nie wykorzystał Mohamed Salah (obronił Mike Maignan).
Zgoła odmienne nastroje panowały w drugim meczu grupy B, gdzie Atletico Madryt zmierzyło się u siebie z FC Porto. Jak to zazwyczaj bywa w przypadku drużyny trenera Diego Simeone, najważniejsze to nie stracić bramki.
I to faktycznie się gospodarzom udało. Gorzej, że zabrakło skuteczności pod bramką Portugalczyków. Atletico próbowało różnych rozwiązań, łącznie z wprowadzeniem swojego nowego/starego piłkarza.
Antoine Griezmann pojawił się na boisku w 56. minucie, ale gola nie strzelił. Podobnie jak Luis Suarez i jeszcze kilku, którzy zazwyczaj strzelają, ale nie w tę środę.
Za to Porto osiągnęło swój cel. Punkty z wyjazdów plus solidne, regularne zdobywanie oczek u siebie, może być gwarancją ciekawej walki o awans z grupy B do samego końca.
Atletico Madryt - FC Porto 0:0
Czytaj także:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut