Tajna broń Biało-Czerwonych w walce o złoty medal ME. "To przechodzi ludzkie pojęcie"
Krzysztof Gaweł
18 września 2021, 08:00·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 września 2021, 08:00
Reprezentacja Polski w sobotę walczy o finał mistrzostw Europy i do rywalizacji ze Słowenią ruszy ze wsparciem, o którym nasi rywale mogą tylko pomarzyć. Kibice, siódmy, a może i ósmy zawodnik Biało-Czerwonych, już nie jeden raz ponieśli nasz zespół do wielkich trumfów. Teraz ma być dokładnie tak samo, w Spodku zasiądzie 11 tysięcy polskich fanów. Mecz Polska - Słowenia o godzinie 17:30.
Reklama.
Polacy mają tajną broń przed finałami mistrzostw Europy
Tajna broń Polaków w finałowym turnieju mistrzostw Europy jest rywalom znana od lat, ale ci i tak zawsze są zaskoczeni. I zawsze zachwycają się postawią naszych fanów, którzy potrafią ponieść mistrzów świata do zwycięstw. Tak było podczas mundialu w 2014 roku, tak było przez wiele lat podczas meczów Ligi Światowej i mistrzostw Europy. I jeśli ktoś nie stawał na wysokości zadania, to częściej siatkarze, a nie ich kibice.
– Wszystkim nam brakowało kibiców przez te dwa lata. Gra przed nimi to coś wyjątkowego – zapewniał w Krakowie i Gdańsku Michał Kubiak i w słowach kapitana nie było nawet cienia kurtuazji. Polacy rozpoczęli turniej słabo, grali nierówno, ale kibice byli z nimi na dobre i na złe, wspierali z całych sił, pomogli dobrze rozpocząć mistrzostwa. I co najważniejsze, szybko zapomnieli o porażce w Tokio.
– Kibice nas ponieśli, cieszymy się, że mamy ich wsparcie i naprawdę je odczuwamy. Każdy z nas bardzo się stara na koniec turnieju, także dla fanów – dodał Grzegorz Łomacz, który w kwadracie dla rezerwowych ma nadspodziewanie dużo czasu, by chłonąć energię trybun i oddawać ją na parkiecie. Tak było w Krakowie, gdy nasz zespół wygrał szlagier z Serbią (3:2). Tak samo gorąco fani powitali zespół w Gdańsku.
Kraków odleciał, Gdańsk odleciał. Pora na katowicki Spodek
Mecze 1/8 finału i ćwierćfinałowy ME to był popis nie tylko siatkarzy, zagrali wszak znakomicie, ale i fanów, których na trybunach zasiadło 10 tysięcy. Ergo Arena przypominała biało-czerwony ul, Finowie i Rosjanie byli pod wielkim wrażeniem. I nie mieli z naszą reprezentacją szans, nie urwali nawet seta w kluczowym momencie turnieju.
– Bardzo mi się podoba to, co dzieje się w hali. Takich chwil nie zapomina się do końca życia. Atmosfera jest niezwykła, to co się u nas dzieje to przechodzi ludzkie pojęcie. Nie ma czegoś takiego nigdzie na świecie – emocjonował się po triumfie nad Sborną Michał Kubiak, który przecież z nie jednego siatkarskiego pieca chleb jadł.
Pandemia i brak fanów na trybunach przez ponad rok dały się we znaki siatkówce. I chyba w Polsce fani najbardziej odczuli brak możliwości śledzenia meczów na trybunach. Gdy nadarzyła się okazja, by je zapełnili na nowo, od razu okazało się, że miejsc w halach jest zbyt mało. Tak było w krakowskiej Tauron Arenie, później w Ergo Arenie w Gdańsku, gdzie ustawiali się przed halami fani gotowi odkupić wejściówki na mecze. O tych na finały w katowickim Spodku można tylko pomarzyć już od kilkunastu dni.
– Nie spodziewałem się, że uda się nam wejść na ten poziom. Widzicie jak pomagają nam kibice. Jak dzięki nim rośniemy. Gdybyśmy grali w pustej hali, albo w innym kraju, nie wiem czy by się nam udało wejść na taki poziom. Kibice dodali nam mnóstwo energii – dziękował po meczach Vital Heynen i znów próżno doszukiwać się w jego słowach tylko kurtuazji. Energia po prostu płynie z trybun i zasila baterie naszych siatkarzy.
Złoto ME marzeniem Polaków, siatkarze liczą na fanów
Jeśli nasz zespół sięgnie po medal, a coraz odważniej siatkarze przebąkują o złocie, to będzie należeć również do polskich fanów. – Ciężko mi coś powiedzieć, to było coś niesamowitego. Kibice stworzyli taką atmosferę, że gra się nam o wiele łatwiej – zachwycał się Łukasz Kaczmarek. A chyba najlepiej oddał fenomen tego, co dzieje się na trybunach, jego klubowy kolega z Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
– Każdy nasz mecz jest świętem i na kolejne czekamy z niecierpliwością. Kibice to naprawdę jest nasz siódmy zawodnik – ocenił Kamil Semeniuk, siatkarz najmłodszy stażem w obecnej reprezentacji Polski. W sobotę Polacy zagrają ze Słowenią i będą zdecydowanym faworytem półfinału ME. Klasą sportową biją rywali, choć ci są wicemistrzami Europy. Nasi mają też coś, czego nie ma żaden inny zespół. Fanów.
– Zagraliśmy dla naszych kibiców i to było czuć od samego początku. Chcieliśmy sprezentować im widowisko, bo przyszli i niemal w pełni wypełnili halę. Stworzyli nam znakomite warunki, żebyśmy mogli zagrać dobry mecz – opisywał Bartosz Kurek. I zaraz dziękował, że mimo weekendu i wielu różnych zajęć kibice poświęcają swój czas dla polskiej kadry. Fenomen? Na pewno.
Bardzo trafnie opisał go Aleksandar Atanasijević, lider reprezentacji Serbii, który doskonale zna polskie realia, bo przez lata grał w PGE Skrze Bełchatów. I miał okazję doświadczyć mocy polskich fanów. – Dla takich meczów chce się trenować i grać w siatkówkę – przyznał atakujący aktualnych mistrzów Europy. Cóż więcej można dodać? Kibice, do dzieła!