Statystyki są nieubłagane: talent show Polo TV o nazwie „Disco Star” bije popularnością czołowe stacje muzyczne. Daleko za programem plasuje się Viva Polska, Eska TV czy 4fun.tv. To kolejny dowód na to, że disco polo nie umarło. Trwa, zdobywa nowych fanów i ma się całkiem dobrze – co widać również w mnogości zespołów oraz samej Polo TV – stacji telewizyjnej nadającej wyłącznie muzykę tego typu. Czy mamy się czego wstydzić?
„Wieśniactwo”, „żenada” i inne tego typu określenia już dawno przylgnęły do disco polo. Tej muzyki nie wypada słuchać, robią to tylko „wieśniaki bez gustu” i „przygłupy”. Wizerunek słuchaczy disco polo jest znany: białe kozaki, żel we włosach, spodnie w kant, buty w czuby, tipsy i mięśnie zbudowane na sterydach.
Nawet jeśli jest w tym odrobina prawdy to czym gwiazdy disco polo różnią się od dzisiejszych mainstreamowych wykonawców? Tipsy są, rozjaśniane włosy również, żel i białe kozaki oraz nadmuchane bicepsy także zdarzają się. To, co postrzegaliśmy kiedyś za tandetę, możemy zauważyć w wizerunkach Lady Gagi czy Nicki Minaj.
Podobnie jest z programem „Disco Star”. Format znany nam do bólu: trzyosobowe jury, castingi w różnych miastach, później eliminacje uczestników. W jury Shazza, Paweł Jasionowski z zespołu Masters oraz Grzegorz Halama. Samo studio wygląda dosyć ubogo, ale uczestnicy specjalnie nie odbiegają poziomem od tych znanych z „Mam Talent” czy „You Can Dance”. W czym więc disco polo jest obciachowe?
– Czas disco polo nigdy nie przeminął, ta muzyka została po prostu ostatecznie wyrugowana z głównych kanałów medialnych, w tym z Polsatu. To jednak ogromna „nisza”, a w praktyce zupełnie osobny rynek muzyczny, nie wiedzieć czemu wykluczony z ZAIKSu, ZPAV, Fryderyków i tak dalej – komentował specyfikę tego rynku Jakub Żulczyk w rozmowie z Hanną Rydlewską. – Ci wykonawcy wciąż grają koncerty, gromadzą większą publiczność i sprzedają więcej nośników niż niektóre osoby, o których czytamy na przykład na Pudelku. Powody tego wykluczenia to temat na zupełnie osobny artykuł, ale powiem tyle: w nieustających aspiracjach dążenia do „europejskości” i „światowości”, również w obrębie kultury, disco polo ze swoją ludycznością, z jakąś, nie da się ukryć, polską twarzą, jest naszym wielkim, wypieranym wstydem – mówił pisarz.
W czym tkwi w takim razie siła disco polo? Mimo ignorowania przez radio i telewizję głównego nurtu oraz ośmieszania przez krytyków ta nisza muzyczna okazuje się całkiem spora. Okazuje się też, że przez ostatnie lata uległa częściowej przemianie zyskując nowe pokolenie wykonawców, a z nimi ambitniejsze słowa i dźwięki. – Siła disco polo tkwi w jej lekkości, prostocie przekazu, jest niezobowiązująca – mówi Paweł Jasionowski, lider zespołu Masters. – Ma służyć dobrej zabawie i porywać do tańca. Trzeba przyznać, że dobrze sprawuje tę funkcję. Warto zaznaczyć, że muzyka disco polo ewoluuje. Dzisiejsze disco zdecydowanie różni się od tego z lat 90. – dodaje.
Nasi rodzimi wykonawcy wciąż inspirują się zachodnimi muzykami, nie unikając nawiązań czy powtórzeń konkretnych melodii. Mieliśmy już polską Lady Gagę, Madonnę, Britney Spears. Czy zapatrzeni w wielki świat zapomnieliśmy o tym, co jest najbardziej nasze, przekładając „po-po-po-poker face” nad „baja bongo”?
– Cieszy mnie fakt, że disco polo nie potrzebuje mediów tzw. głównego nurtu by być najlepiej wypromowaną muzyką w Polsce. Wystarczy spojrzeć na wyniki oglądalności telewizji Polo TV. To przecież najchętniej oglądany kanał muzyczny w Polsce. Inny przykład to teledysk mojego zespołu Masters "Żono Moja", który ma prawie 20 milionów odsłon na YouTube. Aktywnie prowadzimy profil na Facebooku oraz stronę internetową, staramy się wychodzić na przeciw współczesnemu widzowi i udaje nam się to. Nasza muzyka nie została "podana na tacy" przez media głównego nurtu, ale czy ktoś nie zna słów przytoczonego wyżej utworu "Żono Moja"? – pyta retorycznie Jasionowski. Znają wszyscy.
Czy muzykę disco polo można wyśmiewać i traktować jako niechciany odpad lat 90.? Wydaje się, że nie. Ona ewoluuje, zarówno na poziomie tekstów, jak i muzyki widać progres i rozwój wokalistów. – To jasne, że to muzyka prostych ludzi, z prostymi rytmami i słowami – mówi dziennikarka muzyczna Angelika Kucińska. – Są na nią wrażliwi ludzie nieskażeni edukacją, ale nie ma w tym nic złego, nie każdy ma dostęp do uniwersytetów. Na pewno nie nazwałabym słuchaczy disco polo „debilami” – zaznacza.
A czy ta muzyka ma ambicje tworzenia wiekopomnych dzieł, które częstokrotnie przyświecają marnym gwiazdeczkom pop? – Muzyka ambitna została zarezerwowana przez inne rodzaje muzyki. Disco polo ma inne przesłanie, co nie znaczy, że gorsze, albo że odbiorca go nie potrzebuje – komentuje lider Masters. – Disco ma służyć dobrej zabawie, być miłe i pozytywne w odbiorze. Umilać czas, wywoływać uśmiech, porywać do tańca – dodaje z przekonaniem. I trudno się z nim nie zgodzić.