Po zmianie systemu Polacy poczuli się trochę jak w upragnionej Ameryki. Po okresie szarości wszystko nagle stało się kolorowe, krzykliwe i wyzywające. Początek III RP to również zamieszania polityczne i związane z tym częste wybory. Te również stały się bardziej amerykańskie i pojawił się nowy twór: polityczna muzyka rozrywkowa. Do potańczenia, do posłuchania, do zabawy. Ten twór jest wszystkim znany. Wyśmiewany i nieco archaiczny zyskał ostatnio nowe wcielenie dzięki „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Związany z tabloidem portal niezalezna.pl opublikował apel: Zaśpiewaj o „Codziennej”! W apelu czytamy, że podczas sobotniego marszu „Obudź się Polsko” mieliśmy zaszczyt usłyszeć nowy utwór Kapeli znad Barczycy. Piosenka nosi nieskomplikowany tytuł Piosenka o „Gazecie Polskiej Codziennie” (posłuchaj na stronie niezalezna.pl), słowa również nie są wybitnie skomplikowane: „To polska gazeta codzienna! Wolności i prawdy skarbnica! W walce o Polskę płomienna, jak Piłsudskiego konnica!”.
– Piosenki polityczne po '89 roku nie miały zbyt wielkiego wpływu na głosy wyborców – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog. – Nawet w III RP większe znaczenie miały nadal zaangażowane piosenki z poprzedniego systemu: Maanam, Republika i cały polski punk rock – wylicza.
Prekursorem w nowym systemie jest zdecydowanie były prezydent Aleksander Kwaśniewski (blog na naTemat) i jego niemalże legendarne już „Ole Olek!”. Prezydent Kwaśniewski z piosenką trafił idealnie, bo nad Wisłą właśnie królowało disco polo, a sam utwór promujący ówczesnego kandydata był grany nie tylko na spotkaniach wyborczych, ale też w legendarnym programie „Disco Relax” i na wszystkich szanujących się wiejskich weseliskach. Top One, którzy wykonywali utwór kilka lat później w zakamuflowany sposób zamieścili przeprosiny za udział w tej kampanii. W utworze "Intro (listen from back)", odtwarzanym od tyłu, można usłyszeć wyznanie: "Przepraszamy Cię, Polsko, za to cośmy Tobie uczynili. Nieświadomi, zmieniliśmy losy Twoje. Nas samych nędznie okłamali, za co nawet srebrników garści nie dali."
O ile Top One i Aleksander Kwaśniewski są prekursorami, o tyle najbardziej doświadczonym wykonawcą rozrywkowych piosenek zaangażowanych politycznie jest Andrzej Rosiewicz. Piosenkarz najbardziej znany z piosenki tytułowej serialu Czterdziestolatek oraz utworu do filmu Pan Kleks w kosmosie mógł udać się na zasłużoną emeryturę, jednak na początku tego stulecia poczuł misję, którą podzielił się ze światem na konwencji Prawa i Sprawiedliwości. To tam wykonał brawurowe „Wystarczą cztery Ziobra i Polska będzie dobra”. Cała sala powitała piosenkę owacjami na stojąco, w przeciwieństwie do opolskiego festiwalu w 2007 roku, którego publiczność gdy usłyszała piosenkę czym prędzej opuściła amfiteatr. Rosiewicz utwór zakończył w atmosferze gwizdów i prawie pustej sali.
To nie był koniec piosenkarza. Niedługo po nieudanym występie w Opolu skomponował utwór „Wystarczą cztery Tuski, no i porządek pruski”, a rok później egzotyczny song o Baracku Obamie, gdzie wyjaśniał, że Barack naszym przyjacielem jest, bo w jego żyłach płynie polska krew. Od trzech lat Rosiewicz milczy, pozostawiając pewien niedosyt.
– Globalizacja i umasowienie form przekazu skutkują spadkiem poziomu muzycznego, to widać również w piosenkach wyborczych czy szerzej zaangażowanych w politykę – komentuje Chwedoruk.
Politycy SLD są wyjątkowo muzykalni. Marta Ratuszyńska zachwycała Mazowsze, z którego startowała, swoją krwistoczerwoną garsonką i piosenką „Razem”, w której wyznaje: „Dla mnie polityka jest jak piękna muzyka”. Z kolei Łukasz Naczas nagrał słynny „Song o Naczasie”, gdzie rapuje wraz z grupą starszyzny partyjnej, z Leszkiem Millerem i Ryszardem Kaliszem na czele. Nie sposób nie uśmiechnąć się słuchając tego utworu. Śmiech wzbudza również song „Są nas miliony”, którym dawny kandydat na prezydenta Grzegorz Napieralski uwiódł Polaków zdobywając ku zaskoczeniu 13,5% głosów.
– Każdy polityk poszukuje głosów setek tysięcy ludzi, więc nie może trafić w żadną niszę – tłumaczy doktor politologii. – Politycy muszą wyważać swoje przesłania, muszą odnajdywać złoty środek, co widać także w piosenkach, które są zwyczajnie nijakie – mówi Chwedoruk.
Politolog zaznacza, że ciekawym przykładem piosenki zaangażowanej jest popularna od paru lat pieśń stadionowa o premierze. – Protestujący młodzi ludzie w swojej kulturze protestu adaptują estetykę stadionową, tego wcześniej nie było.
Skoro piosenki wyborcze nie przekładają się na liczbę głosów, a najczęściej są wyśmiewane, i to nie tylko przez przeciwników politycznych, to czy mają jakąkolwiek przyszłość? – Musimy pamiętać, że kultura polityczna każdego kraju jest inna – zaznacza dr Rafał Chwedoruk i wskazuje na nie tak dawne protesty w Grecji czy na Łotwie, gdzie niezadowolone ze swojej sytuacji społeczeństwo traktuje piosenki polityczne jak hymny łączące ich we wspólnej idei.
Polska mimo częstych awantur politycznych nie jest krajem okupowanym, zagrożonym i ciemiężonym przez kogokolwiek, co sprawia, że kolejny Jacek Kaczmarski i "Mury" nie mają racji bytu, nie ma zapotrzebowania na jedność uciskanej mniejszości, gdyż żyjemy w wolnym kraju. Jedynym wyjątkiem mogą być środowiska podobne do "Gazety Polskiej Codziennie", które starają się wzniecić pożar z płomienia. Z tym, że tego już szczęśliwie nie ma.