Trudny wieczór przeżyli w sobotę w Katowicach sędziowie prowadzący mecz Polaków ze Słoweńcami. Czech Vlastimil Kovar i Serb Vladimir Simonović w trudnych, decydujących momentach, najczęściej korzystali z systemu challenge, który dzięki powtórkom pomaga wydać prawidłowe rozstrzygnięcie.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Czegoś takiego w meczu o tak dużą stawkę na siatkarskich parkietach już dawno nie było. Mecz Polaków ze Słoweńcami trwał przeszło trzy godziny, z czego dwa sety kończyły się wynikami powyżej trzydziestu punktów zdobytych przez każdą z drużyn. To był siatkarski thriller.
Przy dużym naładowaniu emocjonalnym emocji nie potrafili ostudzić sędziowie. Duet czesko-serbski, tj. Vlastimil Kovar i Vladimir Simonović, nie miał łatwego zadania.
Stawką meczu był awans do finału, ale po to dobierane są pary sędziowskie przez CEV, żeby raczej tonować nastroje, a nie sprawiać jeszcze większego zamieszania.
Kubiak rozgrzał kocioł
Tak to już jest, że kiedy system challenge w sprawiedliwy sposób wyjaśnia kontrowersyjne sytuacje, można tylko przyklasnąć. Problemy zaczynają się jednak w momencie, kiedy cała procedura trwa zbyt długo, bądź wadliwie wskazuje rzeczywiste rozstrzygnięcia.
Pierwszą, ważną decyzją oddaną w ręce technologii była piłka w drugim secie przy 30:30. Na zagrywce był wówczas Klemen Cebulj. Przyjmujący na co dzień grający dla Asseco Resovii Rzeszów zaserwował bardzo mocno. Piłka wylądowała w okolicach linii końcowej, zdaniem sędziów był to aut.
Jednak challenge wskazał coś innego. Piłka zahaczyła o linię, co nieco zdezorientowało zarówno kibiców, jak i Polaków, pewnych punktu na 31:30. Efekt? Za chwilę było 30:32 i Biało-Czerwonym odjechał - kto wie - może kluczowy set dla układu spotkania.
Atmosferę w czwartej partii podgrzał też Michał Kubiak. Kapitan reprezentacji Polski zaczął dyskutować pod siatką z Tine Urnautem, używając argumentów zarówno sportowych (dobry fragment gry Polaka), jak i słownych, oko w oko spotykając się pod siatką z przeciwnikiem.
Sędziowie próbowali uspokoić dwójkę, ale bardziej konkretna była interwencja obu zespołów, odciągających swoich liderów od siatki. Zwłaszcza krewkiego Kubiaka, który dał jednak impuls drużynie, z nadzieją na przedłużenie meczu do piątej partii.
Trzy zwycięstwa w meczu
Słoweńcy w sobotę trzykrotnie wygrywali z Polakami. O czym mowa? O końcowym wyniku spotkania. W czwartej partii kibice i team gości wpadali w euforię, którą dwukrotnie weryfikowali na niekorzyść przyjezdnych sędziowie.
I ponownie trzeba spojrzeć w stronę systemu challenge. Najpierw przy 28:29 Słoweńcy zdobyli punkt i zaczęła się wielka radość. Powtórka pokazała jednak, że rywale dotknęli siatki. Chwilę później (30:31) kolejny raz szał radości Słoweńców i... znowu challenge, tym razem nie było dotknięcia polskiego bloku po autowym ataku gości.
Wydanie obu decyzji, które przywracały Polaków do meczu, trwało jednak po dobrych kilka minut. Siatkarze czekali na decyzje, te wybijały dodatkowo z rytmu, utrudniały końcówkę jednym i drugim. Stracono co najmniej dziesięć minut.
Temat sędziów był poruszany w pomeczowych komentarzach. Bartosz Kurek jasno wskazał na kiepską pracę pana na stołku (tj. sędziego Vlastimila Kovara), o zamieszaniu wspominali również Fabian Drzyzga i Jakub Kochanowski.
Sędziowie nie muszą pomagać, ale w meczu o taką stawkę nie powinni przeszkadzać. Tego w rywalizacji Polaków ze Słoweńcami zwyczajnie zabrakło.