Vital Heynen musiał odejść. Reprezentacja Polski potrzebuje zmian i nowego przywódcy
Krzysztof Gaweł
20 września 2021, 11:54·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 września 2021, 11:54
Vital Heynen w katowickim Spodku nie krył się z tym, że to jego koniec pracy z reprezentacją Polski i że szanse na pozostanie są niewielkie. O tym, że to jedyna słuszna opcja środowisko wie od dawna. Kibice Belga uwielbiają, zapewne uważają, że powinien zostać na kolejne lata w Polsce. Ale tak nie jest, a rzeczywistość jest o wiele bardziej złożona. Heynen mówił wiele i ciekawie po wywalczeniu medalu ME. Czego wam nie powiedział?
Reklama.
Pożegnanie z Vitalem Heynenem było koniecznością i dobrze, że Belg sam wziął na klatę ciężar tego, co było nieuniknione. Cztery lata współpracy, przerwane pandemią i naznaczone sukcesami, to szmat czasu. A ten zadziałał na niekorzyść trenera, który na koniec przygody z polską kadrą został sam. Nie miał wsparcia drużyny, nie miał wsparcia przełożonych. Miał za sobą kibiców, którzy na co dzień nie mieli okazji z nim przebywać.
Scena pierwsza. Polska walczy ze Słowenią w półfinale ME. Michał Kubiak trafia kluczowy atak w secie czwartym, odwraca się od siatki, mija Vitala Heynena jakby nigdy nic i wpada w objęcia Pawła Zatorskiego, który stoi tuż za trenerem. To nie przypadek, o burzliwych relacjach na linii kapitan - selekcjoner mówiło się od igrzysk w Tokio. Belg nie potrafił znaleźć wspólnego języka z siatkarzem, ten w język się gryzł, drogi obu się rozeszły.
Tak samo jak drogi selekcjonera z większością, wbrew temu co mówił w Spodku, siatkarzy polskiej kadry. Ci nie krytykowali jego metod, jego pracy i jego dziwactw, do których próbowali się przyzwyczaić. Ale też nie mogli zrozumieć wielu decyzji, a porażka w Tokio sprawiła, że nikt już nie chciał tego robić. Błędów było sporo, nasz zespół miał zdobyć złoto, a wyjechał z Japonii pokonany. Heynen nie robił zmian, nie reagował w krytycznych momentach, nie pomagał drużynie. Podczas złotych MŚ zespół go okiełznał, tym razem się nie udało.
Wielu siatkarzy jego decyzji personalnych nie może zrozumieć, wszyscy zapytani o trenera i jego przyszłość bardzo się spinali. Zachowali klasę, nie krytykowali Belga w mediach – co jest znakiem jedności i siły tej grupy – ale też żaden nie rozdzierał szat, by trenera pozostawić. Realia są takie, że wszyscy Vitalem Heynenem są zmęczeni i mają dość. Dlatego decyzję o jego odejściu przyjęli z ulgą. Choć kibicom może się to nie mieścić w głowie.
Scena druga. Polacy świętują w Spodku medal mistrzostw Europy, brązowy. Vital Heynen na parkiecie wpada na Jacka Kasprzyka, który właśnie wyściskał się z jednym z siatkarzy. Obaj podają sobie ręce, zrobią za chwilę "misia", ale widać że mają do siebie dystans. Prezes PZPS tuż po igrzyskach przyznał, a lubi w mediach coś chlapnąć bez namysłu, że między trenerem a drużyną "coś się chyba wypaliło". Nie żartował, tak właśnie jest.
Podobnie między trenerem a pracownikami związku. Efekt jest taki, że nikt Vitala Heynena bronić nie będzie, jego odejście przyjmą z ulgą. W PZPS wiedziano o tym od dawna, nikt nie zdecydował się choćby na symboliczne pożegnanie trenera, jakiś drobny gest czy upominek i brawa od kibiców w katowickim Spodku. Szkoda, bo to świadczyłoby o klasie federacji. Albo prezesa Jacka Kasprzyka, który Belga zatrudnił. Cóż, taki mamy klimat.
Współpraca z selekcjonerem nie była od początku łatwa, obie strony przecierały szlaki, a Belg uczył się akceptować zasady i fakt, że prowadząc kadrę odpowiada się nie tylko za treningi. Że są spotkania, konferencje, dziennikarze z którymi się współpracuje. I nie można myśleć tylko o sobie i swoich potrzebach. Cóż, przez cztery lata Belg zdążył zmęczyć swoimi decyzjami wielu współpracowników.
Scena trzecia. Strefa wywiadów, katowicki Spodek. Vital Heynen wychodzi po meczu o brąz do dziennikarzy. Idzie tradycyjnie sam, siatkarzy nie ma wokół. Zatrzymuje się, cierpliwie odpowiada na pytania. Ożywia się przy tym o swoją przyszłość, jakby na nie czekał. Nie, nie zamierza zostawać w Polsce. Nie będzie prosić o szansę pracy z drużyną. Pewien etap się skończył i nasz trener mówi to bez chwili zawahania. I dobrze, wie i czuje, że tak właśnie jest.
Zżyma się, że nie pozwolono mu pożegnać kibiców, co czynił w Krakowie, Gdańsku, a wcześniej nawet w Spale. Od dawna manifestuje to, co musi się stać. I to może dziwić. Skoro tak uwielbiał swoją posadę, czemu tak łatwo się z nią żegna? Gdzie jest jego uwielbienie do siatkarzy? Dlaczego nie potrafi przyjąć krytyki, tylko upiera się, że miał rację i podejmował dobre decyzje? Niestety, trzeba odróżnić piękne słowa od rzeczywistości.
Drużyna w ogień za trenerem by nie poszła. Niestety. Siatkarze mają poczucie swojej wartości, mieli wygrywać, a wciąż coś staje im na przeszkodzie. Przegrali wszystkie decydujące mecze w tym roku, choć mieli dominować nad resztą świata. To fakt, nie opinia. Vital Heynen zrobił sobie znakomity PR, co zauważył Ryszard Bosek i chwilami więcej pracował nad opinią fanów - nawet podczas meczów! - niż nad zespołem. Tego nie mógł pojąć Sebastian Świderski, który w studiu telewizyjnym wypunktował trenera.
Scena czwarta. Ostatnia. Polsat Sport pokazał, jak Vital Heynen przemawia do zawodników w szatni i żegna się z nimi. Dziękuje, wspomina, na koniec płacze. Scena chwyta za serce. Uważny obserwator widzi, że siatkarze z klasą dziękują Belgowi, ale czynią to z dystansem. Największym chyba Michał Kubiak, który na chwilę zatrzymuje się przed pożegnaniem. Belg płacze, na pewno szczerze mu żal, bo to był owocny czas. Ale czy dojdzie kiedyś do tego, że sezon 2021 miał gorzki smak i że ponosi za to odpowiedzialność?
Epilog. Vital Heynen napisał do mnie kilka dni temu, nie będę wzorem jednego z żurnalistów TVP ujawniać, co się w korespondencji znalazło. Poprosił o statystyki swojej pracy rozbite na poszczególne lata. Wygrane, porażki, medale, procent zwycięstw. Do końca Belg będzie przekonywać, że ma rację i że osiągnął sukces. Nie zauważy tego, że drużyna czuje się pokonana od igrzysk w Tokio. Że popełnił błędy. Cóż, sam przyznał w jednym z wywiadów przed ME, że gdyby wywalczył medal w Japonii, "już dawno by go w Polsce nie było". Przykre.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut