Ryszard Czarnecki startuje na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej i jest jednym z faworytów. Jednak jak ujawnił obecny prezes Jacek Kasprzyk, umowa z politykiem PiS wyglądała zupełnie inaczej. W programie Onetu wyjaśnił, dlaczego uważa, że Czarnecki dopuścił się oszustwa.
– Wcześniej go nie znałem. W trakcie jednej z pierwszych naszych rozmów powiedział, że jeśli wysuniemy jego kandydaturę do władz Polskiego Komitetu Olimpijskiego, to absolutnie nie będzie go interesowała funkcja szefa naszego związku. Mówił, że jego interesuje PKOl – powiedział Onetowi Jacek Kasprzyk.
– Daliśmy mu tę rekomendację. Zresztą ja sam wtedy zrezygnowałem na jego rzecz z własnych ambicji w komitecie olimpijskim, dla dobra polskiej siatkówki. Znam to środowisko od lat, bo duża część ludzi w prezydium PKOl wywodzi się z Akademickich Związków Sportowych. A ja sam jestem AZS-akiem – dodał.
W związku z tym mężczyzna uważa, że kandydowanie Ryszarda Czarneckiego na prezesa PZPS stanowi oszustwo. Polityk PiS jednak temu zaprzecza. – Wybory do władz PKOl odbywają się nie na zasadzie delegowania z danego związku, tylko wyboru z sali w głosowaniu tajnym. Głosują przedstawiciele wszystkich związków sportowych – odpowiedział portalowi.
Jak informował w naTemat Krzysztof Gaweł europoseł nie jest głównym faworytem tych wyborów, ponieważ nieco wyżej stoją szanse Sebastiana Świderskiego, sternika Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
O tym, na kogo ostatecznie postawią delegaci i czy niejasne sprawy europosła PiS będą stanowić dla nich problem natury etycznej, zadecydują już 27 i 28 września podczas Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego.