Serce z petów, ryba z nakrętek. Wielu nie myśli o tym, jak rzucone na plaży śmieci do nas "wracają"
Alicja Cembrowska
30 września 2021, 16:48·7 minut czytania
Publikacja artykułu: 30 września 2021, 16:48
Co się dzieje, gdy z zegarka wypada jedna śrubka? A potem kolejna? Gdy tarcza jest zakrzywiona, a wskazówka coraz luźniejsza? Najpierw nie wiemy, która jest godzina. Potem zegarek staje. To nam, całej ludzkości, grozi, jeżeli nie połączymy sił, by zadbać o 70 procent naszej planety. 70 procent, które sprawia, że w ogóle możemy żyć, a które od lat regularnie unicestwiamy.
Reklama.
Mowa oczywiście o oceanach i morzach. Te drugie stanowią około 11 procent powierzchni światowego oceanu i 30 września świętują (Światowy Dzień Morza jest świętem ruchomym). Jednak z każdym rokiem liczba radosnych laurek maleje, a pojawia się coraz więcej ostrzeżeń – eksperci, organizacje i wolontariusze nie ustają w walce o morskie ekosystemy, a do świadomości globalnej dociera powoli fakt, że ocean nie jest workiem bez dna. Jego zasoby się kończą, niszczeją i nasza w tym zasługa.
Na świecie mamy 71 mórz (nie licząc Morza Kaspijskiego i Morza Martwego, które uznawane są za słone jeziora). To w nich i oceanach około 4 miliardy lat temu obudziło się życie, a bogactwo podwodnych krain nadal jest mniej odkryte i zbadane niż powierzchnia Księżyca!
Od zawsze uwielbiałam film przyrodnicze. Jako dziecko wychowane bez kablówki, Netflixa i VOD, przed weekendem siadałam z papierowym programem telewizyjnym i długopisem zaznaczałam godziny emisji programów dokumentalnych. Najchętniej wybierałam te, które oferowały zanurkowanie pod powierzchnię wody.
Niedawno zweryfikowałam kadry, które oglądałam w dzieciństwie. Kiedyś patrzyłam na kolorową Rafę, błękitne fale i różnorodny, kipiący barwami świat. Teraz widzę szkielety, szarość i foliowy worek. Robert Hofrichter, austriacki biolog i autor książki "Tajemnicze życie oceanów" opisuje, że podobne rozczarowanie, ale bezpośrednio, a nie na ekranie, jak ja, przeżywają jego studenci.
W czasie nurkowania w Adriatyku, w okolicy wyspy Krk uczniowie badacza zamiast imponujących morskich światów, oglądają wapienną pustynię. Hofrichter należy jednak do grupy, która uważa, że jeszcze nie powinniśmy się poddawać.
"Czy morze jest nieodwracalnie stracone, czy też określone procesy rozwojowe można poprowadzić w lepszym kierunku? Tak, można. I to łatwiej niż mogłoby się wydawać. I kosztuje to tyle, co nic!" – pisze w swojej książce.
Papieroski, papierki, nakręteczki
Na początku roku na Instagramie pojawiło się zdjęcie – pety ułożone w kształt serca. Potem świąteczna pisanka z nakrętek. I rybka – również ze śmieci. Kompozycje pojawiają się co kilka dni, niezależnie od pory roku. To dzieło Kasi. Materiałów dostarczają jej ludzie, którzy odpoczywają na bałtyckich plażach i najwyraźniej tam tracą pamięć. Zapominają, że odpady wyrzuca się do śmietnika, a nie pod nogi.
Kasia pochodzi z Białegostoku. Tam skończyła farmację. Po studiach przyjechała do Słupska. Chciała popracować i za pół roku wyprowadzić się do Anglii. Ale się zakochała – w morzu. I marynarzu. Została nad Bałtykiem, kilka lat mieszkała z partnerem w Ustce. Potem para przeniosła się za miasto, do nadmorskiej wsi.
– Czasami się śmieję, że powinnam biegać po plaży, reklamować Desmoxan i zachęcać do rzucenia palenia – mówi kobieta. I opowiada, jak zaczęła się jej jednoosobowa "działalność", polegająca na sprzątaniu bałtyckich plaż.
– Mój partner pływał i pływa bardzo dużo na surfie, więc często byłam na plaży i robiłam zdjęcia. Wtedy doznałam szoku śmieciowego – autentycznie. Zaczęłam interesować się bardziej problemem śmieciowym i postanowiłam coś z tym zrobić, czyli zakasać rękawy i sprzątać. Robię to sama, bo niestety słaba jestem w organizowaniu grupowych zadań – opowiada Kasia.
Kobieta dorywczo pracuje w aptekach i robi pamiątki dla turystów, a za sprzedaż każdej pamiątki zbiera 10 śmieci. – Na stronie @jestladnie są moje pamiątki, bo one miały też zachęcać do zmiany świadomości w zakupach. Promuję szydełkowe kamienie, breloki z kamieni i inne bardziej przyjazne środowisku, tworzone lokalnie pamiątki, tak żeby było mniej plastiku – opowiada.
I tak też nazywa się profil Kasi – "mniej plastiku dla Bałtyku". To na nim pojawiają się opisane na początku "śmieciowe kompozycje". – Latem turyści byli zaskoczeni, że ten plastik zbieram, a jak widzieli, ile tego mam, to często się przyłączali. Małe dzieci pytały, kiedy jest sprzątanie, bo panie w przedszkolu czy szkole mówiły, że to jest dobre dla środowiska i ta zmiana świadomości w najmłodszych była bardzo pocieszająca. Niestety osoby starsze raczej podśmiewały się z projektu – mówi Kasia.
Bez wątpienia na jej zdjęciach najbardziej rzucają się w oczy niedopałki papierosów, które, jak podkreśla Olga Sarna, prezeska Fundacji MARE, zawierają dużo plastiku, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy.
– Palacze często dziękowali za takie uświadomienie, że jednak jego jeden kip robi różnicę, bo jak już widzieli torbę zebranych śmierdzieli, to byli w szoku, że faktycznie się do tego dołożyli i szybko znajdowali patenty na nie zostawianie ich w piasku – to była taka fajna cześć edukacyjna – opowiada Kasia.
Puszki aluminiowe, papierki po lodach i opakowania po innych produktach spożywczych, chusteczki jednorazowe, resztki jedzenia i właśnie niedopałki papierosów to najczęstsze śmieci, które zostawiamy na plażach.
Według danych organizacji WWF rocznie zanieczyszczamy morza i oceany 10 milionami ton plastiku. Szacuje się, że około 100 milionów ton plastiku unosi się na wodach. Wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, że te pozostawione śmieci do nas wracają. Nie tylko milion zwierząt rocznie ginie z powodu porzuconych przez człowieka przedmiotów – giniemy i my, zjadając później ryby i owoce morza, do których przeniknęły szkodliwe cząsteczki.
"Plastik trafia do przewodów pokarmowych zwierząt morskich, a te są zjadane przez kolejne zwierzęta w łańcuchu pokarmowym. Ciała prawie wszystkich morskich gatunków, wliczając te najcenniejsze na świecie i mieszkające wydawałoby się z dala od ludzi – zawierają plastik. Plastik trafia też do przewodu pokarmowego człowieka (gdyż jest obecny w wodzie, rybach, owocach morza). Choć nie ma jeszcze długoterminowych badań nad wpływem plastiku na długość i jakość życia ludzi, nikt nie ma wątpliwości – nie jest on pozytywny" – czytamy na stronie WWF.
Jedna foliowa torebka może rozkładać się nawet 400 lat. Podczas rozkładu uwalnia do środowiska mikroplastik – podobnie jak na przykład podczas prania ubrań z poliestru. Zatem na każdym etapie – od wyboru kosmetyków czy ciuchów, po rzucenie śmiecia na ziemię – nasze decyzje mają znaczenie.
"Morzu jesteśmy zupełnie obojętni, jednak morze nie może być obojętne nam"
To zdanie z książki "Tajemnicze życie oceanów". Morze bez nas przetrwa, my bez morza nie. Szacuje się, że to morza i oceany pochłonęły 93 proc. ciepła wyemitowanego przez człowieka od lat 70. XX wieku. Gdyby trafiło ono do atmosfery, temperatura na Ziemi wzrosłaby o 36 stopni. Co drugi nasz oddech zawdzięczamy oceanom, z których właściwie pochodzimy, jak całe życie na Ziemi.
"Niezależnie od różnic między bakterią i płetwalem błękitnym wszelkie życie na Ziemi jest ze sobą spokrewnione i bardzo prawdopodobne, że ma jedno wspólne pochodzenie. Dlatego więc my, ludzie, którzy sami siebie uważamy za gatunek będący ukoronowaniem stworzenia, dzielimy 70 procent naszego genomu z gąbkami morskimi (Porifera), co przed kilkoma laty wykazali australijscy badacze na przykładzie gąbek z wielkiej rafy Koralowej. Tak – nasi dalecy krewni żyją na dnie morza!" – pisze Robert Hofrichter.
Gąbka. Zabawne, że ledwo przeczytałam te słowa, gdy na profilu Kasi zobaczyłam to zdjęcie.
Zanieczyszczenie plastikiem to jednak dopiero początek problemów. O to, co właściwie dzieje się w morzu, zapytałam Olgę Sarnę z Fundacji MARE.
– Największym problemem w moim odczuciu są przede wszystkim zmiany klimatyczne, bardzo odczuwane przez ekosystemy morskie, przez Bałtyk szczególnie. Bałtyk jest w ogóle świetnym przykładem, że te zmiany nie dzieją się gdzieś tam na świecie, ale dotykają nas już także w Polsce. Odnotowywane średnie temperatury Bałtyku są rekordowe. Te zmiany spotęgowały wiele problemów, z którymi to morze i tak się już borykało – tłumaczy ekspertka.
Olga Sarna podaje przykład: "Dorsz. Już od paru lat mówi się o tym, że ta ryba jest w Bałtyku zagrożona i może jej zabraknąć. Dorsze są zimnolubne, więc podnoszenie się temperatury sprawia, że mają problem z rozmnażaniem. U innych gatunków te środowiskowe zmiany również wpływają na zmianę czasu rozrodu czy migracji. Podkreślam jednak, że też nie jest powiedziane, że w perspektywie dłuższego czasu, te organizmy się nie przystosują do nowych warunków".
Kolejnym odczuwalnym przez człowieka efektem podniesienia się temperatury wody są sinice, a dokładnie ich wzmożony rozkwit. A to sprzyja zjawisku, które dla nas jest niezauważalne…
– Gdy sinice obumierają, opadają na dno i przy procesie rozkładu zużywają tlen i w rezultacie powstają strefy beztlenowe. Ten proces zachodził zawsze, ale przez ocieplenie klimatu jest potęgowany – mówi Olga Sarna. Warto dodać, że obecnie 20 proc. Bałtyku to martwe strefy.
Na stronie jednej z organizacji przeczytałam, że "Bałtyk umiera". Mój mózg szybko połączył wątki. O to również zapytałam ekspertkę z Fundacji MARE, która, na szczęście, ostudziła moje katastroficzne zapędy, wynikające z przerażających raportów.
– Taki komunikat jest bardzo negatywny i nie ma do końca poparcia naukowego. Na stan ekosystemu składa się kilkanaście czynników, więc wiele zależy od tego, o jakim aspekcie dokładnie mówimy. Faktycznie mamy w Bałtyku sporo tak zwanych stref martwych i tych stref jest coraz więcej, co wynika również z ocieplenia klimatu, ale jednak są też aspekty, w których odnotowywane są poprawy. Bardzo skupiamy się na Bałtyku i podejmujemy dużo działań, mających na celu poprawę stanu tego ekosystemu. Głęboko wierzę w to, że te działania przyczyniają się do tego, że kondycja tego morza będzie jeszcze lepsza – mówi Olga Sarna.
Dodaje, że Bałtyk jest podawany jako przykład morza, w którym zmiany zachodzą szybciej i dlatego skupienie na nim uwagi i znalezienie rozwiązań systemowych może pozwolić na przełożenie później tych rozwiązań na inne ekosystemy morskie. Co również ważne – Bałtyk ma najdłuższą historię, jeżeli chodzi o zarządzanie.
Działania organizacji, naukowców i wolontariuszy są nie do przecenienia. To ogromna liczba ludzi, która od lat uświadamia, edukuje, a teraz potrzebuje naszego wsparcia. Tym wsparciem są wybory, których dokonujemy każdego dnia, ale i świadomość, która sprawia, że jako społeczeństwo wywieramy nacisk na polityków, bo jak pisał Ryūnosuke Akutagawa nazywany ojcem japońskich opowiadań: "Osobno każdy z nas jest jedynie kroplą, dopiero wspólnie tworzymy ocean".
Morze nas przeżyje, morze przeżyje nasze dzieci i ich dzieci, a wciąż jeszcze nie dotarliśmy do wszystkich zakamarków jego głębin, gdzie świat jest mroczny niczym kosmos. Gdzie mieszka być może nie tylko kryl, lecz także lewiatan lub ośmiornica olbrzymia, i wszystko to wywołuje ów dreszczyk przebiegający po plecach.
"Kropla w oceanie – dokument o morzach i oceanach", YouTube
Konieczne jest globalne utworzenie morskich rezerwatów. Utworzenie takiej sieci wymaga dobrej woli polityków i pieniędzy – około 12 miliardów dolarów rocznie. To mniej więcej tyle ile rocznie w USA i Europie wydajemy na perfumy.