Aż dziw bierze, że nikomu nie znudził się jeszcze ten facet z MI6. Mieliśmy już Seana Connery’ego, Rogera Moora, Pierce'a Brosnana, a teraz z rolą agenta 007 żegna się Daniel Craig. Na tym nie kończy się jednak przygoda szpiega zamawiającego martini "wstrząśnięte, niezmieszane". Lista kandydatów na nowego Bonda jest długa i jest na niej też kobieta.
Historia Jamesa Bonda zaczęła się od "Casino Royale", pierwszej powieści napisanej przez Iana Fleminga, szpiega w służbie Jego Królewskiej Mości, czyli Jerzego VI Windsora. Pisarz miał za sobą pewne doświadczenia w wywiadzie i wiele przygód agenta 007 czerpał z operacji, w których uczestniczył (m.in. Goldeneye, operacja monitorująca ewentualny sojusz między Francisco Franco a państwami Osi).
Skąd wzięło się imię agenta ze Szkocji? Fleming uznał, że nazwisko amerykańskiego ornitologa Jamesa Bonda jest "krótkie, anglosaskie i pozbawione romantyczności". Warto dodać, że autor hobbystycznie zajmował się obserwowaniem ptaków.
I tak narodziła się jedna z najsłynniejszych postaci w popkulturze. Przystojny, nieco snobistyczny bawidamek - czytelnicy pokochali go od pierwszego wejrzenia, choć wokół książek zrodziła się dyskusja, w której zarzucono Bondowi bycie rasistą, seksistą i homofobem.
"Doktor No" to pierwszy film o Bondzie, w którego wcielił się Sean Connery. Aktor z Edynburga grał go w pięciu początkowych tytułach, po czym w roli szpiega jednorazowo zastąpił go George Lazenby.
Później Connery jeszcze raz miał okazję "pracować" dla MI6 w "Diamenty są wieczne". Od 1973 do 1985 roku angaż przypadł Roogerowi Moore'owi, potem Bonda zagrał w dwóch filmach Timothy Dalton.
Przedostatnim Jamesem był Pierce Brosnan. Irlandczyk, zaraz po Moorze, Connerym i Danielu Craigu (o nim za moment), zagrał w największej liczbie filmów szpiegowskich na podstawie twórczości Fleminga.
I przyszła kolej na Daniela Craiga, który zaczął swoją podróż jako Bond w filmie "Casino Royale". Po trzech kolejnych mniej lub bardziej udanych produkcjach aktor żegna się ze swoim bohaterem w "Nie czas umierać". Wszystko wskazuje na to, że niebawem Craig przekaże pałeczkę swojemu, nieznanemu jeszcze, następcy.
Agent czy agentka?
Gdy media obiegła informacja o tym, że Craig rezygnuje, w internecie zewsząd pojawiły się czy to artykuły wymieniające kandydatów na Bonda, czy pytania skierowane do internautów. "Kogo obstawiacie?" – można było przeczytać na Facebooku.
Wiele osób zaproponowało, aby tym razem agent 007 nie był białym heteroseksualnym mężczyzną. Stąd w propozycjach pojawili się m.in. Idris Elba, a także Luke Evans, który na łamach "Gay Times" dokonał swojego coming outu.
Lista pretendentów do zostania siódmym Bondem jest długa, dlatego wymienimy te osoby, o których mówi się najczęściej w kontekście castingu i które naszym zdaniem mogłyby udać się na niebezpieczną misję.
1. Tom Hardy
To wybór, który jednych zachwyca, drugich doprowadza do ziewania, choć jest najbardziej typowany przez bukmacherów do roli agenta 007. Na przestrzeni lat Tom Hardy udowodnił, że jest człowiekiem kameleonem. Grał londyński postrach, czyli bliźniaków Kray, najsłynniejszego gangstera, czyli Ala Capone, a także złowieszczego przeciwnika Spider-Mana, czyli Venoma.
Natomiast dla niektórych pod względem aktorstwa 44-latek jest zbyt podobny do Daniela Craiga i najprawdopodobniej nie wniósłby niczego nowatorskiego do postaci.
Przypomnijmy również, że Hardy od dzieciństwa zafascynowany był grą aktorską, ale próbował także swoich sił w modelingu. W wieku 21 lat wygrał nawet konkurs pozwalający mu dołączyć do agencji dla modeli.
2. James Norton
James Norton jest drugim faworytem bukmacherów zaraz po starszym koledze po fachu. Według świadków 36-latek odbył już liczne spotkania, na których miał czytać "ściśle tajny" scenariusz właśnie do kontynuacji filmów o Bondzie.
– Producenci chcieli Brytyjczyka, a James spełnia wszystkie wymagania – jest wysoki, mocny, sprawny fizycznie i oczywiście świetnie wygląda w smokingu – zdradził "Dailymail" pewien informator.
Norton urodził się w Londynie, jednak większość dzieciństwa spędził w hrabstwie North Yorkshire na północy Anglii. Aktor ukończył prestiżową szkołę teatralną RADA, czyli Royal Academy of Dramatic Art. W swojej filmografii ma m.in. role w oscarowym filmie "Małe kobietki", rewelacyjnej serialowej ekranizacji "Wojny i pokój", a także dubbingowy debiut w popularnej grze "Dragon Age: Inkwizycja".
3. Regé-Jean Page
Już w połowie grudnia Regé-Jean Page zachęcał do oglądania "Bridgertonów" postem o treści "Regencja, rodzina królewska. Wstrząśnięta i zmieszana", co było oczywistym i może profetycznym nawiązaniem do Jamesa Bonda. I tak jego notowania przed świętami wynosiły 40/1, a teraz wzrosły do 5/1.
Regé-Jean Page ma 31 lat i pochodzi z Londynu, chociaż większość dzieciństwa spędził w Zimbabwe, skąd pochodzi jego matka. Zanim zaczął szkołę średnią, wrócił na wyspy i dołączył do popularnego wśród młodzieży National Youth Theatre. Początkowo jego role w filmach i serialach polegały na statystowaniu — odegrał rolę uczestnika wesela u Weasley'ów w "Harrym Potterze i Insygniach Śmierci: Część I".
Największy rozgłos przyniosła aktorowi postać Simona Bassetta, czyli księcia Hastings we wspomnianym już serialu "Bridgertonowie".
4. Dev Patel
Wielu millenialsów pamięta Deva Patela, gdy dopiero zaczynał swoją poważną karierę od roli Anwara w kontrowersyjnym i nieco przerysowanym serialu dla młodzieży "Skins". Później nazwisko londyńczyka na dobre zagościło w Hollywood, a wszystko za sprawą występu w "Slumdogu: Milionerze z ulicy" Danny'ego Boyle'a.
W 2016 roku 31-latek otrzymał nominację dla najlepszego aktora drugoplanowego za rolę w filmie "Lion. Droga do domu". Niedawno Patel zachwycił widzów w reinterpretacji jednej z legend arturiańskich w dramacie fantasy zatytułowanym "Zielony Rycerz. Green Knight".
Patel skrytykował niedawno Hollywood za to, że niechętnie zatrudnia do głównych ról osoby azjatyckiego pochodzenia. Jak sam stwierdził, dla wielu producentów "nie był wystarczający". – Czasami czuję, że utknąłem na tej kulturalnej ziemi niczyjej. Nie jestem wystarczająco brytyjski, aby być w pełni Brytyjczykiem, ani wystarczająco hinduski, aby grać w pełni Hindusa – przyznał w wywiadzie dla "The Guardian".
5. Henry Golding
– To zaszczyt być w ogóle branym pod uwagę. To jedna z najlepszych ról filmowych w historii kina. Byłbym głupi, gdybym powiedział, że "nie chcę grać w tym g*wnie – mówił Henry Golding zapytany o to, jak czuje się z tym, że jest na liście kandydatów do zagrania Jamesa Bonda.
34-letni aktor urodził się w Malezji, gdzie żył przez pierwszych pięć lat swojego życia. Potem jego rodzina przeniosła się do hrabstwa Surrey. W wieku 21 lat Golding wyjechał do Kuala Lumpur w poszukiwaniu ról filmowych. Zawiedziony niewielką liczbą proponowanych ról wrócił na wyspy i tam wziął udział w castingu do "Bajecznie bogatych Azjatów", który wygrał.
Po zdobyciu globalnego rozgłosu 34-latek miał okazję pojawić się za kamerą Guy'a Ritchie'ego w filmie "The Gentlemen", a także w świątecznej komedii romantycznej "Last Christmas" u boku Emilii Clarke z "Gry o Tron".
6. Sam Heughan
To jedyny Szkot na liście, czyli kandydat niemalże idealny na kultowego agenta MI6. Sam Heughan urodził się w niewielkiej wiosce Balmaclellan na południu od Glasgow. Wychowywał się wśród hipisów zafascynowanych twórczością J.R.R Tolkiena i zanim w ogóle podjął się studiów aktorskich, przez parę lat podróżował. W 2003 roku ukończył Royal Scottish Academy of Music and Drama.
41-latek szerszej publiczności znany jest jako nieokrzesany Jamie Fraser z serialu "Outlander". Na dużym ekranie nie grał zbyt często, za to w swoim portfolio ma dużo ról w produkcjach teatralnych. Niedawno można było go zobaczyć w filmie akcji pod tytułem "SAS: Atak na Eurostar".
W rozmowie z mediami Heughan podkreślił, że jest gotowy zagrać Bonda, jeśli otrzyma taką ofertę. Jak sam zauważył, kiedyś nie byłby wystarczająco zdolny, aby podjąć się takiego wyzwania, ale teraz czuje się na siłach, żeby powalczyć o rolę agenta 007.
7. Tom Hiddleston
Thomas William Hiddleston urodził się w londyńskim dystrykcie Westminster. Najpierw ukończył renomowaną szkołę dla wyższych sfer, czyli Eton Collage, której absolwentami są chociażby książę William i jego brat Harry. Tuż po zakończeniu nauki w Cambridge Brytyjczyk dostał się do najbardziej cenionej szkoły aktorskiej na wyspach - do RADA.
Największy rozgłos dała mu rola Lokiego w uniwersum Marvela, choć początkowo Hiddleston ubiegał się o rolę Thora. Po pierwszym filmie superbohaterskim kariera 40-latka nabrała nieoczekiwanego tempa. Zatrudnił go Steven Spielberg, wystąpił w National Theatre w spektaklu "Koriolan" na podstawie sztuki Williama Szekspira i spróbował swoich sił w horrorze Guillermo del Toro.
Jako że Hiddleston jest wymieniany w panteonie współczesnych amantów brytyjskiego kina, nie mogło go więc zabraknąć na naszej liście. Redakcja naTemat uważa, że aktor zdecydowanie poradziłby sobie w wywiadzie MI6.
8. Lashana Lynch
Przypomnijmy, że swego czasu dziennik "Daily Mail" informował, iż (SPOILER) 25 część serii o Jamesie Bondzie ma rozpocząć się sceną, w której szef MI6 prosi o wejście do gabinetu agenta 007. Drzwi otwierają się, ale zamiast Daniela Craiga, pojawia się w nich Lashana Lynch ("Kapitan Marvel").
Od tamtego newsa minęło sporo czasu, ale nazwisko Lynch wciąż budzi kontrowersję wśród fanów Jamesa Bonda. 33-letnia aktorka z Londynu jest brana pod uwagę do roli tzw. Jane Bond, czyli kobiecej wersji słynnego szpiega. Wiadome jest jedno — Lynch przejmie po Craigu numer, ale czy faktycznie po "Nie czas umierać" zgarnie rolę sztandarowej postaci Fleminga? Tego nie możemy być pewni, chociaż bukmacherzy ustawiają ją na liście zaraz po innych aktorach płci męskiej.
Tymczasem zdaniem Craiga kobiety nie powinny grać Bonda, ani innych postaci, które w popkulturze zapisały się jako stricte "męskie". – Dlaczego kobieta miałaby grać Jamesa Bonda, skoro powinna być rola równie dobra jak James Bond, ale dla kobiety? – oburzył się na antenie Radio Times. Czy ma rację? Sami oceńcie.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut