Straż Graniczna poinformowała, że na terenach przygranicznych znaleziono atrapę bomby. Na to, że jest to ładunek wybuchowy, wskazywać miały wystające kable i zegarek z powtarzającym się alarmem dźwiękowym. – Kto na świecie buduje bomby, które wydają alarm, że za chwilę wybuchną? Widziałem wiele, rozbrajając bomby, ale czegoś takiego w życiu nie widziałem – powiedział Jerzy Dziewulski w rozmowie z naTemat.
W naTemat pracuję od kwietnia 2021 roku jako dziennikarka newsowa i reporterka. W swoich tekstach poruszam tematy społeczne, polityczne, ekonomiczne, ale też związane z ekologią czy podróżami. Zawsze staram się moim rozmówcom dawać poczucie bezpieczeństwa i zaopiekowania się, a czytelnikom treści wysokiej jakości. Pasja do dziennikarstwa narodziła się we mnie z zamiłowania do pisania… i ludzi. Jestem absolwentką dziennikarstwa i medioznawstwa oraz politologii na Uniwersytecie Warszawskim.
Znaleziona przez funkcjonariuszy atrapa bomby, według Straży Granicznej, miała być prowokacją białoruskich służb. Na Twiterze opublikowano zdjęcia z miejsca zdarzenia.
"Kolejne prowokacje ze strony białoruskich służb. Dziś rano na granicy (Placówka SG w Nowym Dworze) znaleziono atrapę bomby. Wystające kable, zegarek z powtarzającym się alarmem dźwiękowym, miały wskazywać, że jest to ładunek wybuchowy. Tym razem na szczęście to tylko atrapa"
Dziewulski o bombie na granicy
O sprawę zapytaliśmy Jerzego Dziewulskiego, antyterrorystę i byłego doradcę prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego do spraw bezpieczeństwa.
Zdaniem eksperta sytuacja opisana przez Straż Graniczną jest zdumiewająca. Jerzy Dziewulski twierdzi, że rzekoma metoda podłożenia bomby jest bardzo wyszukana i mało prawdopodobna w takim miejscu.
– Dla mnie to jest wątpliwe i zdumiewające. Jak można pokazać golarkę i powiedzieć, że prawdopodobnie była to bomba? Na jakiej postawie tak sądzono? – pyta Dziewulski.
Ekspert zauważa, że gdy istnieje podejrzenie podłożenia bomby, to pirotechnicy muszą dokonać fizycznego lub elektronicznego prześwietlenia urządzenia.
– Twierdzenie, że była to atrapa bomby, jest absurdalne, może to była rzeczywiście golarka. Dla mnie to jest kompletna bzdura, jak można podać, że coś leży i to jest atrapą bomby?
Jerzy Dziewulski jest licencjonowanym pirotechnikiem, ma upoważnienie MON do pracy z materiałami wybuchowymi i sam nie jedną bombę rozbroił.
Wątpliwe przesłanki
Jerzy Dziewulski dziwi się, że urządzenie na granicy zostało uznane za atrapę bomby. Według Straży Granicznej jedynymi przesłankami były wystające kable i zegarek z powtarzającym się alarmem dźwiękowym.
– Kto na świecie buduje bomby, które wydają alarm, że za chwilę wybuchną? Widziałem wiele, rozbrajając bomby, ale czegoś takiego w życiu nie widziałam – mówi.
Dziewulski przyznaje, że na świecie rzeczywiście są konstruowane różnego rodzaju bomby np. w telefonach komórkowych, ale dotyczy to sytuacji, gdy planowany jest zamach na życie indywidualnej osoby. Wtedy takie metody się sprawdzają, ale nie jako pozostawione urządzenie na pasie granicznym.
– Zrobiono dym z tej sprawy. Atrapa to jest urządzenie, które imituje bombę. Imituje wtedy, kiedy można dokonać rozpoznania, że w urządzeniu znajdują się elementy, które mogą spowodować detonację – dodaje na koniec.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut
Gdy mamy do czynienia z pudełkiem lub walizką, w której znajdują się niezidentyfikowane przewody czy zapalnik, to wtedy można powiedzieć, że wyglądało to, jak bomba, ale było atrapą. Golarka nie wygląda jak bomba. Musielibyśmy mieć minimum dowodów, że wewnątrz golarki znajdowałyby się inne elementy niż te, które są we wnętrzu faktycznej golarki. I wtedy można mówić o atrapie.
Jestem przekonany o jednej rzeczy, na granicy wszystko jest możliwe, także bomba. Ale niekoniecznie musimy znajdować golarkę i mówić, że to jest to atrapa bomby.