Reklama.
Witold Waszczykowski w rozmowie z gazetą poruszał temat kryzysu na granicy polsko-białoruskiej czy konfliktu z Czechami. Potem jednak rozmowa zeszła na zdecydowanie bardziej prywatne tematy. Były szef MSZ przyznał, że jego choroba sprawia, iż ma niedowład i musi poruszać się o kulach lub jeździć na wózku elektrycznym.
– Choroba neuronu ruchowego powoduje złe funkcjonowanie nerwów podtrzymujących kończyny, głównie dolne, ale też górne – tłumaczył. Powiedział, że choroba utrudnia mocno życie, ale on stara się przyzwyczaić do nowych warunków. – Muszę być bardzo ostrożny w chodzeniu. Windy, schody, poręcze – to kwestie, które są teraz dla mnie najważniejsze. Czy znajdzie się krzesło, na którym zdołam usiąść lub dam radę z niego wstać – zdradził.
Czytaj także: "Nie wytrzymałem fali hejtu". Dyrektor chciał nagradzać uczniów za szczepienia, ale się wycofał
– Czekam aż ktoś wymyśli przysłowiowy latający dywan i znajdzie lekarstwo – dodał nieco żartobliwie. Były szef MSZ powiedział, że mimo przeciwności nie zamierza przestać pracować. – Na szczęście reszta ciała działa, czasem jakiś nerw mi utrudnia wysłowienie się, ale nadal piszę, pracuję i chyba aż takich głupot jeszcze nie gadam? – spytał retorycznie.
Waszczykowski o hejcie
Waszczykowski uważa, że mimo wszystko bardziej dotkliwym problemem niż sama choroba są negatywne, a wręcz obelżywe komentarze, które pojawiają się na jego temat. – Gorszy jest hejt i komentarze w internecie: „Dobrze ci tak, dziadu”, „Zasłużyłeś sobie na to, PiS-owski chamie” – przyznał.Polityk powiedział, że stara się nie zwracać uwagi na takie zaczepki. – Eliminuję takich ludzi ze swojego życia. Ignorowanie to jedyna skuteczna metoda na ograniczenie mowy nienawiści – tłumaczył.