Uczestnicy ruchu drogowego muszą być nieustannie czujni. Nie tylko z powodu niedzielnych kierowców. Trzeba uważać na agresję innych. Ostrzelany Opel, sportowiec z nożem w plecach, przechodzień bijący kierowcę to tylko kilka przykładów polskiej kultury jazdy.
Mimo przyjemności, jaką daje prowadzenie samochodu, może to być czynność bardzo frustrująca i niebezpieczna. Zwłaszcza, jeśli podobną frustrację odczuwają inni uczestnicy ruchu drogowego. Dochodzi nawet do sytuacji rodem z gier komputerowych czy filmów sensacyjnych. Kierowca ciężarówki strzelił pneumatycznym pistoletem na metalowe kulki w tylną szybę jadącego przed nim Opla. Zdenerwował się, bo od dłuższego czasu nie mógł wyprzedzić osobowego samochodu. Ten eksces wydarzył się pod Koninem.
Jak podaje "Rzeczpospolita" przykładów takich sytuacji jest więcej. Często na drodze panuje prawo dżungli. Wicemistrz Polski w tenisie stołowym krzyknął w Bydgoszczy: "Jak jedziesz", do kierowcy, który prawie go potrącił. Najwidoczniej kierujący pojazdem poczuł się urażony kwestionowaniem swoich umiejętności, gdyż pchnął sportowca nożem w plecy.
Zdarza się, że również piesi nie są odporni na krytykę. W Olsztynie młody mężczyzna wszedł bez ostrzeżenia na drogę. Hamujący ostro 72-latek użył klaksonu. W efekcie młodzieniec otworzył drzwi samochodu i kilkoma ciosami pozbawił starszego pana przytomności.
Mimo braku oficjalnych statystyk, agresji na drodze nie da się nie zauważyć. Eksperci zaznaczają, że zdaje się ona rosnąć. Według badań TNS-OBOP, na które powołuje
się dziennik, tylko 25 proc. uczestników ruchu drogowego nie reaguje na przewinienia lub złą jazdę innych kierowców. Znacznie częściej zdarzają się obsceniczne gesty, przekleństwa. Zdaniem psychologów w złość na drodze wpadamy nie przez tak zwanych niedzielnych kierowców, ale przez frustracje życiowe, które w sobie gromadzimy. Przekleństwa i trąbienie klaksonem na innych są tylko formą wyładowania się, pozbycia się nadmiaru złych emocji.
Instytut Transportu Samochodowego dla "Rzeczpospolitej"
Gdy inny kierowca zachowuje się agresywnie, nie należy go dalej prowokować. Trzeba się zastanowić, na czym nam bardziej zależy: czy chcemy być górą, czy wolimy rozładować sytuację i uniknąć eskalacji niepożądanych zachowań. CZYTAJ WIĘCEJ