
Niezależnie od wyniku dzisiejszego meczu Jerzy Janowicz już może czuć się zwycięzcą. Swoją znakomitą grą w turnieju ATP Masters w Paryżu zachwycił wszystkich kibiców tenisa. Jego ostatnią przeszkodą na drodze do pierwszego zwycięstwa w turnieju tej rangi będzie Hiszpan David Ferrer, piąta rakieta świata.
REKLAMA
Droga do finału obu panów diametralnie się różni. Janowicz, by zagrać w dzisiejszym meczu, musiał w pokonanym polu pozostawić aż siedmiu przeciwników, z czego aż pięciu jest sklasyfikowanych w pierwszej 20-stce rankingu ATP. Ferrer rozegrał tylko cztery mecze, a jego przeciwnicy byli o wiele łatwiejsi niż Ci, którym czoło musiał stawić Polak (tylko dwóch zawodników, z którymi grał Ferrer jest sklasyfikowanych w pierwszej 20-stce: Francuz Jo-Wilfried Tsonga – 8.,oraz Szwajcar Stanislas Wawrinka – 17.).
Jerzy Janowicz
Jerzy Janowicz
Polak sam nie wierzył w to, że zagra w finale. Bilet powrotny do domu miał zarezerwowany na 2 listopada. Dzień po meczu z Andy Murray`em. Dopiero po zwycięstwie nad mistrzem olimpijskim Janowicz uwierzył, że może zdziałać w Paryżu coś więcej i nie rezerwował kolejnego biletu.
Zanim jednak "Jerzyk" wygrał ze Szkotem, to rozegrał cztery mecze. Tyle, ile Ferrer w całym turnieju. Pierwsze dwie potyczki, odbyły się w ramach kwalifikacji do turnieju głównego. Tam na drodze polskiego tenisisty stanęli rywale, przynajmniej teoretycznie, słabsi od niego. I Rosjanin Dmitrij Tursunow (124. miejsce w rankingu ATP) i Francuz Florent Serra (122), to przeciwnicy, którzy w świecie tenisa są zupełnie anonimowi. Tak, jak Janowicz przed turniejem we Francji. Polak nie pozostawił złudzeń swoim rywalom i pokonał obu bardzo pewnie 2:0, nawet liczba wygranych gemów była identyczna (6:2, 6:4).
Prawdziwe wyzwanie czekało na Janowicza dopiero w pierwszej rundzie turnieju. Tam musiał się zmierzyć z Philippem Kohlschreiberem, zawodnikiem numer 19. w światowym rankingu. Pewne zwycięstwo 2:0 po dobrej grze pokazało, że Polak może w tym turnieju namieszać. Nikt chyba jednak nie spodziewał się jak bardzo. Później kolejny mecz i kolejne zwycięstwo bez straty seta. Chorwat Cilić musiał uznać wyższość Janowicza przegrywając 7:6, 6:2.
W 1/8 polskiego tenisistę, który powoli wyrastał na czarnego konia turnieju, czekał prawdziwy sprawdzian. Andy Murray, mistrz olimpijski z Londynu i trzeci zawodnik rankingu ATP. Nikt nie dawał Janowiczowi żadnych szans. Nawet szkocki tenisista powiedział po meczu, że zagrał niechlujnie i to go zgubiło. Trudno nie przyznać mu racji, bo miał przecież aż dwie piłki meczowe, których nie wykorzystał. Janowicz za to pokazał charakter i walczył do samego końca. Opłacało się. Najpierw w dramatycznych okolicznościach wygrał drugiego seta, by potem zmiażdżyć szkockiego mistrza w trzecim i wygrać aż 6:2.
Ćwierćfinał też miał swoją historię. Pierwszy set pojedynku z Janko Tipisareviciem w wykonaniu polskiego tenisisty był słaby. Dopiero w drugim Janowicz się przebudził i pewnie wygrał do 1. W trzecim Tipisarević przy stanie 4:1 dla Polaka poddał mecz.
Półfinał to już totalna dominacja polskiego zawodnika. Gilles Simon właściwie nie był w stanie nawiązać z Janowiczem równorzędnej walki. W obu setach, to Polak dyktował warunki gry i to on awansował do finału, wygrywając z Francuzem 2:0 (6:4, 7:5).
Łącznie Janowicz rozegrał siedem meczów. Spędził na korcie 10 godzin i 36 minut. Jak sam podkreśla, dla niego taka sytuacja to coś zupełnie nowego i jego organizm nie potrafi się do tego przystosować. Ma problemy ze snem i apetytem. Na korcie tego jednak, póki co, nie widać.
Od trzech dni kompletnie nie mam apetytu. Raczej coś podjadam, niż jem. Spać też nie mogę. Ostatnia noc i tak była super, bo przespałem chyba pięć godzin. Przed Murrayem były tylko dwie. CZYTAJ WIĘCEJ
David Ferrer
Hiszpan drogę do finału miał i krótszą i łatwiejszą. W paryskim turnieju rozegrał tylko cztery mecze. Do tego rywale jacy stawali na jego drodze byli słabsi, niż ci, z którymi musiał zmierzyć się Janowicz. Z racji swojej wysokiej pozycji w rankingu ATP Ferrer nie musiał grać w eliminacjach do turnieju. Jakby tego było mało, w pierwszej rundzie trafił na wolny los, co sprawiło, że automatycznie awansował do dalszych gier.
W drugiej rundzie Ferrer zmierzył się ze swoim rodakiem, Marcelem Granollersem (33. w rankingu ATP). Nie była to trudna "przeszkoda", bo Ferrer rozprawił się z rywalem w dwóch setach (6:1, 6:3). Większy opór Hiszpan napotkał w następnej rundzie, gdzie czekał na niego Szwajcar Stanislas Wawrinka. Do rozstrzygnięcia meczu potrzeba było trzeciego seta, w którym jednak Ferrer poradził sobie bez problemów i wygrał pewnie 6:2. Jak się później okazało, to był jedyny mecz, w którym 30-letni Hiszpan stracił seta.
Ćwierćfinał i półfinał, to spokojna gra Ferrera i dwie wygrane po 2:0. Najpierw wyższość hiszpańskiego zawodnika musiał uznać Jo-Wilfried Tsonga, a w półfinale Ferrer pokonał kolejnego Francuza, Michaela Llorda.
Hiszpan podkreśla, że ten sezon jest najlepszym w jego dotychczasowej karierze. Pod względem zwycięstw może się z nim równać w tym roku tylko Novak Djoković. Obaj panowie wygrali w tym sezonie aż 71 meczów. Jeżeli Ferrer wygra z Janowiczem, to będzie dla niego już siódme zwycięstwo turniejowe w 2012 roku. Wcześniej triumfował na kortach w Auckland, Buenos Aires, Acapulco, s'Hertogenbosch, Bastad i przed tygodniem na hali w Walencji.
– Czuję się dobrze i jestem szczęśliwy, że znalazłem się w finale. Mecz z Janowiczem będzie niezwykle trudny. On naprawdę świetnie sobie tutaj radzi. Zrobię jednak wszystko, by wygrać. To bez wątpienia najlepszy rok w mojej karierze. Wygrałem w nim aż sześć turniejów. Jeśli pokonam Janowicza, wywalczę siódmy tytuł – tak przed meczem finałowym wypowiadał się Ferrer.
Kto wygra?
Jerzy Janowicz zaskoczył już chyba wszystkich ekspertów, którzy nie raz w tym turnieju, przekreślali jego szanse na zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. Jeżeli wytrzyma presję i zagra na takim poziomie jak we wczorajszym półfinale z Simonem, to ma duże szanse na to, by wygrać pierwszy swój turniej tej rangi w karierze. Sam Janowicz podkreśla, że Ferrer gra podobnie do Simona. To dla Polaka dobra wiadomość, bo przecież z Francuzem w półfinale poradził sobie koncertowo.
Doświadczenie przemawia jednak za Ferrerem, który rzeczywiście w tym sezonie gra bardzo dobrze. Jeżeli do tego dorzucimy znacznie mniejsze zmęczenie trudami turnieju, to Hiszpan zyskuje kolejny mocny argument, który przemawia na jego korzyść w finałowym starciu. No, ale już wielu myślało, że Janowicz nie ma szans, a on jak na złość ogrywał wszystkich na swojej drodze.
