Świetnie rozpoczęła sezon w short tracku Natalia Maliszewska. Polka podczas Pucharu Świata w Pekinie wygrała wszystkie wyścigi na 500 metrów, w tym finałowy, który miał niezwykle dramatyczny przebieg. Polka upadła, pojawiła się krew, kask został uszkodzony, ale na szczęście skończyło się na strachu.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Natalia Maliszewska to jedna z naszych nadziei na medal podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Pekinie. Właśnie w hali, gdzie za trzy miesiące odbędzie się rywalizacja o najważniejsze medale dla sportowca, rozegrano pierwsze w sezonie zawody Pucharu Świata.
Polka, która jest mistrzynią Europy oraz medalistką mistrzostw świata, pokazała klasę. Po raz trzeci w karierze triumfowała w zawodach cyklu PŚ, dominując od początku do końca zawodów. Dla Polki dystans 500 m w short tracku jest tym koronnym, co w pełni udowodniła.
Polka podczas startu w PŚ w Pekinie nie tylko zdobyła złoto, ale ustanowiła też nowy rekord Polski, finiszując z czasem 42,377 sekundy.
W finale młodsza z sióstr Maliszewskich (Patrycja zajęła w Pekinie 20. miejsce) zaliczyła upadek. Polka była na prowadzeniu, ale straciła równowagę i w efekcie na lodzie wylądowały wszystkie uczestniczki walki o złoto.
Maliszewska zraniła nos, pojawiła się krew, trzeba było też wymienić kask, który uległ uszkodzeniu przy zderzeniu z taflą. Polka wróciła jednak w świetnym stylu. W powtórce finału nie dała rywalkom żadnych szans.