Gorącą debatę wzbudziła obecność Jana Kobylańskiego w Komitecie Poparcia Marszu Niepodległości. Zbiegło się to też z informacjami o tym, że niektóre z nazwisk na liście znalazły się tam bez wiedzy samych zainteresowanych. O tym, jak wygląda tworzenie listy poparcia oraz o obecności na niej Jana Kobylańskiego rozmawiamy z Arturem Zawiszą, członkiem zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
Naszą listę poparcia stworzyliśmy w 2010 roku. Od tego czasu różne osoby się na nią wpisują, niektóre wypisują. Nie ma czegoś takiego jak doroczna lista poparcia. Oczywiście można do listy dołączyć, można z komitetu wystąpić. W pierwszym przypadku albo sami zgłaszamy się takiej osoby, albo jest polecana przez któreś ze stowarzyszeń, z którymi współpracujemy.
Agnieszka Gozdyra, dziennikarka Polsat News napisała na Twitterze, że Paweł Kukiz powiedział im, że został wpisany na listę z automatu.
Kilka chwil temu widziałem tę wypowiedź w Polsat News. Paweł Kukiz tłumaczył, że w 2010 roku dzwonili do niego przedstawiciele Młodzieży Wszechpolskiej, zgodził się, więc w tym roku także, niejako automatycznie, jest na liście.
Mieliście też kłopoty z udziałem Janusza Korwin-Mikkego. Na swoim blogu utrzymywał, że w Komitecie Poparcia znalazł się bez swojej wiedzy.
A zaczął o tym pisać dwa dni po tym, jak zniknął z listy. Jest zupełnie niewiarygodny. Poza tym swoje negatywne uwagi zgłaszał już w 2010 i w 2011 roku. Wydaje mi się, że jego słowa to po prostu próba wywołania konfliktu i zbicia politycznego kapitału.
Za to na liście jest Jan Kobylański, człowiek z masą negatywnych opinii na koncie.
Na temat każdego są negatywne opinie. Jan Kobylański jest prezesem Unii Stowarzyszeń i Organizacji Ameryki Łacińskiej, a przez to reprezentuje dużą część Polonii, której zależy na uczczeniu naszej niepodległości. Wie pan, kontrowersyjni są też Leszek Miller, Jarosław Kaczyński, Donald Tusk czy Tomasz Lis. Każdemu z nich zarzuca się, że mają zbyt ostre opinie w jakiejś kwestii.
Ale żaden z nich nie jest otwartym antysemitą.
W sprawie Jana Kobylańskiego nie ma wyroku sądowego, a kontrowersyjne opinie są w debacie publicznej dopuszczalne.
Jest wyrok. Z marca tego roku. Kobylański przegrał proces, który wytoczył Radosławowi Sikorskiemu za nazwanie go "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy".
Ale Kobylański nie został skazany, nie został ukarany za antysemityzm. Sąd stwierdził tylko, że Radosław Sikorski nie musi przepraszać Kobylańskiego.
Sąd uznał, że "antysemityzm Kobylańskiego jest bezsporny".
Ale nie ukarał Kobylańskiego za działania antysemickie.