Krzysztof Kiersznowski niemal do końca był na planie. "Wiedzieliśmy, że jego choroba jest poważna"
redakcja naTemat
26 października 2021, 08:50·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 26 października 2021, 08:50
W weekend światem polskiego filmu wstrząsnęła informacja o śmierci Krzysztofa Kiersznowskiego. Osoby z otoczenia aktora wiedziały jednak, że od dawna zmaga się z nowotworem. Mimo to niemal do samego końca pracował. Jego przyjaciel Tadeusz Chudecki opowiedział "SE" o jego ostatnich wizytach na planie.
Reklama.
Krzysztof Kiersznowski był aktywny zawodowo niemal do samego końca. Jeszcze trzy miesiące temu grał Stefana Górkę w serialu "Barwy Szczęścia". Osoby z jego otoczenia wiedziały, że aktor zmaga się z nowotworem. Każdy liczył jednak, że się mu polepszy. Niestety.
– Smutno będzie bez Krzysia. To był piękny człowiek, ciepły i porządny, oraz fantastyczny artysta. Odszedł za młodo i za wcześniej. Łzy same cisną się do oczu – powiedział w rozmowie z "Super Expressem"Tadeusz Chudecki, przyjaciel zmarłego aktora.
– Co prawda wiedzieliśmy, że jego choroba jest poważna, ale nikt nie był przygotowany na to, że Krzysztof odejdzie tak szybko – dodał.
Dla Chudeckiego Kiersznowski był wyjątkowym kolegą. – Krzysiu znacznie odstawał od środowiska. Nie było w nim zawiści, zazdrości ani rywalizacji. On był taki, że można było z nim grać na scenie i jednocześnie się przyjaźnić. Miał ogromne poczucie humoru i wiele serdeczności dla innych.
"Kochany Krzysiu, nie sądziliśmy, że tak szybko przyjdzie się pożegnać. Tyle wspólnych lat, wspólnej pracy, wspólnego życia w teatrze. Trudno wyrazić w takiej chwili wszystkie uczucia, które mamy w sercu. Trudno zebrać myśli i ubrać je w słowa. Żal, smutek, niedowierzanie i tęsknota. Będzie nam brakowało wspólnie spędzanego czasu - na scenie i poza nią. Będzie brakowało rozmów z tobą, dyskusji i sporów. Będzie nam brakowało twojego śmiechu, uśmiechu i pełnych humoru komentarzy. Twojej obecności. Łączymy się w żalu z Martine, Kasią i Maxem" – napisali koledzy Kiersznowskiego z teatru tm.