Leo Beenhakker, prowadząc reprezentację Polski, powiedział swego czasu o zawodzie trenera: "Tutaj raz jesteś bohaterem, a innym razem kawałkiem g…" . Ale czy podobnie nie ma każdy sportowiec, który osiąga sukces? Nagle, jak w przypadku Jerzego Janowicza, jest się w mediach wszędzie. Janowicz to, Janowicz tamto. A co będzie jak w przyszłości takiemu sportowcowi powinie się noga? Eryk Mistewicz pisze na Twitterze, że ci sami ludzi, teraz chwalący, za miesiąc strącą go w przepaść.
Jeszcze tydzień temu znali go tylko ci trochę zainteresowani tenisem. Dziś siedzimy w redakcji na kolegium i widzimy kamery na lotnisku. Janowicz wraca. Wreszcie wychodzi, ma miejsce triumfalne powitanie, nasz tenisista przemawia. Jeszcze wczoraj, po porażce z Ferrerem, Mezo napisał o nim piosenkę. "Nazywał się Jerzyk i był podobny do wieży. Bo mierzył dwa metry i trzy centymetry" - śpiewa popularny raper. Albo w innym miejscu: "Andy Murray, co tam Andy Murray? Pokonam go i pójdę dalej".
Tu znajdziecie piosenkę Mezo:
Zmienił oblicze polskiego hydraulika
Zupełnie jakby Polak był już na szczycie. A przecież jest w tej chwili 26. w rankingu. Przecież, choć Janowicz ma wielkie możliwości, to dopiero pierwszy taki turniej. Wykonywany przez Mezo utwór nazywa się "Bajka o Jerzyku" i właśnie bajką nazywa to, co dzieje się wokół tenisisty z Łodzi Paweł Zarzeczny. Popularny dziennikarz napisał w swoim felietonie w "Polsce the Times": "No nic, fajnie było tak na parę dni, razem z młodym, przystojnym i silnym Polakiem, przenieść się w krainę sportowych baśni. Ale pamiętajmy - to bajka była". Baśnią (angielskie "fairy tale") określa też to, czego dokonał Janowicz angielska telewizja Sky Sports.
Zarzeczny zauważa, że już teraz, na naszych oczach, dokonuje się mitologizacja Janowicza. Kolejny fragment: "Mówi się, że nie ma sponsora, gdy po turnieju dziękuje - chyba się nie przesłyszałem - PGE, znaczy, że sponsora ma i jest nim każdy z Państwa włączający światło, nawet i ja. Nagle okazuje się, że cała Polska kocha tenis, choć to fantazja - Agnieszka Radwańska mimo finału Wimbledonu wciąż traktowana jest na świecie jak petentka, a nie ambasador Polski. Jak Jerzyk, który w Paryżu, wprawdzie na chwilę tylko, nie łudźmy się, ale zmienił oblicze polskiego hydraulika z francuzem w ręku, w oblicze polskiego herosa, z Francuzem u stóp, jak w półfinale z Simonem… Merci".
Co za dużo, to niezdrowo
Zarzeczny tego typu sukcesy nazywa sportowymi igraszkami i radzi nie traktować ich jak spraw śmiertelnie poważnych. Bohdan Tomaszewski prezentuje zupełnie inne podejście. W rozmowie z Włodzimierzem Szaranowiczem mówił o tym, że sport jest propozycją umownej walki, według reguł. Zupełnie jak życie.
Do człowieka, który w wieku 91 lat komentował na antenie Polsatu Sport zmagania 70 lat młodszego (!) Janowicza udało mi się dziś rano dodzwonić. Też nie jest szczęśliwy z tego, co obserwuje w mediach. - Wie pan, to, co się dzieje teraz, gdy włączam telewizję, to, co wszyscy robią wokół tego chłopaka, tego jest za dużo. Janowicz ma wielki talent, ale wy w ten sposób go wymęczycie. W swoim życiu staram się kierować prostą zasadą, że co za dużo, to niezdrowo. Brakuje mi takiego myślenia w tych wszystkich mass mediach - mówi mi Tomaszewski.
Cały finał Janowicza z Ferrerem:
Dodaje, że on sam, człowiek, który jedynie komentował zmagania Polaka, odebrał dzisiaj rano około ośmiu telefonów. Telewizja, z prośbą o krótką wypowiedź. Prasa, z prośbą o wywiad. Słychać w jego głosie lekki żal, że Janowiczem mało kto interesował się wcześniej. Podobnie jak turniejem dla młodych zawodników, który od lat organizuje sam Tomaszewski.
"Odczepcie się od Janowicza" - taki tytuł ma mocny tekst Pawła Nowackiego, opublikowany na stronie internetowej "Dziennika Łódzkiego". Fragment: "Odczepcie się od Janowicza - da sobie radę bez naszej nadmiernej, kolejnej małyszomanii czy kowalczykomanii. Potrzeba mu jedynie spokoju, by mógł pracować i piąć się w górę". W innym miejscu Nowacki pisze o kolejnych ludziach, którzy podczepiają się pod sukces Polaka. O pewnej telewizji informacyjnej, gdzie fachowcem czyni się nie dziennikarza, a mistrza Polski w tenisie aktorów. Jest też mowa o telewizjach, które będą pytały Janowicza o ulubione potrawy i o celebrytach, którzy zaczną go teraz zapraszać na kanapę do swoich telewizyjnych show.
Chwalą, a za miesiąc strącą go w przepaść
Dziś jest bohaterem. A jeszcze kilka lat temu, jak pisze Nowacki, ojciec Janowicza chodził po łódzkich klubach tenisowych i szukał wolnego i darmowego kortu dla syna. Państwo Janowiczowie zaryzykowali i zarobione pieniądze zainwestowali w karierę utalentowanego syna. Spłaciło się. Ale co będzie się działo, jeśli, odpukać, Janowicz nie będzie w stanie przez dłuższy czas nawiązać do paryskiego sukcesu? Jeśli za bardzo zachłyśnie się chwilą? Już pod koniec turnieju był tak podekscytowany, że za bardzo nie mógł zasnąć. Otrzymywał setki smsów, wiele telefonów, do tego tysiące maili.
Niesamowity punkt Janowicza:
Eryk Mistewicz nie jest optymistą. Dziś na Twitterze napisał: "A już za miesiąc zacznie się przaśna polska zabawa: strącanie w przepaść, niech ma". Świat polskiego sportu zna przecież wielu ludzi, którzy wcześnie dochodzili bardzo wysoko, by nie poradzić sobie z tą nagłą popularnością i popaść w zapomnienie. Poza tym od kogoś takiego od razu wymaga się dużo, dużo więcej. Już nie tylko może wygrać, ale wręcz ma obowiązek pokonywać rywali. Jak przegra - zostanie skrytykowany. Jak wygra - nie będzie tych samych zachwytów, jakie były wcześniej.
Nie grozi mu to, bo jest dojrzały
Andrzej Person, senator PO, nie przypuszcza jednak, by Janowicz podzielił ten los. - Słuchałem ostatnio kilku jego wywiadów i on sprawia wrażenie człowieka dojrzałego, któremu to raczej nie grozi. Pamiętam, jak byłem w tym roku na Wimbledonie i ten Janowicz doszedł do trzeciej rundy, tam nie wykorzystał kilku piłek meczowych i przegrał. Zapomnieliśmy o nim, bo chwilę potem do finału doszła Agnieszka Radwańska. Zawodniczka utytułowana, której sukcesy wciąż powinny być dla Jerzego wzorcem. Ale gdzieś tam uciekło nam, że on już przecież wtedy osiągnął duży sukces, więc nie jest człowiekiem znikąd - tłumaczy Person w rozmowie z naTemat.
Senator Platformy nie uważa też, że Janowicza mamy w mediach za dużo. Zwraca uwagę na to, że ten rok nie obfitował specjalnie w sukcesy polskiego sportu. Euro 2012? Sportowo klęska. Na igrzyskach też mogło być dużo lepiej, sam uważał, że zdobędziemy ponad dziesięć medali. A tu taka niespodzianka - jeszcze przed pierwszymi startami Justyny Kowalczyk nagle wystrzela Janowicz. Błyskawicznie. Prawie jak piłka po jego serwisie.
- Sport to chyba jedyna dziedzina życia, gdzie można tak nagle znaleźć się na pierwszych stronach gazet. W tym wszystkim bardzo ważny jest wizerunek, on pomaga budować swoją markę i utrzymywać się ciągle na szczycie. A jak patrzę na Janowicza, to widzę, że jest typem showmana. To taki chłopak, który wodzi rej w swoim otoczeniu, świetnie poczuł atmosferę hali Bercy. No i na pewno kamera go kocha - mówi na zakończenie Person.
Od zera do bohatera - to już się stało. Od bohatera do sportowca zapomnianego - możemy mieć uzasadnioną nadzieję, że to drugie w przypadku Janowicza już nie będzie mieć miejsca.
Nie dajmy się zwariować, jak i ja nie dałem się z Małyszem - miłe, ale to tylko sportowe igraszki bez znaczenia. Takich turniejów jest na świecie 50, jak mistrzów olimpijskich i świata w skokach, jak czempionów w boksie. Paryż to lekka olewka mistrzów. Jeden wychodzi na mecz w masce, drugi nie wychodzi wcale, trzeci się kładzie, czwarty kreczuje, a federacja tenisowa bada, czy za dużo nie zawarto zakładów, bo od kilku lat musi to robić. No i nasz Jerzyk wskoczył z przytupem w uchylone drzwi. I miejmy nadzieję, że nie da się z Salonu już wyrzucić, a jakby co, to wróci oknem.
Paweł Nowacki, o Janowicz
na stronie "Dziennika Łódzkiego":
o jest prawdziwy obraz sukcesu łódzkiego zawodnika. Jerzyk pokonuje kolejnych zawodników, a chętnych do "podczepienia się“ jest aż nadto. W TVN24 notesy z fachowcami zawierają nie nazwiska dziennikarzy, specjalistów od tenisa, a "mistrza Polski w tenisie aktorów“. Pani prezydent Łodzi zamiast podczepiać się pod sukces młodego łodzianina, powinna głęboko zastanowić się ze współpracownikami jak wykorzystać promocyjnie fakt, że koszykarz Marcin Gortat - 214 cm wzrostu i tenisista Jerzy Janowicz - 204 cm wzrostu są rodowitymi łodzianinami... Pani Hanno działać, konkrety, a nie lansować się.