Katarzyna Bujak to lekarka z oddziału chorób zakaźnych szpitala w Starachowicach. W rozmowie z Polsat News ze łzami w oczach wspominała śmierć 34-latka "będącego na granicy". Mężczyzna mówił, że za trzy dni ma ślub.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
IV fala koronawirusa sprawiła, że w niektórych szpitalach brakuje już miejsc dla pacjentów. W Radomiu zabrakło miejsc respiratorowych. Według danych z wtorku łóżka covidowe zajmuje obecnie 5416 pacjentów z koronawirusem. 449 z nich jest podłączonych do respiratorów.
Do placówek medycznych trafiają też młodsi pacjenci. Ich również nie oszczędza pandemia. O tym, jak wygląda dramatyczna szpitalna rzeczywistość, opowiedziała lekarka Katarzyna Bujak.
– Łzy cisną się na oczy. Wszyscy wiedzieliśmy, że jest na granicy. Mówił, że za trzy dni ma ślub... To jest ciężkie. My z tymi pacjentami jesteśmy kilka tygodni. Robimy, co możemy – powiedziala Katarzyna Bujak nie ukrywając wzruszenia.
Lekarka dodała, że każda śmierć i choroba jest dramatem, ale odejścia najmłodszych są najtrudniejsze. – Oni są do końca świadomi, bo ta choroba tak przebiega. To bardzo trudne historie – powiedziała.
COVID-19: Ilu zakażonych?
Przypomnijmy: we wtorkowym raporcie o COVID-19 Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 6265 nowych potwierdzonych zakażeniach koronawirusem i śmierci 93 osób. To prawie dwukrotny wzrost w stosunku do danych z zeszłego tygodnia.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut