Borussia Mönchengladbach rozbiła Bayern Monachium 5:0 (3:0) w 1/16 finału Pucharu Niemiec. To, co wydawało się nierealne, wydarzyło się w środowy wieczór. Robert Lewandowski rozegrał cały mecz w barwach mistrzów Niemiec. Jedyne co pozostało, to z opuszczoną głową zejść po blamażu do szatni.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Trudno było przewidywać, żeby gospodarze środowego meczu z łatwością ograli mistrzów Niemiec. A okazało się, ze Borussia Mönchengladbach zrobiła to w tylu, jakiego nie powstydziłyby się czołowe, europejskie kluby. O mocy podobnej do... Bayernu Monachium.
Właściwie już po dwudziestu minutach można było w Mönchengladbach otwierać szampany. Co prawda siła drużyny Roberta Lewandowskiego jest w Niemczech dobrze znana, ale przegrywając 0:3 i dostając cios za ciosem, trudno było myśleć o pozytywnym scenariuszu dla przyjezdnych.
Bayern grał ospale, co chwile będąc w poważnych opałach pod własną bramką. Dość powiedzieć, że kapitan reprezentacji Polski z trudem dochodził do jakiejkolwiek szansy bramkowej na przestrzeni całego meczu. A to w przypadku zespołu z Monachium na krajowym podwórku jest rzadkością.
Zaczęło się od asysty Alphonso Daviesa, który podał piłkę do Kouadio Kone. A ten drugi otworzył wynik już w drugiej minucie. Przy czwartym golu Dayot Upamecano źle obliczył lot piłki. Trafienie na 0:5? Obrońcy Bayernu łamią linię spalonego, dzięki czemu Breel Embolo kompletuje dublet.
Gospodarze zagrali tego dnia świetne spotkanie, ale Bayern dołożył też do swojej kompromitacji więcej niż trzy grosze. A polski snajper na pobicie rekordu goli w swojej karierze będzie musiał jeszcze poczekać.
Póki co licznik stoi na 54. trafieniach. Plus Polak nie zdobędzie już jednego trofeum za sezon 2021/22. Puchar Niemiec właśnie odjechał z Monachium.