
– Poruszyły mnie historie kobiet, które opowiadały mi o przemocy w swoim domu. Mimo że zdawały sobie sprawę z tego, że są ofiarami, mówiły, że na ten moment nie są w stanie odejść od swojego oprawcy, bo ważniejsze jest dla nich dobro dzieci. W takich momentach brakuje słów, by pocieszyć kobietę, która tkwi w beznadziejnej pozycji. Bo co można jej powiedzieć? – mówi w rozmowie z naTemat Magdalena Kostyszyn, Ch*jowa Pani Domu.
Wydaje mi się, że nie zmieniło się wiele. Kobiety mają te same lub bardzo podobne problemy, co 5 czy 10 lat temu. Kiedy obserwuję dyskusje na swoich grupach, odnoszę wrażenie, że kobiety cały czas stykają się z tymi samymi zagadnieniami: przemocą w domu, problemami związanymi z macierzyństwem. Na przestrzeni lat zmieniło się tylko to, że uczymy się walczyć o swoje.
Może jeszcze nie do końca odważnie, ale faktycznie – wystarczy, że jedna z nas powie coś na głos, żeby dać innym iskierkę do podzielenia się swoją historią.
Kiedy tworzyłam to miejsce, nie planowałam, że powstanie z tego grupa wsparcia. Chciałam, żeby grupa "POZAMIATANE ChPD po godzinach" była uzupełnieniem treści profilu na Facebooku. Z czasem okazało się jednak, że moje czytelniczki szukają wsparcia, osób, które pomogą im rozwiązać problemy. Mam poczucie, że moje odbiorczynie czują się bezpiecznie na grupie, nie są oceniane, to daje im odwagę do dzielenia się często bardzo trudnymi i intymnymi wycinkami swojej rzeczywistości.
To nie tylko pomoc członków i członkiń grupy, ale i specjalistów.
Na początku robiłam to z własnej kieszeni. Później, po rozmowie z moimi moderatorkami, ustaliłyśmy, że fajnie byłoby mieć większe kwoty, by grupie zagwarantować coś więcej. Mam założone konto na Patronite, które łącznie wspiera 100 osób. Dzięki ich cyklicznym wpłatom, mogę realizować m.in. eksperckie dyżury.
Moderatorki mają bardzo dużo pracy, a tego na co dzień niestety nie widać. Stąd takie dni, kiedy puszczamy wszystkie posty, żeby pokazać jaka jest tego skala. Dziennie ludzie wrzucają ok. 200-300 postów, a akceptujemy ok. 20 z nich. Większość to najczęściej wałkowane od lat kwestie albo masowe linki do zbiórek charytatywnych. Grupa jest często chwalona za brak hejtu, oceniania. To kilkuletnia praca moja i współpracujących ze mną moderatorek: Marty, Ani, Agaty, Magdy i Kasi. Dbałość o to, żeby - o ironio - był na niej porządek.
Jest część osób, które są moimi czytelniczkami, ale moje kanały w social mediach nie były jedynymi miejscami, w których szukałam bohaterek. Czytałam inne fora internetowe, grupy, przeglądałam komentarze pod tematycznymi artykułami.
Miałam przygotowany konspekt książki i problemy, jakie chciałabym w niej poruszyć. Pod tym kątem szukałam bohaterek. To było jednak bardzo płynne, bo zdarzało się, że dzwoniłam z jednym tematem do mojej bohaterki, a w trakcie opowiadania okazywało się, że nasza rozmowa podąża w zupełnie innym kierunku. Dzwoniłam do kobiet z otwartą głową, nie z konkretną tezą. Sama byłam ciekawa, czego dowiem się z rozmowy.
Była jakaś rozmowa, która z panią została na długo?
Każda z historii opisanych w książce zostawiła we mnie jakąś cząstkę. Na pewno na długo zapamiętam historię Magdaleny, która wychowuje 18-letniego syna z autyzmem i padaczką lekooporną. Magda opowiedziała mi o tym, jak wygląda jej codzienność, życie kosztem wychowywania dziecka z niepełnosprawnością. To głos odzierający świat rodziców dzieci z niepełnosprawnościami z tego, że muszą dawać sobie radę. Ona pokazała mi, że to nie jest wstyd przyznać się, że czasem mamy dość.
Poruszyły mnie również historie kobiet, które opowiadały mi o przemocy w swoim domu. Mimo że zdawały sobie sprawę z tego, że są ofiarami, mówiły, że na ten moment nie są w stanie odejść od swojego oprawcy, bo ważniejsze jest dla nich dobro dzieci. W takich momentach brakuje słów, by pocieszyć kobietę, która tkwi w beznadziejnej pozycji. Bo co można jej powiedzieć?
Większość z tych historii jest smutna, przytłaczająca. Jeśli mam jednak wskazać coś pozytywnego, podam przykład reportażu o bierności zawodowej, w którym występują kobiety, które nie pracują i nie szukają zatrudnienia. Często mówi się o takich osobach, że to lenie, utrzymanki albo osoby mało ambitne. W tekście przedstawiam natomiast kilka bohaterek, które pokazują swój punkt widzenia i obalają stereotyp kobiety niepracującej, która jedynie siedzi w domu.
Nie trzeba daleko szukać. W wielu aktualnych dyskusjach dotyczących uchodźców pojawiają się komentarze, że "co z niego za uchodźca, skoro ma firmowe dresy?”. Cały czas mamy w głowach stereotyp, jak taka osoba powinna wyglądać i że najlepiej, gdyby chodziła w porwanych łachmanach.
Na grupie poruszyłam jakiś czas temu temat: "Nie wyglądasz jak…”. Raz na jakiś czas dostaję komentarze, że nie wyglądam na Chujową Panią Domu, bo mam zrobiony makijaż, ładne ubranie, drogi samochód. Te słowa zaczęły mnie irytować. Nigdy nie tworzyłam definicji Chujowej Pani Domu, nie mówiłam, jak taka pani domu może wyglądać, a jak nie.
Zdarzają się i takie, i takie wiadomości. Częściej są to sytuacje, kiedy ktoś chce się ze mną czymś podzielić, a wstydzi się napisać o tym na grupie. Ludzie piszą, licząc na to, że razem wymyślimy jakieś rozwiązanie dla ich problemów. Dostaję takich wiadomości od 20 do 50 tygodniowo. Nigdy nie zostawiam tych ludzi samych. Jeżeli mogę, odsyłam do fundacji, ekspertów.
