
Reklama.
Reporterka "Gazety Wyborczej" Katarzyna Włodkowska w rocznicę śmierci Pawła Adamowicza opublikowała w "Dużym Formacie" tekst: "Zabójca Pawła Adamowicza: Posiedzę dwa lata i wyjdę", w którym ustaliła, że zabójca prezydenta Gdańska Stefan W. dokładnie zaplanował zbrodnię i znał jej konsekwencje.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku od prawie dwóch lat ściga Włodkowską za jej reportaż. Dlaczego? W tekście kluczowy jest fragment, gdzie anonimowy informator opisuje rozmowę Stefana W. z "karkami" w audi, po której zabójca miał oświadczyć kolegom, że "już wie, co zrobi".
Prokuratura chciała, aby reporterka wyjawiła nazwisko informatora, choć on sam prosił o anonimowość. Uzasadniał to obawą o zdrowie swoje i swojej rodziny, a także brakiem zaufania do prokuratury.
15 października Sąd Apelacyjny w Gdańsku prawomocnie zdjął z Włodkowskiej tajemnicę dziennikarską, jednak mimo to podczas przesłuchania 29 października reporterka odmówiła podania danych swojego informatora.
Katarzyna Włodkowska odmówiła w prokuraturze podania danych informatora
"Fundamentem tego zawodu jest lojalność. Jeżeli informator prosi o zachowanie jego danych w tajemnicy, mam obowiązek go chronić. Gdybym się teraz ugięła, uderzyłoby to we wszystkich dziennikarzy" – skomentowała swoją decyzję na Twitterze Katarzyna Włodkowska.Co grozi dziennikarce za nieujawnianie informacji, których żąda prokuratura? Włodkowska może zostać ukarana grzywną do 3 tysięcy złotych. Po drugiej odmowie nałożona może zostać kolejna kara pieniężna, natomiast po trzeciej odmowie dziennikarka może trafić do aresztu na 30 dni.
Podkreślmy, że postępowanie w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza trwa od stycznia 2019 r., a w sprawie poczytalności Stefana W. – na polecenie prokuratury – wypowiadały się już trzy zespoły biegłych. Mimo że dwa z nich stwierdziły, że Stefan W. może stanąć przed sądem, prokuratura wciąż nie przygotowała aktu oskarżenia.
Czytaj także: