Cezarego Gmyza wyrzucono z "Rzeczpospolitej" po głośnej publikacji o trotylu na wraku tupolewa.
Cezarego Gmyza wyrzucono z "Rzeczpospolitej" po głośnej publikacji o trotylu na wraku tupolewa. Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Reklama.
Cezary Gmyz oświadczenie, w którym wydawcy "Rzeczpospolitej" tłumaczą powody jego zwolnienia", nazywa kłamstwem, które nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. "Jak to przeczytałem byłem zdumiony, choć już nawet nie zdruzgotany" – podkreśla w rozmowie z wPolityce.
Czytaj: Cezary Gmyz i naczelny Tomasz Wróblewski zwolnieni z "Rzeczpospolitej". "Rzeźnia w Rzepie"

Podobne wrażenie wyniósł z rozmowy z członkami rady nadzorczej wydawcy "Rz", po której wręczono mu decyzję o dyscyplinarnym zwolnieniu.
Cezary Gmyz

Przez dwie i pół godziny rozmawiałem z tymi ludźmi i miałem poczucie, iż biorę udział nie w żadnym dialogu, tylko kolejnych monologach nie mających nic wspólnego z szukaniem prawdy. Miałem silne wrażenie, że decyzja została podjęta znacznie wcześniej, zanim jeszcze wystąpiłem przed tym gremium. Z tego co wiem o komisjach weryfikacyjnych wyrzucających dziennikarzy z pracy w stanie wojennym, to właśnie tak to pewnie wyglądało. CZYTAJ WIĘCEJ

źródło: wPolityce.pl

Dla dziennikarza decyzje, jakie zapadły w redakcji "Rzeczpospolitej" po kontrowersyjnym tekście o trotylu na wraku tupolewa, świadczą o tym, że sięgnęliśmy poziomu Białorusi.
"Tam też istnieją media, które wychodzą w sposób niezależny. Formalnie tam też nie ma cenzury. Ale nałożone obostrzenia, kagańce, odpowiedzialność za opublikowane teksty sprawiają, iż dziennikarze mogący coś publikować bardzo, bardzo ostrożnie podają informacje o władzy" – twierdzi Gmyz.
Gmyz jeszcze raz potwierdził, że podtrzymuje wszystko, co napisał o materiałach wybuchowych na wraku tupolewa. Zapewnia, że jego źródła były wiarygodne i wielokrotnie sprawdzane.
Dziennikarz raczej nie będzie narzekał na brak ofert pracy, bo prowadzący wywiad już zaproponowali mu pracę w swoim serwisie. Cezary Gmyz podziękował i stwierdził, że jeszcze za wcześnie na takie decyzje.
Źródło: wPolityce.pl