
Podobne wrażenie wyniósł z rozmowy z członkami rady nadzorczej wydawcy "Rz", po której wręczono mu decyzję o dyscyplinarnym zwolnieniu.
Przez dwie i pół godziny rozmawiałem z tymi ludźmi i miałem poczucie, iż biorę udział nie w żadnym dialogu, tylko kolejnych monologach nie mających nic wspólnego z szukaniem prawdy. Miałem silne wrażenie, że decyzja została podjęta znacznie wcześniej, zanim jeszcze wystąpiłem przed tym gremium. Z tego co wiem o komisjach weryfikacyjnych wyrzucających dziennikarzy z pracy w stanie wojennym, to właśnie tak to pewnie wyglądało. CZYTAJ WIĘCEJ
Dla dziennikarza decyzje, jakie zapadły w redakcji "Rzeczpospolitej" po kontrowersyjnym tekście o trotylu na wraku tupolewa, świadczą o tym, że sięgnęliśmy poziomu Białorusi.