Sukces Jerzego Janowicza i wyznania jego rodziców, że musieli sprzedać sześć sklepów i mieszkanie aby „Jerzyk” mógł grać, wywołały dyskusję, czy w Polsce wszystkie koszty za wyszkolenie młodego sportowca muszą ponosić rodzice. Bo te bywają ogromne, a tylko nieliczni są w stanie wejść na najwyższy światowy poziom, który gwarantuje zwrot poniesionych strat finansowych.
Janowicz to nie jedyny przykład zawodowca, którego rodzice musieli wiele poświęcić by ich pociecha weszła do panteonu sportowych gwiazd. – Do momentu kiedy Agnieszka wygrała juniorski Wimbledon w 2005 roku właściwie nikt nam nie pomagał. Nikt. Wszystko finansowaliśmy sami. Może raz na jakiś czas zdarzało się, że ktoś wsparł nas pewną kwotą pieniędzy, ale były to symboliczne sumy. Oczywiście jesteśmy za nie bardzo wdzięczni, ale to była kropla w morzu potrzeb. Dopiero po tym sukcesie coś ruszyło. A niech mi Pan uwierzy, to są olbrzymie koszta. Jeżeli mówimy o zawodnikach, którzy chcą później się liczyć w światowym tenisie, to oni muszą trenować dwa razy dziennie. Tu pieniądze liczymy w setkach tysięcy złotych – powiedział nam Robert Radwański, ojciec Agnieszki i Uli.
Tenis to wyjątkowo drogi sport. Treningi dwa razy w tygodniu to koszt około 300 zł. To daje aż 1200 zł w miesiącu, rocznie dochodzimy więc do ogromnej sumy 14 400 zł. Do tego trzeba dołożyć przecież sprzęt, dojazd na zajęcia, czas. No i nie wolno zapominać, że aby znaleźć się wśród najlepszych trzeba trenować ładnych parę lat i znacznie częściej niż dwa razy w tygodniu. Inaczej nie ma co marzyć o światowej sławie.
Po sukcesie Janowicza rozgorzała dyskusja, czy Polski Związek Tenisa w wystarczającym stopniu pomaga najlepszym zawodnikom w kraju. Wiele osób twierdzi, że nie. Do tych, którzy krytykują PZT zalicza się między innymi Roman Kołtoń, dziennikarz Polsatu Sport, który na swoim blogu skrytykował włodarzy tego związku.
Od tak mocnej krytyki PZT odcina się Wojciech Fibak, jeden z najlepszych polskich tenisistów w historii. – Tenis to sport indywidualny, w którym są wielkie pieniądze, więc to normalne, że większość kosztów za wyszkolenie zawodnika muszą ponosić rodzice, wujkowie, czy indywidualni sponsorzy. Polski Związek Tenisa wydał przecież na wsparcie dla Kubota, Janowicza, Radwańskich, czy innych mniej znanych polskich tenisistów, kilka milionów złotych. Tenis to piękna gra, w której są wielkie pieniądze. Dla przykładu jak gimnastyk, czy sztangista będzie najlepszy na świecie, to może liczyć co najwyżej na jakiś mały procent tego, co zarobi tenisista z pierwszej dziesiątki ATP. Gra jest więc warta świeczki – twierdzi Fibak
W podobnym tonie wypowiada się Radwański, który zaznacza, że sposób w jaki media traktują działaczy jest niesprawiedliwy, bo związek pomagał. Na tyle, na ile mógł.
Inne sporty
Tenis to nie wyjątek. Piłka nożna, ręczna, siatkówka, boks, cokolwiek. Właściwie każda dyscyplina sportowa wiąże się ze sporymi wydatkami. Tym bardziej, jeśli w przyszłości dziecko ma się znaleźć w sportowej czołówce.
Najbardziej popularna w Polsce jest piłka nożna. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Jeszcze parę lat wstecz największe piłkarskie talenty brały się z podwórkowych boisk. Teraz większość dzieciaków zaczyna kopanie piłki w mniej lub bardziej elitarnych szkółkach, a to przecież kosztuje. Ile? Też dużo. Jeżeli ktoś chce wysłać dziecko do akademii piłkarskiej FC Barcelony w Warszawie, to musi się liczyć z wydatkiem rzędu 230 zł za miesiąc. To oczywiście dużo mniej niż w przypadku tenisa, ale nadal cały ciężar utrzymania młodego sportowca spoczywa na barkach rodziców. Trudno jednak wymagać od polskich związków by wspierały wszystkie szkółki sportowe w kraju.
W pozostałych dyscyplinach koszta są podobne do tych, które trzeba ponieść w przypadku futbolu. Ale czy to nie jest zwykłe ryzyko, które podejmują rodzice? Coś jak inwestycja w kursy językowe, studia czy korepetycje z matematyki?
– Ja bym tego nie porównywał, bo jednak jeżeli ktoś inwestuje w wykształcenie swojego dziecka, to ryzyko, że będą to pieniądze stracone jest mniejsze niż w przypadku inwestycji w sport. Tutaj jedna kontuzja może przekreślić wszystko. Tam, prędzej czy później, jakąś pracę nasza pociecha znajdzie. Ale proszę o jedno, niech Pan to wyraźnie napisze, uważam, że wychowanie dziecka poprzez sport, to jest świetna metoda. Naprawdę. Dziecko jest się w stanie wiele nauczyć dzięki aktywności fizycznej – powiedział Radwański.
Wiele rodzin, ze względu na ogromne koszty, musiało zrezygnować z finansowania treningów swoich dzieci. Radwański mówi, że zna wiele przypadków, w których dochodziło do wielkich tragedii, rozwodów czy bankructw. – Ale czego się nie robi dla swoich dzieci? – pyta retorycznie.
Przeraża mnie arogancja decydentów w Polskim Związku Tenisa. Niedawno nasłuchałem się, jak tam się dzieje i pomyślałem, że Polski Związek Piłki Nożnej zasługuje na krytykę - ze wszech miar. Jednak warto przyjrzeć się i innym związkom sportowym, w których jest pełno ciepłych posadek. Ojciec Janowicza mówi w jednym z wywiadów: "PZT mógł choćby zatrudnić fachowca od przygotowania ogólnorozwojowego - w regionie łódzko-warszawskim, bo tutaj najbardziej by się przydał". Nie mówi, że tylko dla syna - mówi i o innych talentach. Ciekawe, co myśleli sobie panowie w PZT, gdy Janowicz był na dwusetnym miejscu w rankingu ATP. Pewnie myśleli, że przepadnie, zamiast zainwestować w trenera dla niego - i kilku innych chłopaków. Przerażające! Powtórzę jeszcze raz - przerażające! CZYTAJ WIĘCEJ
Przemysław Rudzki
Przemysław Rudzki krytykuje rodziców Jerzego Janowicza
Szkoda, że paryskie podboje tego chłopaka swoim smutnym gadaniem przyćmili jego rodzice. Konferencja prasowa z udziałem Janowicza, na której – nie wiedzieć po co – znaleźli się również matka i ojciec, przemieniła się w litanię żali. Jaki to zły jest świat! Sami musieliśmy płacić synowi za biznes klasę! A kto miał niby zapłacić, drodzy państwo?
Wyjątkowo mnie to rozsierdziło. Nawet jeśli bowiem rodzice, jako ci, którzy pomogli wychować taki talent, znaleźli się już na wspomnianej konferencji, mogliby choć trochę cieszyć z osiągnięcia syna. Odebrałem jednak wiele ich słów jako roszczenie do otaczającego świata. Nie rusza mnie to. Gadanie o wielkich pieniądzach wydanych na podróże w czasach, gdy wielu ludzi nie ma na bułkę, jest farsą. Jeśli jesteś rodzicem i decydujesz się na taką ścieżkę, bądź świadom kosztów, które poniesiesz. Jeśli nie – po co się na to porywasz? CZYTAJ WIĘCEJ