Wiejska młodzież z utęsknieniem czeka na weekend, by zabawić się na organizowanych w remizach i domach ludowych dyskotekach. A wiejska dyskoteka równa się bijatyka, w której bronią są często bardzo niekonwencjonalne narzędzia...
W klubie "Bakardi", w Sieniawie (2 tys. mieszkańców) na Podkarpaciu, w ostatnią sobotę zginął chłopak. Wiadomo tyle, że była bójka. "Pechowo dostał w skroń. Zdarza się" – mówią. Tyle że na wiejskich dyskotekach zbyt często, by można było mówić przypadku.
Wiejska młodzież się bije
Tragiczne wydarzenia z Sieniawy wywołały lawinę komentarzy. Na lokalnych forach posypały się przykłady podobnych zdarzeń. Chłopak ugodzony rozbitą butelką w szyję, połamane ręce, wstrząśnienia mózgu, rany cięte – to wszystko bilans kilku wiejskich dyskotek, tylko w Sieniawie i okolicy.
"Tak się bawi polska wieś" – skomentował gorzko jeden z internautów pod informacją o śmierci młodego imprezowicza. I trudno się z nim nie zgodzić. Krwawe bijatyki, w których bronią stają się sztachety wyrwane z okolicznych płotów, narzędzia rolnicze, piły, kije, pałki i kastety, to chleb powszedni wiejskich imprez.
Lipiec 2012. Wieś Nowa Wola, województwo lubelskie, gmina Serniki. Na lokalnym forum internetowym trwa gorąca dyskusja o dyskotece, która odbyła się minionej nocy. "Mieliście przygotowanych cwaniaczków ze sprzętem. My byliśmy na zdrowe gołe ręce. Poczekajmy do 30.07, niech tylko zejdą ślady po batonach" – pisze jeden z "dyskutantów".
Inny: "My byliśmy na imprezie, a wpadła ekipa cwaniaków z Czerniejowa, Łucki i chyba Sernik, w kominiarkach, z gazem łzawiącym i pałami. Z zaskoczenia wzięli Nową Wolę, tyle że zaczęli uciekać, a po drodze paru gości chyba karetka zabrała. Wiem, wiem, chcieliście pokazać się, ale już drugi raz wam się nie udało. Oj, a mówią, że człowiek uczy się na błędach. To co, znowu się wybieracie?".
Z rozmowy na forum wynika, że tej lipcowej nocy, we wsi Nowa Wola, odbyła się nie dyskoteka, ale regularna ustawka.
Piły, brony, sztachety...
Wiejscy imprezowicze podobni są do piłkarskich kiboli. Z tą tylko różnicą, że nienawiść między zwaśnionymi klubami zastępuje w tym wypadku nienawiść sąsiedzka. Wieś kontra wieś. Albo, jak w Nowej Woli, wieś kontra wiejski triumwirat. Remiza strażacka idealnie nadaje się na linię frontu.
Co piątek, szczególnie w wakacje, przekonują się o tym mieszkańcy Brzezin i Nawsia – województwo podkarpackie, gmina Wielopole Skrzyńskie. Organizowane w tamtejszych remizach i domach ludowych zabawy zyskały sławę "mordowni", gdzie, jeśli już dochodzi do bijatyki, w ruch idą nie tylko pięści.
– W poniedziałek rano płoty są dziurawe, bo sztachety wykorzystano do walki na dyskotece. Były przypadki, że ktoś przyniósł na taką imprezę brony, którymi pracuje się w polu, albo piłę motorową – wspomina w rozmowie z naTemat Marek, mieszkaniec Nawsia.
Co na to policja? Czasem interweniuje, częściej przyjeżdża i… nikogo nie zastaje. Zawsze niechętnie przyznaje, że wiejskie bijatyki na imprezach w ogóle się zdarzają. – Nie kojarzę, by narzędzi takich jak piła czy sztachety używano podczas takich zdarzeń, ale mogę nie wiedzieć, bo często bywam na urlopach – tak na pytanie o skalę zjawiska odpowiedziała podkom. Dominika Oleś, oficer prasowy z Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach, której podlegają komisariaty w Nawsiu i Brzezinach.
Krwawe piątkowe i sobotnie imprezy na wsi rzadko wychodzą na światło dzienne. W zamkniętym środowisku nikt nie chce robić sobie i sąsiadowi kłopotów. – W małych miejscowościach wszyscy się znają. Dlatego też nie ma wielu zgłoszeń – podkreśla w rozmowie z naTemat Grzegorz Paśnik z Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie.
Policjanci chętniej mówią anonimowo. – W sezonie letnim dostajemy wezwania prawie co tydzień. W statystykach tych bójek praktycznie nie ma, bo rzadko zdarza się, by ktoś zgłaszał pobicie albo uszkodzenie mienia – mówi funkcjonariusz regularnie patrolujący okoliczne miejscowości.
Tajemnica wsi
Burdy z dziwnymi narzędziami w roli głównej to specyficzny obyczaj wsi czy zjawisko powszechne także w miastach? Zdanie są podzielone. Jedni twierdzą, że młodzież wiejska jest bardziej agresywna, bo tkwi w swoim świecie, rzadko wyjeżdża, a weekendowa impreza jest jej jedyną rozrywką. Inni, że w miejskich klubach dzieją się nawet gorsze rzeczy.
Zdaniem dr. Mirosława Pęczaka, antropologa kultury, młodzi ludzie ze wsi mają większe skłonności do przemocy. – Przede wszystkim dlatego, że dyskoteki na wsi są mniej chronione, rzadziej zdarzają się takie, w których rzeczywiście jest bezpiecznie. Młodzież wiejska jest także bardziej sfrustrowana, ma poczucie braku życiowych szans, reaguje bardziej żywiołowo – mówi naTemat Pęczak.
Poza tym, uczestnicy imprez w małych miasteczkach i miejscowościach, wychodzą najczęściej założenia, że najlepsze są najprostsze rozwiązania. I właśnie dlatego, jak mówi nasz rozmówca, mieszkaniec wsi, nie ma wiejskiej potańcówki bez bijatyki.
W sezonie letnim dostajemy wezwania prawie co tydzień. W statystykach tych bójek praktycznie nie ma, bo rzadko zdarza się, by ktoś zgłaszał pobicie albo uszkodzenie mienia.