10 października Donald Tusk poprowadził na warszawskim Placu Zamkowym protest w obronie obecności Polski w Unii Europejskiej. Następnie część protestujących wspólnie ze Strajkiem Kobiet wybrała się pod siedzibę PiSu na ulicę Nowogrodzką. W trakcie zgromadzenia Laura Kwoczała napisała na chodniku "EU". Teraz odpowie przed sądem z art. 63a Kodeksu wykroczeń.
Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności Traktatu o Unii Europejskiej z ustawą zasadniczą Donald Tusk zwołał manifestację na Placu Zamkowym. Udział w zgromadzeniu wzięła Laura Kwoczała
Aktywistka i współprzewodnicząca młodzieżówki Partii Zieloni napisała na chodniku "UE". Policja spisała ją, a następnie wezwała na przesłuchanie, które odbyło się 5 listopada
Służby chciały postawić jej zarzuty z art. 141 Kodeksu wykroczeń. Ostatecznie stanęło na art. 63a. Teraz sprawę Kwoczały rozpatrzy sąd
– Po protestach w obronie Unii Europejskiej wzięłam udział w marszu Strajku Kobiet na Nowogrodzką. Razem ze znajomym byliśmy tam przed grupą, więc udało nam się nie dostać gazem – tłumaczy w rozmowie z redakcją NaTemat.pl.
– Po zakończeniu przemówień poszliśmy na Plac Zawiszy. Tam napisałam na chodniku "UE". Koleżanka napisała "Zostajemy w". Chciałam napisać "W Europie", ale policja zbyt szybko się do nas dobrała – dodała społeczniczka.
Po protestach Tuska napisała "UE" na chodniku. Może zapłacić nawet 1500 zł grzywny
Funkcjonariusze rozdzielili uczestniczki przemarszu, uniemożliwiając im kontakt ze sobą. – Za mną stały dwie kamery, a przede mną trzech policjantów. Jeden z nich powiedział o art. 141 Kodeksu wykroczeń. To jest umieszczanie wulgarnych rysunków w przestrzeni publicznej. Jak później się okazało, dostałam inny od pierwotnego zarzut – wyjaśniła.
Interwencja zakończyła się spisaniem Kwoczały. 5 listopada aktywistkę wezwano na przesłuchanie. Tam postawiono jej zarzuty w oparciu o art. 63a Kodeksu wykroczeń, czyli umieszczanie bezprawnych ogłoszeń.
– Odmówiłam składania wyjaśnień, a mimo to usłyszałam pytanie od funkcjonariuszki. Mimo mojej odmowy próbowała dociekać odpowiedzi, czy w takim razie ten napis umieścił ktoś inny. Raz jeszcze przypomniałam, że odmówiłam składania wyjaśnień. Na koniec dowiedziałam się, że to sąd zadecyduje, co dalej i mam czekać na termin rozprawy – słyszymy – Może mi grozić grzywna do 1500 złotych lub inna kara, którą może zarządzić sąd – dodała.
Kwoczała jeszcze nie otrzymała terminu pierwszej rozprawy sądowej. – Mam nadzieję, że sąd potrafi odróżnić działania protestacyjne, obywatelskie nieposłuszeństwo, od działań szkodliwych społecznie, jakimi jest pisanie faszystowskich haseł, czy rysowanie krzyży celtyckich – deklaruje.
– Jest to kuriozalne. To śmiech przez łzy. Policja, która powinna stać na straży prawa, zajmować się poważnymi przestępstwami, zajmuje się czymś takim. Dla mnie to systemowe zastraszanie aktywistów – ocenia kobieta.
– Jako aktywiści musimy korzystać z szyfrowanych komunikatorów. Boimy się inwigilacji, to jest naprawdę straszne – wyznaje – Natomiast największym kabaretem jest moja główna sprawa z Kodeksu karnego za "szerzenie pandemii". Grozi mi od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności, bo brałam udział w Strajku Kobiet – podaje.
Przypadek Laury nie jest odosobniony. Jak ustaliliśmy, kolejny uczestnik październikowych protestów dostał wezwanie na przesłuchanie za napisanie kredą na chodniku "Zakaz pisania kredą". Z identycznych przyczyn nieustannie spisywana jest słynna Babcia Kasia.
– Jeszcze niedawno mieliśmy do czynienia ze sprawą posłanki Urszuli Zielińskiej, która została uznana za winną przytoczenia na barierkach sejmowych cytatu z Frycza-Modzelewskiego. Została uznana za winną, ale nie została ukarana– przypomina aktywistka.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut