Gen. Pytel o kryzysie na granicy: Był czas na przygotowanie się. PiS może nie zdać egzaminu
Żaneta Gotowalska
08 listopada 2021, 20:08·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 listopada 2021, 20:08
– Mamy do czynienia z grupą uchodźców, nie jakąś przytłaczającą, która dokonała amatorskiej próby przedarcia się. Wdrożenie normalnych procedur w ramach współpracy europejskiej byłoby najlepszym rozwiązaniem dla szybkiego obniżenia poziomu zagrożenia sytuacji. Przy jednoczesnym podjęciu na szczeblu rządowym i międzynarodowym rozmów o ewentualnych sankcjach wobec rządu Łukaszenki. Czy tak PiS zrobi, czy mu na tym zależy? Wątpię – mówi w rozmowie z naTemat generał Piotr Pytel.
Reklama.
Sytuacja przy granicy polsko-białoruskiej robi się coraz bardziej poważna. Docierają do nas informacje o forsowaniu płotu, który miał na celu zabezpieczenie przed nielegalnym dostaniem się na teren naszego kraju.
Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że "służbom MSWiA i żołnierzom udało się zatrzymać pierwszą masową próbę sforsowania granicy". Oraz że "obecnie migranci rozbili obóz w rejonie Kuźnicy. Są cały czas pilnowani przez białoruskie służby".
Gen. Pytel: Być może służy odwróceniu uwagi
– Z uwagi na stan wyjątkowy i zakaz wstępu mediów w rejon przygraniczny, mamy bardzo ograniczony wgląd w to, co się dzieje w okolicach przejścia w Kuźnicy. Materiał filmowy zamieszczony przez MON pokazuje amatorskie próby sforsowania granicy – mówi generał Piotr Pytel, polski funkcjonariusz służb specjalnych, generał brygady, w latach 2014–2015 szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
I dodaje, że "biorąc pod uwagę, że jest to efekt działań zaprogramowanych i kierowanych przez służby Łukaszenki, nie mamy pewności, czy ich intencją było przedarcie się uchodźców przez granicę, doprowadzenie do wtargnięcia na teren naszego kraju, czy to zabieg o charakterze propagandowo-manipulacyjnym". – Być może służy odwróceniu uwagi – zaznacza.
– Wielkim błędem PiS jest to, że z jednej strony podkreślają, że bronią granicy Polski, ale i Unii Europejskiej, a z drugiej strony przejawia się rezygnacja czy wręcz odmowa współdziałania ze strukturami europejskimi. Mam na myśli Frontex, ale i rozmowy z naszymi partnerami, których ta sprawa bezpośrednio dotyczy. Szczególnie Niemiec – podkreśla generał Pytel.
W jego ocenie "takie kryzysy nie są niczym nowym w Unii Europejskiej". – Dotychczasowe działania i neutralizacja tego typu zagrożeń, związana z dużym napływem uchodźców i próbami forsowania granicy, nielegalnego dostania się na teren państw, realizowano w oparciu o ścisłą współpracę państw. Pojawia się pytanie, o co tutaj naszemu rządowi chodzi – powiedział.
"Był czas na bardzo dobre przygotowanie się"
– Czy rzeczywiście o poradzenie sobie z tym narastającym kryzysem, którego kolejną odsłonę widzimy dzisiaj, czy – co jest bardzo prawdopodobne – uznano to za okoliczność sprzyjającą, mogącą odwracać uwagę społeczeństwa od narastających problemów, jak podwyżki, zmiany w prawie, które doprowadziły do tragedii w szpitalu w Pszczynie i wielu błędów oraz stanowiących obciążenie dla obywateli działań rządu – podkreślił.
Pytel zaznaczył, że "rozwój wypadków będzie zależał od intencji, celów głównych graczy". – Po jednej stronie mamy Łukaszenkę i Putina, którzy w maju tego roku zapowiadali wspólne działania służb specjalnych rosyjskich i białoruskich, stanowiące odpowiedź na agresywne działania państw zachodnich wobec tych krajów – dodał.
– Jakoś wszyscy o tym zapomnieli. A wydaje mi się, że zarówno afera Dworczyka, jak i to, co obserwujemy teraz, wpisuje się w taką zapowiedź. Zwłaszcza że to była poważna zapowiedź, która była wyartykułowana na najwyższym poziomie. Za tym poszły rozmowy i oświadczenie szefa Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej i szefa KDB (Komitet Bezpieczeństwa Państwowego Republiki Białorusi) – podkreślił.
– To nie powinno dziwić. Jeśli opierać się na doświadczeniach Litwy, eskalowania napływu uchodźców do Europy, generowania konfliktu i sytuacji niebezpiecznych w rejonie granicy, było do przewidzenia, że takie sytuacje i u nas mogą się zdarzyć – dodał.
I podkreślił, że "był czas na bardzo dobre przygotowanie się". – To, co widzimy w tym momencie, to ze strony rządu retoryka wojenna i zapowiadająca próbę sforsowania granicy, która może kojarzyć się z wypowiedzeniem wojny. Do tego bardzo poważne działania państwa, z którym graniczymy, mające cechy agresji. Tym bardziej dziwi brak odpowiedniej agendy Unii Europejskiej na miejscu, brak konsultacji z NATO, wyznaczenie spotkania przedstawicieli najwyższych władz w Polsce na godzinę 13. Do tego czasu naprawdę wiele mogło się stać, a kluczowe decyzje o wymiarze politycznym należało podjąć wcześniej – ocenił.
"PiS może nie zdać egzaminu, przed którym stanął"
– Do tej pory nie padły strzały. Tyle wiemy na podstawie relacji z takich źródeł jak Ministerstwo Obrony Narodowej. Jesteśmy w stanie oceniać w mocno upośledzony sposób to, co się stało. Nie doszło do wymiany ognia w tym pierwszym – jak to zostało nazwane – starciu, przy próbie wtargnięcia – dodał gen. Pytel.
Zdaniem generała jest cała gama możliwości o charakterze politycznym, które powinny być uruchomione, żeby pokazać, że to wspólna sprawa Polski i Unii Europejskiej. – Prosiłoby się zajęcie stanowiska przez premiera rządu, podkreślającego tę kwestię, że to atak na granice UE. W ślad za tym wdrożenie wspólnych procedur, także tych dotyczących współdziałania ochrony granic z partnerami europejskimi – powiedział.
– To byłby mocny znak dla Łukaszenki, że nie jesteśmy osamotnieni, że nie wyrwaliśmy się z orbity UE i że jesteśmy z nią solidarni i że bronimy swoich granic, ale i granic przyjaciół z Niemiec, Francji i Holandii, czy gdziekolwiek migranci chcieliby pójść. Byłoby to podwyższenie zasobów w tej stawce, o którą toczy się gra z Łukaszenką – zaznaczył.
– Padają głosy, że być może jest to sprawa wręcz dogadana z Łukaszenką, że to odpowiada PiS. Tak, jest to wygodny przebieg wydarzeń dla rządu. Oczywiście może nie zdać egzaminu, przed którym stanął. Nie ma jednak żadnych dowodów, by PiS dogadał się z Łukaszenką. Jest to partner nieobliczalny. Wszczynanie sytuacji, które mogą wiązać się z dużym ryzykiem, bo mówimy o masie ludzi, którą ciężko skierować w inne miejsce... Taki scenariusz jest mało prawdopodobny, lecz nie jestem w stanie go całkowicie wykluczyć – podkreślił gen. Pytel.
– Co do dzisiejszych zdarzeń, byłbym ostrożny w formułowaniu takiej tezy, że zostały one wspólnie zaprogramowane pomiędzy Morawieckim, jego ludzi a administracją Łukaszenki, bo to sytuacje, które naprawdę trudno jest kontrolować. Mamy do czynienia z grupą uchodźców, nie jakąś przytłaczającą, która dokonała amatorskiej próby przedarcia się – dodał.
– W związku z tym wdrożenie normalnych procedur w ramach współpracy europejskiej, byłoby najlepszym rozwiązaniem dla szybkiego obniżenia poziomu zagrożenia sytuacji. Przy, oczywiście, podjęciu na szczeblu rządowym i międzynarodowym rozmów o ewentualnych sankcjach wobec rządu Łukaszenki lub innych inicjatyw, które miałyby na celu rozwiązanie kryzysu. Czy tak PiS zrobi, czy mu na tym zależy? Wątpię – ocenił.