Stuhr z żoną pojechali na granicę z Białorusią. Aktor nie mógł powstrzymać emocji
redakcja naTemat
09 listopada 2021, 10:01·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 listopada 2021, 10:01
Katarzyna Błażejewska-Stuhr i Maciej Stuhr dołączyli do aktywistów z Grupy Granica, żeby pomagać migrantom przebywającym w lesie. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" para nie mogła powstrzymać emocji. Byli bardzo poruszeni tym, co zobaczyli na miejscu.
Reklama.
Katarzyna Błażejewska-Stuhr nie mogła powstrzymać łez w rozmowie z białostocką "Gazetą Wyborczą". Poinformowała dziennikarzy, że razem z mężem została pełnomocniczką czterech mężczyzn z Syrii, którzy kilka razy byli zawracani do Białorusi. Stuhrowie chcą, żeby otrzymali oni azyl w Polsce.
– Doświadczyli okropnych rzeczy m.in. w szpitalu w Hajnówce. Byli w bardzo złym stanie, w stanie zagrażającym ich życiu, bardzo wychłodzeni, pobici. I mimo tego, że starali się o ochronę międzynarodową, to zostali wywiezieni na Białoruś. Mamy zgodę, a właściwie niezgodę na ich wyjazd poza Unię Europejską z Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ze Strasburga i mamy nadzieję, że tym razem uda się dochować i zgodnie z tym nakazem zostaną w Polsce – powiedziała Katarzyna Błażejewska-Stuhr.
Emocji nie mógł pohamować także Maciej Stuhr. Widać, że to, co zobaczył, bardzo go dotknęło. Wyznał, że sytuacja jest niezwykle trudna i nie mają gotowego rozwiązania na to, co tutaj zastali.
– Nareszcie nie siedzimy w domu, patrząc na te okropne historie, bo tego się już z domu nie da oglądać i wytrzymać psychicznie tej rozterki, kiedy widzimy rozpaczliwe wołanie o pomoc ludzi, których życie już nie tylko jest zagrożone, tylko jest na krawędzi, a my nic nie możemy z tym zrobić. Widzimy, że mało kto chce cokolwiek z tym zrobić i właściwie ten brak pomysłu na rozwiązanie tej sytuacji doprowadzi wkrótce do niewyobrażalnej tragedii. Kolejnej wielkiej tragedii na naszych ziemiach, którą będziemy przez dziesiątki lat próbować zrozumieć, oswoić – powiedział Stuhr.
Podziękował też osobom, które są na granicy i wspierają migrantów. Jak podaje "Gazeta Wyborcza" do czterech Syryjczyków przyjechali strażnicy graniczni. Zabrali obcokrajowców do samochodu i powiedzieli, że zawiozą ich do placówki SG w Białowieży, gdzie "ktoś kompetentny" się nimi zajmie i zdecyduje, co zrobić. Nie pozwolili jechać razem z nimi pełnomocnikom cudzoziemców. Nikt nie mógł też pojechać za autem pograniczników, bo Białowieża jest już w strefie stanu wyjątkowego.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut