15-letnia gimnazjalistka z małej miejscowości na Pomorzu popełniła samobójstwo, po tym jak cała wieś huczała od plotek o jej romansie z dużo starszym nauczycielem. "Sytuacja oddaje, jak to ludzie na wsi nie mają własnego życia" – napisała przed śmiercią w internecie. – Gdyby ktoś zbadał policyjne statystyki, porozmawiał z ludźmi, przekonałby się, że to rzeczywistość polskiej wsi, a nie wyjątek czy jednostkowy przypadek – mówi w rozmowie z naTemat prof. Ryszard Cichocki, socjolog.
Wszystko zaczęło się w kwietniu, kiedy pracownik gimnazjum w małej Gminie Trąbki Wielkie na Pomorzu zobaczył na szkolnym monitoringu, że 15-latka wchodzi ze swoim nauczycielem do pomieszczenia sąsiadującego z salą lekcyjną. Oboje tłumaczyli potem, że dziewczynie stało się coś w rękę, a mężczyzna chciał pomóc. Sprawą szybko zainteresował się kurator, a film z monitoringu wyciekł do internetu (relacja Gazeta.pl).
Koleżanki i koledzy ze szkoły oraz mieszkańcy wsi natychmiast wydali własny wyrok i przesądzili o romansie dziewczyny z dużo starszym mężczyzną. Zapytana o to na portalu społecznościowym, napisała: "Ja już słyszałam całe legendy na ten temat od chyba wszystkich naokoło. Nic nie było, ale za to sytuacja oddaje, jak to ludzie na wsi nie mają własnego życia. Oczywiście mam na myśli osoby produkujące i powielające takowe legendy". W poniedziałek powiesiła się w swoim domu.
O sile wiejskiej plotki, ludzkich domysłach, które mogą zniszczyć życie, rozmawiamy z prof. Ryszardem Cichockim, socjologiem z Uniwersytetem Adama Mickiewicza w Poznaniu.
"Sytuacja oddaje, jak to ludzie na wsi nie mają własnego życia" – napisała dziewczyna, która, prawdopodobnie z powodu plotki o romansie, popełniła samobójstwo. Zgadza się pan z tym stwierdzeniem?
Prof. Ryszard Cichocki:n Więcej, ja nie mam wątpliwości, że ta młoda gimnazjalistka została zaszczuta przez mieszkańców wsi i przez plotkę, jaka się tam narodziła. Domysły i spekulacje, szczególnie w małych ośrodkach, mogą znacząco wpłynąć na psychikę dorosłego, a co dopiero mówić o wrażliwej nastolatce. Wyobrażam sobie, jak trudno było jej znieść presję otoczenia. W końcu nie wytrzymała i popełniła samobójstwo.
Powiedział pan: "szczególnie w małych ośrodkach". Co powoduje, że siła rażenia plotki na wsi i w mieście tak bardzo się różni?
Pierwszy i najważniejszy powód to stopień integracji danej społeczności. Na wsi wszyscy się znają, widują na co dzień i rozmawiają. Nie da się tam uciec od opinii drugiej osoby. Trafi do ciebie zawsze, nawet jeśli po drodze zostanie kilka razy przekazana z ust do ust. Nie można się więc dziwić, że dla mieszkańca wsi tak ważne jest swego rodzaju "dobre imię", czyli opinia, jaką się cieszy wśród sąsiadów.
Młodzi ludzie nie są w stanie odciąć się od tej oceny?
Przede wszystkim nie są tak odporni, jak ci z miasta. Na wsi cały system wartości człowieka jest oparty na opiniach i wartościach przekazywanych przez innych mieszkańców. W mieście dziecko od małego jest uczone odporności na to, co mówią o tobie inni. "Takie jest życie, musisz sobie z tym poradzić" – przekonują miejscy rodzice. A wiejscy jak najdłużej trzymaliby swoje pociechy pod kloszem, bo twierdzą, że świat jest dla nich większym zagrożeniem. Po prostu nie uczą odporności, nie kształcą u dzieci "grubej skóry".
O czym najczęściej plotkują mieszkańcy wsi?
To są w większości prozaiczne, codzienne sytuacje: sąsiadka spotka się z sąsiadką i komentują, co tam u tego czy tamtego. Taka plotka nie jest zresztą niebezpieczna. Więcej, jest zdrowa, pełni funkcję naturalnego regulatora wiejskiego życia. Problem pojawia się wtedy, kiedy tematem plotki staje się np. nieślubne dziecko, romans, zdrada, nieobyczajne zachowania i dotyczy ona wrażliwej osoby. Wtedy staje się niezwykle niebezpieczna i czasami może prowadzić do tragedii.
Zna pan konkretne przypadki, takie jak ten z pomorskiej wioski, w których plotka doprowadziła do nieszczęścia?
Ja też pochodzę z małego miasteczka i pamiętam, że zdarzyły się tam co najmniej trzy przypadki podobnych samobójstw. To nie jest tak, że tylko plotka była powodem. Zwykle łączy się ona z jakimś ważnym wydarzeniem w życiu człowieka. Takie sytuacje zdarzają się na wsi codziennie, tylko że nikt o tym nie mówi. Gdyby ktoś zbadał policyjne statystyki, porozmawiał z ludźmi, przekonałby się, że to rzeczywistość polskiej wsi, a nie wyjątek czy jednostkowy przypadek.
Czy to tylko polska przypadłość? Za granicą nie jest podobnie?
W krajach północnych i protestanckich tak nie jest, bo plotkowanie jest najbardziej charakterystyczne dla społeczeństw tradycyjnych i katolickich. Nasze lokalne społeczności są dobrze zintegrowane, a tam, gdzie pojawia się wielokulturowość, dominuje indywidualizm. Plotka polska właśnie dlatego jest tak charakterystyczna.
Jest jakaś recepta na tę najgroźniejszą, czasem nawet zabójczą, plotkę?
Z punktu widzenia mądrego eksperta na wszystko jest jakiś sposób. Ale ja nie lubię tego eksperckiego gadania, które sprowadza się tylko do teorii. Prawda jest taka, że ludzie żyją tak, jak się wychowują i tego nie da się zmienić. Oczywiście można otoczyć młodzież w szkołach opieką psychologa albo edukować rodziców, ale to wiele nie zmieni. Taka jest polska wieś. Tak było jest i będzie.