Drożyzna daje się we znaki każdemu z nas. Inflacja nie zamierza się zatrzymać, a z najnowszego badania UCE Research wynika, że niektóre produkty podrożały nawet o 84 proc. W nadchodzących miesiącach ceny mogą być jeszcze wyższe.
UCE Research, Ad Retail i Hiper-Com Poland opublikowały indeks cen w sklepach detalicznych. Przeanalizowano 36 tysięcy cen różnych produktów. Jak się okazuje, niektóre artykuły zdrożały nawet o 80 proc. w stosunku do poprzedniego roku
O 59,7 proc. podrożały produkty tłuszczowe. Niewiele potaniały owoce i chemia gospodarcza
W rozmowie z naTemat.pl ekonomista Marek Zuber sugerował, że w przyszłym roku możemy odnotować nawet dwucyfrową inflację
Jak podaje UCE Research, o 23 proc. zdrożała margaryna, a o 20 proc. masło. 16,5 proc więcej zapłacimy za drób. W przypadku wołowiny odnotowano wzrost ceny detalicznej o 9,5 proc. względem zeszłego roku.
Ceny poszły w górę. Najdroższe produkty tłuszczowe
Najbardziej podrożał olej. Jego cena wzrosła o 84 proc. względem zeszłego roku. Odpowiadają za to nie tylko gorsze zbiory rzepaku, ale również wzrost cen biokomponentów, wykorzystywanych do produkcji artykułu spożywczego.
Sól zdrożała o 39,3 proc. W górę o aż 15,8 proc. poszły także ceny papieru toaletowego. 28 proc. więcej płacimy za cukier. Produkty sypkie kosztują zaś 16,7 proc. więcej. Pieczywo podrożało o 2,9 proc. Warzywa o całe 3 proc.
Podatek cukrowy wywołał zaś wzrost cen nie tylko napojów słodzonych, ale i wody mineralnej. – Wielu producentów produkuje i napoje słodzone i wodę mineralną, więc rozkłada ten podatek – tłumaczył dla naTemat.pl ekonomista Marek Zuber.
Ekspert nie kryje, że kolejne fale wzrastających cen dotkną nas już w najbliższych miesiącach. – Najbardziej prawdopodobny scenariusz to około 10 proc. inflacji na początku przyszłego roku, a potem jej spadek. Ale podwyższona będzie z nami jeszcze wiele miesięcy – zapowiadał analityk finansowy.
Za wzrost cen odpowiadają zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne czynniki. Do zewnętrznych zalicza się wzrost ceny gazu, załamanie konsumpcji i inwestycji, czy też wzrost cen energii elektrycznej. W górę poszły także koszty pracy, nie wywołując równomiernego wzrostu wydajności i inwestycji.
– Wydano biliony dolarów w skali świata, wywołując drastyczny wzrost popytu. Za tym nie nadążył przemysł, który zawiesił aktywność głownie w drugim kwartale 2020. Teraz cały czas nadgania rosnący popyt, co doprowadza do wzrostu cen – wyjaśniał ekspert.
Najgorszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji może być robienie zapasów, zanim ceny ponownie zaczną piąć się w górę. Panika wśród konsumentów może doprowadzić do spirali cenowo-płacowej. – Ona może narobić zamieszania, a w najbardziej krańcowym scenariuszu, może doprowadzić do załamania wzrostu gospodarczego – ostrzegał.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut