
Reklama.
Gronkiewicz-Watz wygrała z komisją Jakiego
We wtorek 16 listopada Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie miała obowiązku stawiać się przed komisją weryfikacyjną, której przewodniczył Patryk Jaki. Przypomnijmy, że ówczesna prezydent Warszawy konsekwentnie odmawiała stawienia się na jej obrady.Polityk argumentowała m.in., że komisja ds. reprywatyzacji jest niekonstytucyjna. Podkreślała też kwestię sporu kompetencyjnego pomiędzy NSA a komisją. W związku z odmową stawienia się, we wrześniu 2017 roku komisja nałożyła na nią 15 tys. zł kary, a Urząd Skarbowy zajął ponad 12 tys. zł z jej prywatnego rachunku.
Wątpliwości budził m.in. fakt, że Gronkiewicz-Waltz była wzywana jako prezydent Warszawy, a nie osoba prywatna. W końcu wojewódzki sąd administracyjny uchylił grzywny, a rok później tę decyzję podtrzymał NSA.
Odpowiedź obecnego szefa komisji
Wtorkową decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego zdaje się być całkowicie oburzony Sebastian Kaleta, który zastąpił na stanowisku szefa komisji Patryka Jakiego.– Wskazując, że nie mogliśmy jej wezwać w charakterze świadka, NSA wprost zignorował przepisy ustawy. To niedopuszczalne, aby sąd, zamiast badać prawidłowość stosowania przepisów, po prostu uznawał, że nie obowiązują – powiedział wiceminister sprawiedliwości w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Czytaj także: