Decyzją Naczelnego Sądu Administracyjnego ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz miała prawo odmówić stawienia się przed Komisją Weryfikacyjną Patryka Jakiego. Ta sprawa ciągnęła się od 2017 roku, a rozstrzygnięcie nie było jasne do samego końca. – To był polityczny teatr – mówi w rozmowie z naTemat Gronkiewicz-Waltz.
We wtorek 16 listopada Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że Hanna Gronkiewicz-Waltz nie miała obowiązku stawiać się przed Komisją Weryfikacyjną, której przewodniczył Patryk Jaki. Przypomnijmy, że ówczesna prezydent Warszawy konsekwentnie odmawiała stawienia się na jej obrady, za co były jej wymierzone grzywny.
Polityk argumentowała m.in., że komisja ds. reprywatyzacji jest niekonstytucyjna. Podkreślała też kwestię sporu kompetencyjnego pomiędzy NSA a komisją. Dlatego też zdecydowała się złożyć odwołanie i ostatecznie wygrała tę sądową batalię.
Gronkiewicz-Waltz komentuje orzeczenie NSA
– To była sprawa polityczna, taki polityczny teatr, w którym oni chcieli, żebym ja brała udział, chociaż ja nie chciałam uczestniczyć w teatrze Jakiego – zaznaczyła w rozmowie z naTemat.pl była prezydent Warszawy.
Na niepewność wobec tego, jak zakończy się ta sprawa, wpłynęła również obecna sytuacja polityczna. – Trwa obecnie walka z sądami, bo sądy są niezawisłe, a sędziowie są niezawiśli i panują zasady praworządności. Dlatego się zmienia sędziów i dlatego jest Izba Dyscyplinarna. To jest cała operacja – powiedziała nasza rozmówczyni.
Hanna Gronkiewicz-Waltz wspomniała też, że jej mąż stawił się na Komisję Weryfikacyjną. – Uważał, że nie ma argumentów prawnych ku temu, by tam nie przyjść. Ale ja wykonując obowiązki organu (prezydenta Warszawy), skorzystałam z zasad prawnych, o których wspomniano w tym orzeczeniu – podkreśliła.
Interpretacja sądu nie przemawia jednak do Sebastiana Kalety, który przejął przewodnictwo nad Komisją po Patryku Jakim. – NSA wprost zignorował przepisy ustawy. To niedopuszczalne, aby sąd, zamiast badać prawidłowość stosowania przepisów, po prostu uznawał, że nie obowiązują – mówił wiceminister sprawiedliwości w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
"Oni sobie nie wyobrażają, że mogą przegrać jakąś sprawę"
– Nie wiem, co oni chcą jeszcze analizować. Zawsze znajdą jakiś powód, żeby kwestionować sądy, mówią o nich "kasta" itd. Przedstawiciele Ministerstwa Sprawiedliwości w ogóle sobie nie wyobrażają, że mogą jakąkolwiek sprawę przegrać w sądzie – uważa była prezydent Warszawy. – Z panem Kaletą nie będę rozmawiać w ogóle jak z prawnikiem, bo jest nim 5 lat, a ja 45 – dodała.
Przypomnijmy, że przez lata na byłą prezydent Warszawy nałożono bardzo wysokie kary pieniężne. We wrześniu 2017 roku komisja nałożyła na nią 15 tys. zł kary, a Urząd Skarbowy zajął ponad 12 tys. zł z jej prywatnego rachunku. Teraz w związku z orzeczeniem organ zarządzany przez Kaletę musi zwrócić jej pieniądze.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie ma pewności jednak, czy po drodze, nie będzie dodatkowych problemów. – Prawdopodobne jest, że zrobią wszystko, żeby utrudnić mi życie, ale ja jestem wytrwałą osobą, więc mam nadzieję, że sprawiedliwość koniec końców się dopełni – podsumowała.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut