"Goście byli w szoku". Przyjaciel Kamila Durczoka ujawnił jego nieznane oblicze
redakcja naTemat
18 listopada 2021, 21:46·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 listopada 2021, 21:46
Nieznane oblicze dziennikarza w ostatnich latach ujawnił jego przyjaciel, Mikołaj Rykowski, szef fundacji Wolne Miejsce. Okazuje się, że Kamil Durczok był czuły na los innych. Gdy trzeba było, przelewał pieniądze ze swojego konta, kupował jedzenie dla bezdomnych i sam je rozwoził. Także w tym roku szykował się do wigilii z bezdomnymi – czytamy w serwisie Pomponik.
Reklama.
Już sam moment poznania obu panów niektórym może wydać się niecodzienny. Okazuje się, że Mikołaj Rykowski zobaczył Kamila Durczoka 10 lat temu, gdy dziennikarz czytał bajki dzieciom w Parku Śląskim.
– Miałem tam knajpę i organizowałem "Wigilię dla Samotnych". Zaprosiłem go do współpracy i byłem mile zaskoczony, bo od razu się zgodził – opowiedział Mikołaj Rykowski w rozmowie z Pomponikiem.
– Zadzwonił kilka dni przed wigilią i zapytał: czego ci potrzeba. Kiedy usłyszał, że nie ma pieniędzy na pół tony śledzi, powiedział tak: "nie ma problemu, ja to kupuję". Poprosił o numer konta dostawcy i przelał całą kwotę – opowiedział Mikołaj Rykowski. Ryby przyjechały natychmiast, a sam Kamil Durczok pojawił się w wigilię i został pomocnikiem kucharzy.
– Daliśmy mu fartuch, nóż i buraki. Pracował tak ciężko, jak inni, a potem zbierał brudne naczynia ze stołu – opowiadał w poruszający sposób Rykowski.
Reakcja zgromadzonych osób była pełna zdumienia. – Byli w szoku. Część chciała zrobić sobie z nim zdjęcia - nie odmawiał, ale sam unikał przysłowiowego lansu. Nie wrzucał zdjęć do internetu, nie nagrywał filmów, nie chciał swojego nazwiska na plakatach. Nawet ja prawie nie mam z nim zdjęć, może z wyjątkiem kilku zrobionych na scenie – opowiedział szef fundacji Wolne Miejsce.
Kamil Durczok nie opuścił żadnej wigilii fundacji, bywał też na spotkaniach wielkanocnych, czasem w fartuchu, czasem w garniturze. – Kiedyś poprosił Darka Kmiecika, reportera z "Faktów" TVN, żeby zrobił o nas reportaż. Był z Katowic. Zaprzyjaźniliśmy się z nim. Kiedy zginął razem z żoną i synem przez wybuch gazu w kamienicy, zostawiliśmy dla niego talerz i wolne miejsce przy wigilijnym stole – opowiedział Rykowski.
Dla Kamila Durczoka najważniejsze w życiu były rodzina i syn. –Podziwiał moje dzieci i żonę, kiedy razem pracowaliśmy dla potrzebujących. Cenił współpracę i takie zgranie w jednym celu. - Jak wy to robicie? - pytał – wspomina szef fundacji.
Dziennikarz nie opowiadał przyjacielowi o swoich problemach zdrowotnych. Wolał wiedzieć, co z jego zdrowiem niż się uzewnętrzniać. Ostatni kontakt przyjaciele mieli kilka tygodni temu. Rozmawiali przez telefon o szczegółach Wigilii dla Samotnych. Niestety, Kamil Durczok nie zdążył już przy niej pomóc.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut