Morawiecki planował zabrać głos w debacie nt. Białorusi. PE nie chce o tym słyszeć
Wioleta Wasylów
23 listopada 2021, 15:22·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 23 listopada 2021, 15:22
Polski rząd, w tym Mateusz Morawiecki, wciąż są na cenzurowanym w Unii Europejskiej. Mimo wcześniejszych zapowiedzi, okazuje się, że premier nie otrzymał pozwolenia na wystąpienie podczas wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim dotyczącej Białorusi – informuje RMF FM.
Reklama.
Temat sytuacji na Białorusi i kryzysu migracyjnego jest poważny i dotyczy w dużej mierze także Polski. Choć pomoc w tej kwestii ofiarują nam organy Unii Europejskiej, to jednak rząd Mateusza Morawieckiego nadal nie jest w dobrych relacjach ze wspólnotą, m.in. ze względu na spór o praworządność w naszym kraju.
Nasze władze chciały, by Morawiecki zabrał głos podczas wtorkowej debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu, podczas której będzie podnoszony temat Białorusi. To, że tak się stanie, zapowiedziała jeszcze dzisiaj rano Polska Agencja Prasowa. Wygląda jednak na to, że premier otrzymał od PE odpowiedź odmowną.
Morawieckiemu odmówiono wystąpienia w PE
Jak ustaliła korespondentka RMF FM, wbrew wcześniejszym doniesieniom, premierowi odmówiono zabrania głosu w PE. Zdecydowano o tym szybko i jednogłośnie w gabinecie przewodniczącego PE, Davida Sassolego.
Rzecznik PE przekazał dziennikarce, że powodem odmowy było to, że "w tego rodzaju debacie wszystkie kraje są już reprezentowane przez półroczną prezydencję Rady UE" – tutaj nawiązał się do ministra Słowenii, który wypowie się na początku debaty.
Nieco inne powody wskazywały pozostałe źródła stacji w PE. Jeden z polityków odniósł się do październikowego wystąpienia premiera w Strasburgu podczas debaty dotyczącej łamania praworządności w Polsce. "Posłowie mieli już wtedy okazję do wymiany poglądów z premierem Morawieckim i uważamy, że są teraz dobrze poinformowani o wszystkich aspektach obecnego kryzysu i mogą prowadzić odpowiednią debatę parlamentarną" – napisał w oświadczeniu.
Inni rozmówcy RMF FM nieoficjalnie stwierdzili, że już wcześniej wielu polityków wyrażało niechęć wobec wystąpień szefa polskiego rządu na mównicy PE, bo wykorzystywał je do "przekazu obliczonego wyłącznie na własny elektorat" i już wówczas "nadużył gościnności, przemawiając dłużej niż było to umówione".
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut