Rejestr ciąż uderzy w obywateli. Co sądzą? "Ręce precz od mojej macicy. Moje ciało moja sprawa"
Żaneta Gotowalska
26 listopada 2021, 19:36·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 listopada 2021, 19:36
Odkąd pojawiła się informacja o planach wprowadzenia rejestru ciąż, w społeczeństwie zawrzało. Politycy opozycji krytykują poczynania rządzących, a kobiety (i mężczyźni!) drżą z niepokoju o to, do czego taki rejestr może doprowadzić. Zapytaliśmy kilkanaście takich osób, czego się obawiają.
Reklama.
"Jeśli to jest ta prorodzinna polityka PiS to gratuluję!"
– Informacja o wprowadzeniu rejestru ciąż jeszcze bardziej sprawia, że zastanawiam się, czy chcę być w przyszłości mamą – mówi mi dwudziestokilkuletnia Ania*. I dodaje: "po prostu, po ludzku, się boję". – Najpierw wyrok TK, potem tragedia Izy z Pszczyny i historie innych kobiet, teraz rejestr ciąż. Jest to bardzo niepokojące i smutne, bo w przyszłości widziałam siebie jako mamę i wydaje mi się, że jest we mnie na tyle miłości, żeby obdarzyć nią jeszcze jednego człowieka – mówi.
– Jednak bez poczucia bezpieczeństwa nie chcę planować tak poważnych decyzji. To samo słyszę od moich znajomych, kobiety po prostu się boją. Jeśli to jest ta prorodzinna polityka PiS to gratuluję! – dodaje.
O rejestr ciąż zapytałam również Adama*. – Jak daleko oni się jeszcze zamierzają posunąć? Nie mieści mi się to w głowie. Co muszą teraz czuć moje przyjaciółki, koleżanki, moja partnerka. Jako przyszły ojciec mówię takim metodom "nie". W XXI wieku nie powinno być miejsca na taką zaściankowość – zaznacza.
"To dla mnie coraz mocniejsza inwigilacja obywateli i obywatelek"
Podobnego zdania jest Natalia*, która uważa, że "to absurdalne działania, które tylko będą nakręcać atmosferę strachu i niechęci ludzi do posiadania potomstwa". – Państwo, które ma na celu przezwyciężenie kryzysu demograficznego, powinno zaś budować poczucie bezpieczeństwa i opieki, nie tędy droga. Kolejny raz państwo rządzone przez obecną władzę udowadnia, że nie ma pojęcia o dobrych praktykach w zakresie bycia państwem opiekuńczym – podkreśla.
– Mam zero zaufania do tej władzy – mówi. I dodaje: "lekarz zawsze, dopytuje kobietę o ewentualność ciąży przy przyjmowaniu leków, nie widzę potrzeby rejestru ciąż". – Kobiety będą bały się przez to, być może w ogóle okresowo badać, stosować profilaktykę zdrowotną. To dla mnie coraz mocniejsza inwigilacja obywateli i obywatelek, przy jednoczesnym braku transparentności – zaznacza.
I podkreśla, że – w jej ocenie – to "znów totalny brak antycypowania przyszłości i budowania państwa dla przyszłych pokoleń". – Młode pokolenie nie żyje już za żelazną kurtyną, nie będzie chciało ani mieszkać, ani zakładać rodziny w takim kraju – dodaje.
"Ręce precz od mojej macicy"
Pytanie o ocenę tego pomysłu zadałam również na Twitterze. Otrzymałam bardzo dużo odpowiedzi. Wśród nich pojawiał się postulat, który – w różnych miejscach w social mediach – przewija się w tym temacie. "Skoro rejestrujemy ciąże, to może zacznijmy rejestrować też ojców" – napisała jedna z osób. Kolejna dodała: "Jak któryś (ojciec - red.) spie*doli, bo mu się chore dziecko urodzi, to ścigamy go listem gończym".
"Gdybyśmy mieli rozbudowany system badań i wsparcia dla kobiet, to może nawet miało by sens. W obecnej sytuacji, wygląda na narzędzie represji" – odpowiedział mi Marcin. "Kolejna informacja, która będzie sobie wisiała gdzieś na portalu pacjenta i wycieknie" – ocenił Janek.
Kasia powiedziała prosto: "Jestem przeciw. Im mniej władza o nas wie, tym lepiej". Monika zaś uważa, że "gdyby to był inny rząd, przy innym podejściu do praw kobiet i aborcji, a Kaja Godek byłaby fikcją lub złym wspomnieniem, to nie wiem czy uznałabym to za fatalny pomysł lub coś złego, podejrzanego". "No ale ... Ponieważ mamy tak jak mamy, to od razu zapala mi się czerwona lampka" – dodała.
"Pomysł jest orwellowski"
Pablo jest podobnego zdania. "Gdyby w Polsce rządzili normalni, cywilizowani ludzie, to być może taki rejestr pomógłby w skrajnych przypadkach. Jednak tak się składa, że wprowadzany jest on wyłącznie po to, by represjonować kobiety, które usuną ciążę poza Polską. Stąd pomysł jest orwellowski" – skomentował.
"Przyspieszająca depopulacja Polski - taki będzie efekt" – skomentowała kolejna osoba. "Ręce precz od mojej macicy. Moje ciało to tylko i wyłącznie moja sprawa. Ten, kto wymyślił ten obrzydliwy pomysł to jakiś chory z nienawiści do kobiet człowiek" – stwierdziła Monika.
"Ciąża to prywatna sprawa. Nie ma żadnych powodów, dla których urzędnik (nie objęty tajemnicą lekarską) mógłby mieć dostęp do tak intymnych informacji. Czasami kobiety czekają z tą informacją i nie mówią rodzinie. Czyli urzędnik wiedziałby wcześniej od np. rodziców? No fuckin' way!" – napisała Marta.
"Zamordystyczny pomysł fundamentalistów z ZP, Oro Iuris, KK itp. ma służyć tylko i wyłącznie kontroli antyaborcyjnej. Koniec, kropka" – dodał Przemo.
Jedna z użytkowniczek Twittera dodała, w odpowiedzi na moje pytanie, że "ten rejestr jest narzędziem zastraszania i kontroli, potencjalnie pozwalającym w przyszłości na ściganie osób robiących własne aborcje, przekroczeniem granic prywatności przez gromadzenie wrażliwych danych medycznych".
Aleksandra uznała: "najbardziej wkurza mnie narracja, że to 'dla dobra pacjentki'". "Do tej pory wystarczały wypracowane wcześniej rozwiązania - czyli informowanie kobiet, które leki są nieodpowiednie w ciąży. Dziś trzeba je w tej kwestii nadzorować ("dbać o nie"). I lekarzy" – dodała.
"W tym kraju to nie jest rejestr tylko kolejne narzędzie inwigilacji kobiet, sprawowania nad nimi kontroli odczłowieczania. Nie jesteśmy bydłem rozpłodowym" – skomentowała ostro Noemi.