Branża pogrzebowa o chowaniu ofiar COVID-19: To bomba biologiczna. Kremacje powinny być obowiązkowe
Wioleta Wasylów
30 listopada 2021, 08:51·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 30 listopada 2021, 08:51
Koronawirus zebrał w Polsce ogromne śmiertelne żniwo. W jego przypadku obowiązują specyficzne wytyczne dotyczące pochówku i obchodzenia się z ciałami ofiar. Szczególnie zapis mówiący o tym, że w trumnie zwłoki muszą być umieszczone w plastikowym worku nastręcza pewnych obaw. – To prawdziwa bomba biologiczna – przestrzegał w rozmowie z Onetem Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. Ma na to jednak pewne rozwiązanie – proponuje obowiązkowe kremacje.
Reklama.
Oficjalnie od początku pandemii bezpośrednio na koronawirusa lub z powodu jego współistnienia z innymi chorobami zmarło już ponad 83 tys. Polaków. Zakłady pogrzebowe i cmentarze są przepełnione. To jednak nie jedyny problem. Ten bowiem wiąże się też bezpośrednio z pochówkiem.
Jak chowane są osoby zmarłe na COVID-19?
Choć COVID-19 bardzo łatwo się zarazić, to Ministerstwo Zdrowia nie ujęło go w oficjalnym wykazie chorób zakaźnych. Stąd ciała ofiar nie muszą być chowane przed upływem 24 h od śmierci i tym samym nie muszą być przewożone ze szpitala od razu na cmentarz.
Od kwietnia 2020 roku są za to inne wymogi dotyczące postępowania ze zwłokami osób zmarłych na wirusa. Muszą być zdezynfekowane, jednak w miarę możliwości trzeba unikać ich mycia, ubierania i okazywania. Muszą być za to transportowane w dobrze zdezynfekowanych kapsułach transportowych lub trumnach. W przypadku trumien musi być umieszczona na ich dnie gruba warstwa substancji płynochłonnej.
Z kolei same ciała muszą być umieszczane w "ochronnych, szczelnych workach, wraz z ubraniami lub okryciami szpitalnymi". To właśnie ten wymóg, w połączeniu z faktem, że COVID-19 nie jest w wykazie chorób zakaźnych, budzi główne zastrzeżenia.
Polskie Stowarzyszenie Pogrzebowe o pochówku ofiar
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego Krzysztof Wolicki w rozmowie z Onetem podkreślał, że regulacje z rozporządzenia wprowadzonego w kwietniu 2020 roku są zbyt niejasne. – Gdyby rząd wpisał COVID-19 do wykazu chorób zakaźnych, sprawa byłaby jasna. Zwłok nie wolno ubierać, nie wolno okazywać, wkłada się je do trumny i koniec. Teraz mamy nieostre regulacje. Co to znaczy „unikać ubierania zwłok do pochówku lub okazywania zwłok”. Albo okazujemy albo nie – stwierdził.
Jego stowarzyszenie, w którego skład wchodzą administratorzy cmentarzy i krematoriów, a także właściciele zakładów pogrzebowych, od początku miało informowało Głównego Inspektora Sanitarnego, że te przepisy trzeba ulepszyć.
GIS informował, że możliwość oficjalnego ujęcia COVID-19 jako choroby zakaźnej była omawiana ze "specjalistą w dziedzinie wirusologii", jednak w czasie nasilenia pandemii obowiązek chowania zmarłych w ciągu doby od śmierci mógłby być trudny do zrealizowania.
Wolicki: "To bomba biologiczna"
Wolicki podkreśla, że worki, do których muszą być wkładane teraz ciała zmarłych, rozkładają się kilkaset lat. – Jeżeli taki worek jest szczelny, to po 10-15 latach w środku z ciała zrobi się galareta. A to jest prawdziwa bomba biologiczna. Nawet nie chce myśleć, co by się stało, gdyby w Polsce znów przyszły jakieś większe powodzie i zalało cmentarze – przyznał bez ogródek Onetowi.
– W przypadku zwłok włożonych do szczelnego worka, szczątki nie rozłożą się w naturalny sposób – podkreślał. Tłumaczył, że to będzie problemem w sytuacji, gdyby dany grób miał zostać ponownie wykorzystany w przyszłości.
Według Wolickiego, jak i pozostałych członków Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, w takiej sytuacji pozostaje wprowadzić inne rozwiązania – nakaz kremacji zwłok ofiar COVID-19. – Jakaś część ludzi będzie się burzyła. Bo tradycyjny pogrzeb, a zmarłego trzeba pochować w ziemi. Ale nadal na COVID-19 nie ma lekarstwa, a zwłoki w szczelnym worku to jest potencjalna bomba biologiczna, która może być groźna dla nas wszystkich – oznajmił prezes stowarzyszenia.