Na 20 grudnia w Szpitalu Bielańskim zapowiedziana jest kontrola rejestru aborcji oraz liczby ciąż obumarłych. – To jest już wojna nie tylko z kobietami, ale też z lekarzami, którzy pomagają kobietom – ocenia prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.
Napisz do mnie:
maja.mikolajczyk@natemat.pl
Warszawa. W Szpitalu Bielańskim zapowiedziano kontrolę rejestru aborcji oraz liczby ciąż obumarłych.
Lekarze nie znają powodu kontroli, jednak Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa podejrzewa, że kontrola jest motywowana politycznie.
Ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Bielańskim przez wiele lat był prof. Romuald Dębski, znany ze stawiania zdrowia i życia pacjentek na pierwszym miejscu, czym naraził się prawicy.
Warszawa: Kontrola w Szpitalu Bielańskim
"Wysokim Obcasom" udało się dotrzeć do treści pisma, które zostało wysłane do szpitala w poniedziałek 6 grudnia. Mazowiecka konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa prof. Bronisława Pietrzak informuje w nim o planowanej na 20 grudnia kontroli.
Konsultantka prosi w piśmie o przygotowanie rejestru zabiegów ginekologicznych, rejestru odmów oraz "historii chorób dotyczących przerwań ciąży". Dodatkowo prof. Pietrzak poinformowała, że potrzebuje również "danych dotyczących porodów ciąż donoszonych i przedwczesnych oraz liczbę ciąż obumarłych donoszonych, przedwczesnych i w poronieniach".
Dane, o które prosi wojewódzka konsultantka, mają obejmować okres od czerwca do dnia kontroli. Dziennikarki z "WO" zadzwoniły do prof. Pietrzak z pytaniem o powód kontroli, jednak po podaniu nazwy medium odmówiła dalszej rozmowy.
Lekarze ze Szpitala Bielańskiego: Nie mieliśmy żadnych skarg
Lekarze ze Szpitala Bielańskiego nie wiedzą, dlaczego w placówce ma się odbyć kontrola. – (...) Nie mieliśmy żadnych skarg od pacjentek, żadnych problemów. Pacjentki wychodzą od nas zadowolone, zawsze stawiamy je na pierwszym miejscu, ich zdrowie i życie – przekazał "WO" prof. Łukasz Wicherek, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego.
– Od lat jesteśmy na pierwszej linii pomocy kobietom, nie ukrywamy tego. Pracujemy dobrze, nasze postępowanie opiera się na wiedzy medycznej. Wszyscy mamy uprawnienia i wiedzę do tego, by podejmować najlepsze dla pacjentek decyzje i działania – dodaje.
Zdaniem lekarza kontrola utrudni pracę lekarzy. Zapewnia jednak, że personel jej się nie obawia. – Ale nie boimy się jej, nie mamy nic do ukrycia, działamy w imię dobra pacjentek, zgodnie z prawem i wiedzą medyczną – stwierdza.
Federa: To ma zadziałać jak straszak
Działaczki z Federy, czyli Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny uważają, że to właśnie profesjonalna pomoc medyczna kobietom jest powodem kontroli Szpitala Bielańskiego.
– Jest tyle szpitali, które łamią prawa kobiet. W Pszczynie zmarła pacjentka, której nie udzielono pomocy, w Białymstoku odesłano pacjentkę z dwiema opiniami psychiatrów do domu, w Rzeszowie od wielu lat nie są wykonywane legalne aborcje, bo szpitale bezprawnie powołują się na klauzule sumienia – wylicza Kamila Ferenc, prawniczka Federy.
– I co? Nikt tam kontroli nie wszczyna. Odbędzie się ona natomiast w szpitalu, który od lat uchodzi za ten, który na pierwszym miejscu stawia prawa pacjentek i ich dobro – dodaje.
Ferenc ocenia, że kontrola ma być formą nacisku na lekarzy wykonujących aborcję. – To ma zadziałać jak straszak: popatrzcie, wypowiadacie się za aborcją, za kobietami, to was skontrolujemy. Jak nie znajdziemy aborcji, to znajdziemy cokolwiek innego – powiedziała prawniczka.
Działaczka Federy nie ma wątpliwości, czym motywowana jest zapowiedziana akcja w Szpitalu Bielański. – To jest kontrola z pobudek politycznych, zlecana i wykonywana przez osoby powołane przez urzędników i polityków. To jest już wojna nie tylko z kobietami, ale też z lekarzami, którzy pomagają kobietom – stwierdziła.
Przypomnijmy, że ordynatorem oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Bielańskim przez wiele lat był prof. Romuald Dębski. Lekarz nie uważał aborcji za dobre rozwiązanie (w wywiadzie udzielonym "GW" nazwał ją wręcz "obrzydliwą"), jednak na pierwszym miejscu stawiał zdrowie i życie pacjentek, za co został znienawidzony przez część prawicy.