Jakub Świerczok otrzymał pozytywny wynik testu antydopingowego. Szokujące wieści w sprawie reprezentanta Polski napłynęły prosto z Japonii. Napastnik, który występował na Euro 2020 w zespole Biało-Czerwonych na co dzień jest piłkarzem Nagoya Grampus.
Dziennikarz sportowy. Lubię papier, również ten wirtualny. Najbliżej mi do siatkówki oraz piłki nożnej. W dziennikarstwie najbardziej lubię to, że codziennie możesz na nowo pytać. Zarówno innych, jak i samego siebie.
Jakub Świerczok to piłkarz, który przebojem wdarł się do zespołu trenera Paulo Sousy. Portugalczyk rzadko spogląda łaskawym okiem na piłkarzy występujących na boiskach PKO Ekstraklasy. Filigranowy snajper, który występował w poprzednim sezonie w barwach Piasta Gliwice, przekonał jednak Sousę do swoich umiejętności.
Było to również powiązane z faktem problemów kadrowych, jakie napotkały Polaków przed najważniejszą imprezą 2021 roku, tj. Euro 2020. Reprezentacja Polski musiała sobie radzić m.in. bez Krzysztofa Piątka oraz Arkadiusza Milika, którzy mistrzostwa Europy obejrzeli w telewizji, ze względu na kontuzje.
Taką sytuację wykorzystał właśnie Świerczok, który był w dobrej formie, regularnie trafiając w rozgrywkach ligowych. A dodatkowo Polak miał też spore doświadczenie z gry poza granicami kraju, wcześniej będąc piłkarzem m.in. Łudogorca Razgrad, bułgarskiego przedstawiciela w europejskich pucharach, czy 1. FC Kaiserslautern. Choć w przypadku niemieckiej drużyny Świerczok nie zaistniał na boiskach naszych zachodnich sąsiadów.
Kolenym kierunkiem Polaka okazała się Japonia. Po występie na Euro 2020 pojawiło się kilka zainteresowanych, ale ostatecznie padło na Nagoya Grampus.
Świerczok w Azji radził sobie całkiem nieźle, właściwie z meczu na mecz stając się jedną z ważniejszych postaci drużyny. W ostatnim czasie niewiele jednak grywał, co było dosyć zaskakujące. Polak w 21. meczach dla Grampus zdobył 12 goli, więc liczby snajpera były.
Okazuje się jednak, że brak gry może nie być największym problemem Świerczoka. Azjatycka Konfederacja Piłkarska zawiesiła bowiem Polaka za pozytywny wynik testu kontroli antydopingowej. Przeprowadzono ją po październikowym meczu azjatyckiej Ligi Mistrzów z południowokoreańskim Pohang Steelers (0:3).
– Zgodnie z Rozdziałem VII Przepisów Antydopingowych AFC 2021 ("Regulamin") czytając wraz z definicją "Tymczasowego zawieszenia" w Regulaminie Pan Jakub Jan Świerczok (AFC/146427/POL) zostaje tymczasowo zawieszony do czasu wydania ostatecznej decyzji – można przeczytać w oświadczeniu AKP, które zostało opublikowane w piątek 10 grudnia.
Świerczok został póki co zawieszony, dla potwierdzenia - bądź oczyszczenia - potrzebny będzie wynik próbki B. Sezon w japońskiej J1 League niedawno się zakończył. Klub Polaka zajął ostatecznie piąte miejsce. W przypadku azjatyckiej Ligi Mistrzów Nagoya dotarła do ćwierćfinału.
Zawieszenie Polaka obowiązuje zarówno na oficjalne mecze, jak i jakiekolwiek towarzyskie pojedynki. Świerczok do Japonii trafił z Gliwic za sporą kwotę, przeszło dwóch milionów euro. Z pewnością nie tak wyobrażali sobie zamknięcie sezonu przez Polaka władze japońskiego klubu.
W przypadku reprezentacji Polski, Świerczok po przenosinach do Japonii miał utrudnione szanse występów jesienią w teamie Biało-Czerwonych. A to głównie ze względu na restrykcje związane z COVID-19 oraz zmianę strefy czasowej. To utrudniało możliwości selekcjonerowi Sousie.
Co ciekawe, Świerczok odniósł się do sprawy w mediach społecznościowych. W sobotnie południe zamieścił swój komentarz.
– Oświadczam, iż nigdy nie stosowałem jakichkolwiek niedozwolonych środków dopingujących. W trakcie mojej kariery wielokrotnie byłem poddawany kontrolom antydopingowym (w tym w trakcie EURO 2020 w czerwcu 2021 roku) i wszystkie dotychczasowe kontrole kończyły się wynikiem negatywnym. Jednocześnie deklaruję chęć pełnej współpracy ze stosownymi organami antydopingowymi i podejmę wszelkie możliwe kroki w celu wyjaśnienia niniejszej sprawy – napisał piłkarz.