!["West Side Story" to Romeo i Julia w Nowym Jorku lat 50. XX wieku.](https://m.natemat.pl/1ee5a031c248de78a6e557e5ac956ad6,1680,0,0,0.jpg)
Reklama.
Gangi Nowego Jorku
Pustostany gotowe do rozbiórki, ceglane ściany, zakurzone zaułki – oto nowojorski Upper West Side lat 50. W dzielnicy niebieskich kołnierzyków nie brakuje utarczek na tle narodowościowym i rasowym. Napięcie potęguje walka dwóch gangów: białych Jetsów i portorykańskich Sharksów. Zwaśnione "rody" umawiają się na ustawki, próbując przejąć kontrolę nad kilkoma przecznicami.Jak to w szekspirowskich dramatach bywa, jeden z Jetsów zakochuje się w Portorykance. Tony, potomek Polaków i Irlandczyków, poznaje młodą Marię na szkolnej potańcówce i nie zwracając uwagi na jej pochodzenie prosi ją do tańca. Starszy brat dziewczyny, który dowodzi Sharksami, widząc Tony'ego i Marię razem, wpada w gniew i ostrzega siostrę, aby nie spoufalała się z wrogiem. W innym wypadku w ruch pójdą gołe pięści.
Do dziś myśląc o "West Side Story" z 1961 roku (pomijając broadwayowskie przedstawienie Leonarda Bernsteina z 1957 roku) widzimy przed oczami piękny musical okraszony kultowymi wręcz scenami tańca. Dopiero potem przypominamy sobie, jak krzywdzące były niektóre decyzje podjęte przez twórców tego filmu. W swoim remake'u Steven Spielberg zrobił wszystko, aby nie powtórzyć błędów poprzedników. I udało mu się.
Reżysera "Szczęk" odarł musical ze stereotypowej i rasistowskiej otoczki. W jego dziele nie ma Portorykańczyków granych przez białych aktorów z pomalowaną na ciemno twarzą, tak jak to było w produkcji z lat 60. Remake "West Side Story" skupił się w sporej mierze na problemach ówczesnych Latynosów, którym biali odmawiali amerykańskiego obywatelstwa. Można wręcz powiedzieć, że wątek ten zachowano w duchu ruchu Black Lives Matter.
Co ciekawe, Spielberg nakręcił film, który w połowie jest po angielsku, w połowie po hiszpańsku. Hiszpańskie dialogi nie są w filmie tłumaczone, ponieważ twórca podjął decyzję, by nie stawiać języka angielskiego ponad hierarchię. Dzięki temu widz może wejść w buty prawdziwego Nowojorczyka z tamtych czasów, który nie rozumiał mowy innych ludzi z wielokulturowego sąsiedztwa.
Amerykański sen
Choć historia z "West Side Story" jest kalką "Romea i Julii", to w realiach ubogiego Nowego Jorku zyskuje zupełnie nowe znaczenie. Zamiast rymowanych rozmów, mamy śpiew i taniec, które stanowią serce tego filmu. Każda ze scen, w których bohaterowie rzucają się w taneczny wir, zapiera dech w piersiach, pozwalając widzowi poczuć się jak na Broadwayu. Piosenki "Tonight", "I Feel Pretty" i "America" nigdy nie brzmiały tak doniośle.Ansel Elgort jako Tony i Rachel Zegler jako Maria zakochali się w sobie na zawołanie. Między parą aktorów była ogromna chemia, którą scenarzyści poprzeplatali niezręcznym flirtem adekwatnym do współczesnych czasów. To nie chłopak zdobywa tutaj dziewczynę, lecz ona jego.
"West Side Story" to musical w sam raz dla fanów tego gatunku, ale i ludzi, którzy cenią sobie dopięte na ostatni guzik kino. Widać, że Spielberg nie oszczędzał ani grosza na tej produkcji. Jest ona barwna, epicka i wzruszająca. Efekt ziarna na ekranie sprawia, że cofamy się do czasów, gdy Hollywood dopiero raczkowało. Remake musicalu to widowisko warte obejrzenia w kinie.