Organizatorzy Marszu Niepodległości zepsuli nam święto 11 listopada drugi raz z rzędu. Choć obecność znanych nazwisk w komitecie honorowym Marszu miała sprawić, że w niedzielę na ulicach Warszawy nie dojdzie do tak gorszących scen, jak przed rokiem. – 4 lipca w USA to nie do pomyślenia – komentuje Bartosz Węglarczyk. – Ta agresja bierze się z braku perspektyw – ocenia psycholog Andrzej Tucholski.
Pierwsze starcia z policją zaczęły się, gdy Marsz Niepodległości jeszcze na dobre się nie rozpoczął. A po oficjalnym starcie wystarczyło kilkadziesiąt minut, by służby musiały rozważyć rozwiązanie zgromadzenia. W ruch masowo poszły bowiem race i kamienie, zagrożone było bezpieczeństwo zwykłych warszawiaków.
Trudno znaleźć kogoś, kto jest w stanie zrozumieć, dlaczego drugi rok z rzędu Święto Niepodległości wygląda w stolicy niczym wojna domowa. "Do 2010 uważałam obchody 11 listopada przede wszystkim za nudne i nadęte ale to nie tak miało być" – komentuje na Twitterze dziennikarka RMF FM Agnieszka Burzyńska. "Rozbita kamera, skopany mój operator - policja akurat wtedy zniknęła" – relacjonuje reporter TVP Kamil Dziubka. "Ciekawe jak to zbydlęcenie Marszu Niepodległości skomentują niepokorni. Prowokacja policji?" – zastanawia się Wojciech Szacki były dziennikarz "Gazety Wyborczej", teraz w "Polityce".
Zamieszki podczas Marszu Niepodległości
Dlaczego marsz prawicy kolejny raz przerodził się w krwawe starcia?
Szef współorganizującej Marsz Niepodległości Młodzieży Wszechpolskiej, Robert Winnicki skomentował tak: – Demonstranci to żołnierze na pierwszej linii frontu walki o wolną Polskę. Były dziennikarz "Rzeczpospolitej" Cezary Gmyz ocenił: "W przyszłym roku nie powinno się urządzać marszu, ale wiec, wiec Niepodległości na placu Marszałka. Prowokacja będzie trudniejsza".
Policyjną prowokację sugerował również poseł Przemysław Wipler z PiS. "Ludzie chcą się rozchodzić, a nie maja gdzie! Wszędzie policja blokuje odejście. Policjanci nie chcą mówić, jak opuścić marsz!" – napisał. Ale czy tak było naprawdę? "Stoję obok Pana, widzę jak pan kłamie i broni tego bydła i zbiera mi się na wymioty od takiego zakłamania!" – natychmiast odpowiedział posłowi Szymon Jadczak z "Uwagi" TVN.
Gdzieś poza tym wszystkim zwykli ludzie zastanawiają się tymczasem, dlaczego w naszym kraju Święto Niepodległości w ogóle wygląda właśnie w ten sposób. Jak mówi naTemat Bartosz Węglarczyk, trudno podać przykład innego demokratycznego kraju, w którym święto narodowe przebiega tak, jak dziś w Warszawie. Podziały i zamieszki to nie do pomyślenia szczególnie w USA, a przecież tak długo marzyliśmy, by nasz święto niepodległości wyglądało, jak amerykański 4 lipca.
– To, co dzieje się dzisiaj w Warszawie oznacza, że spora cześć Polaków sądzi, iż Polska nie jest niepodległa. A to przecież tak radosne święto, których mamy w naszym kraju bardzo mało. Z takiego radosnego założenia wychodzą Amerykanie, którzy ponad podziałami cieszą się 4 lipca z tego, gdzie Ameryka jest dzisiaj. Gdyby ktoś w ten dzień wyszedł na ulice USA i mówił, że Ameryką rządzą zdrajcy, byłby wzięty za wariata. I tak samo powinno być w Polsce – ocenia wieloletni korespondent polskich mediów w USA.
Zdaniem Bartosza Węglarczyka, także polska policja powinna dziś brać przykład ze swoich kolegów zza oceanu i nie pobłażać ludziom, którzy psują Święto Niepodległości. – W Stanach Zjednoczonych funkcjonariusze są wyrozumiali do momentu, gdy robi się coś, co zagraża innym. Ich bezpieczeństwu, zdrowiu, własności. Wtedy całkowicie przestają być dobrotliwi i bez mrugnięcia okiem pacyfikują wszelkie zadymy – opowiada dziennikarz.
Dlaczego jednak w tak wielu Polakach 11 listopada rodzi się agresja wobec państwa i rodaków? Zdaniem psychologa społecznego Andrzeja Tucholskiego, od innych krajów odróżnia nas tylko dzień, który na walkę wybrali sobie frustraci. – Młodzież w całej Europie ma bardzo złe perspektywy i wystarczy najmniejsze, irracjonalne pomysły, by natychmiast znalazło to ujście w reakcjach społecznych. Brakuje im sposobu na funkcjonowanie w sposób konstruktywny – tłumaczy specjalista.
W ocenie Andrzeja Tucholskiego ludzie, którzy wywołują dziś rozróby na ulicy są przekonani, iż ktoś chce ich poddać jakimś nieznanym, niezrozumiałym mechanizmom. I jeżeli nie wezmą spraw w swoje ręce, nic się nie zmieni. – Wszystko dlatego, że młodzi ludzie są tak naprawdę wyeliminowani z życia społecznego. Wszędzie widzą wciąż te same twarze, ugrupowania, które zdominowały scenę polityczną i nie dopuszczają nikogo do głosu – ocenia psycholog. Stąd tak samo chętnie młodzi protestowali przeciwko ACTA, jak i zjawili się na demonstracji o. Tadeusza Rydzyka, czy dzisiejszym Marszu Niepodległości.
Reklama.
Agnieszka Burzyńska
RMF FM
Do 2010 uważałam obchody 11 listopada przede wszystkim za nudne i nadęte ale to nie tak miało być CZYTAJ WIĘCEJ
Cezary Gmyz
dziennikarz
W przyszłym roku nie powinno się urządzać marszu, ale wiec, wiec Niepodległości na placu Marszałka. Prowokacja będzie trudniejsza. CZYTAJ WIĘCEJ
Bartosz Węglarczyk
dziennikarz, były korespondent w USA
To przecież tak radosne święto, których mamy w naszym kraju bardzo mało. Gdyby ktoś wyszedł na ulice USA i mówił, że Ameryką rządzą zdrajcy, byłby wzięty za wariata. I tak samo powinno być w Polsce.
Andrzej Tucholski
psycholog społęczny
Wszystko dlatego, że młodzi ludzie są tak naprawdę wyeliminowani z życia społecznego. Wszędzie widzą wciąż te same twarze, ugrupowania, które zdominowały scenę polityczną i nie dopuszczają nikogo do głosu.