Dlaczego gwałtownie rosną rachunki Polaków za energię? Czy rząd nie sprzeniewierza pieniędzy na przekop Mierzei Wiślanej? Czy nie dochodzi do korupcji w związku z wydatkami na działania na granicy z Białorusią? Kolegium NIK właśnie zdecydowało, że jednak tego nie sprawdzi. Sprawę komentuje dla naTemat.pl były szef NIK Krzysztof Kwiatkowski.
Anna Dryjańska: Marian Banaś ugiął kark przed PiS–em? Takie komentarze już krążą po Twitterze.
Senator Krzysztof Kwiatkowski: Nie mają podstaw. Plan prac Najwyższej Izby Kontroli, przygotowany przez zespół ds. planowania na podstawie rekomendacji prezesa, departamentów i delegatur NIK, jest zatwierdzany przez wieloosobowy organ, jakim jest kolegium.
Kolegium robi to w procesie tajnego głosowania. A więc plan prac NIK nie jest ustalany indywidualną decyzja prezesa. Głos szefa NIK waży tyle samo, co głos każdego innego członka kolegium.
Czyli Marian Banaś mógł po prostu przegrać głosowanie ws. planu pracy NIK na 2022 rok?
Tak, ale nie użyłbym określenia "po prostu". W ciągu sześciu lat, gdy byłem prezesem NIK, nigdy nie zdarzyło się, by kolegium okroiło plan kontroli. Wręcz przeciwnie: zdarzało się, że do listy liczącej około setki pozycji dopisywało kolejne zadania. Niczego nie wyrzucało.
To, że plan kontroli został ograniczony, jest skandaliczne i niedopuszczalne. To bardzo zła wiadomość dla obywateli, którzy mają prawo wiedzieć, jak są wydawane ich pieniądze.
Czy wie pan, jak przebiegało posiedzenie kolegium NIK, na którym do tego doszło?
Wszystkie dotychczasowe doniesienia medialne o Najwyższej Izbie Kontroli wskazują na to, że kierownictwo NIK jest podzielone.
Trwa konflikt między prezesem Marianem Banasiem a byłym, wieloletnim posłem PiS, Tadeuszem Dziubą, którego marszałek Sejmu Elżbieta Witek powołała na stanowisko wiceprezesa NIK.
Warto tutaj dodać, że kontrolerzy NIK skarżyli się na to, że wiceprezes Dziuba utrudnia im pracę, naciska na to, by zmanipulowali wyniki kontroli (chodzi o prześwietlenie działalności Beaty Kempy jako minister rządu PiS ds. pomocy humanitarnej w latach 2017–2019 – red.).
W związku z tym prezes Banaś złożył zawiadomienie do prokuratury, która odmówiła wszczęcia śledztwa, choć nawet nie przesłuchała byłego polityka PiS. Decyzję prokuratury uchylił sąd.
Mamy więc do czynienia z diametralną różnicą zdań między dwoma grupami wewnątrz NIK: jedna z nich chce kontrolować władzę zgodnie z konstytucyjnie wyznaczonymi obowiązkami, druga zaś chce ograniczyć kontrolowanie władzy PiS.
I tu pojawia się pytanie czym kierują się poszczególni członkowie kolegium NIK: Konstytucją RP czy innymi interesami?
Prezes Banaś ma związane ręce, czy może ma jakąś furtkę, by te wykreślone kontrole jednak przeprowadzić?
Jest sposób. Prezes NIK może awaryjnie sięgnąć po narzędzie, jakim jest kontrola doraźna.
Awaryjnie, bo to taki rodzaj kontroli, który się przeprowadza w sytuacjach nagłych, np. wtedy gdy media ujawniają poważne i nieprzewidziane nieprawidłowości w działaniu jakiejś instytucji państwowej.
Skoro jednak zbadanie transformacji energetycznej, przekopu Mierzei Wiślanej i wydatków na granicy z Białorusią zostało wyrzucone z planu kontroli systemowych, to pozostają kontrole doraźne.
A o nich decyduje jednoosobowo prezes NIK.
Czy plan działań NIK na 2022 rok został kompletnie wyczyszczony z kontroli niewygodnych dla władzy?
Nie, nadal są w nim zadania, które mogą być kłopotem dla osób łamiących prawo. Ma się odbyć kontrola dotycząca przyczyn i sposobów zwalczania wysokiej inflacji, działań antyepidemicznych i nadmiarowych zgonów w czasie COVID–19, wydatków spółek skarbu państwa, prawa pierwokupu…
Ta ostatnia kontrola może być ciekawa m.in. w kontekście głośnej sprzedaży działek przez żonę premiera Morawieckiego.
NIK może np. sprawdzić, dlaczego Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa (powołany przez rząd PiS w 2017 roku – red.) nie skorzystał z prawa pierwokupu w przypadku transakcji rodziny premiera.
Czy poza rzekomymi naciskami politycznymi i okrojeniem planów kontroli dostrzega pan jeszcze jakieś zagrożenia dla działalności NIK?
Topniejące kolegium NIK. Teraz zamiast 19 członków liczy ich tylko 14. Wszystko dlatego, że marszałek Elżbieta Witek nie zgadza się na obsadzenie wakatów po upływie 3–letniej kadencji członków kolegium.
Gdy liczba osób w kolegium spadnie do 9, zabraknie kworum. NIK zostanie sparaliżowany. Gdyby tak się stało, pojawiłyby się pytania o odpowiedzialność prawną w zakresie uniemożliwienia funkcjonowania Najwyższej Izby Kontroli.
Był pan prezesem Izby do 2019 roku. Ówczesny marszałek Sejmu Marek Kuchciński też miał problem z uzupełnianiem składu kolegium NIK.
Do czasu. Gdy powiedziałem mu, że jeśli nie powoła członków kolegium, to NIK nie udzieli corocznego absolutorium rządowi za wykonanie budżetu, to nagle znalazł w sobie motywację, by tych członków jednak powołać.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut